wtorek, 24 grudnia 2013

Smutny świąteczny imagin z Louisem. CZEŚĆ I. ♥

 ~*~
Święta Bożego Narodzenia zbliżały się wielkimi krokami.Wszędzie już widniał wielkie transparenty i napisy świąteczne. W sklepach były wielkie wystawy w kolorach czerwieni i bieli.Nienawidziłaś tego okresu.Wszystko wydawało Ci się takie udawane,ale nie tylko dlatego nie lubiłaś świąt. Takie 'uroczystości' nie są super obchodzone w Domu Dziecka. Tak mieszkałaś tam od urodzenia.Mama Cię zostawiła w szpitalu z karteczka: Weźcie ją sobie. Milutko. Nienawidziłaś ich za to.Nie chciałaś nawet ich poznać chociaż pisali listy do Twojego ośrodka.Nie odpisałaś na żaden.Miałaś już 17 lat i byłaś najstarsza.Nie miałaś z kim pogadać.Byłaś sama w tym wszystkim.Był tu kiedyś taki chłopak,który przyjaźnił się z Tobą,ale kiedy wyszedł poza mury tego miejsca zapomniał o obiecywał,że nie zapomni.Ty go nadal kochałaś mimo,że byliście tylko przyjaciółmi .Brakuje Ci go. Kiedy pomyślałaś o nim miałaś łzy w oczach.Wiedziałaś,że niedługo miał urodziny,24 grudnia. To był jedyny plus świąt. Dlaczego.?Bo wiedziałaś,że jest gdzieś tam człowiek,który jest szczęśliwy i właśnie świętuje swoje urodziny. Głupie nie.?Ale dla Ciebie to było pocieszenie,bo wiedziałaś,że nie męczy się tak jak Ty w tym pieprzonym ośrodku.Louis. To było jego imię.Zawsze trzymałaś przy sobie jego zdjęcie.To ono pomagało Ci w trudnych chwilach.Teraz też na nie patrzyłaś,ale nie pomagało.Odłożyłaś zdjęcie na biurko i podeszłaś do okna. Padał gęsty śnieg,a samochodu szybko mknęły.Usiadłaś na parapecie i czekałaś.Na co.?
Na cud.
Liczyłaś na to,że te święta spędzisz z rodziną.Obojętnie jaką,ale rodziną.Tak bardzo pragnęłaś poczuć ciepło rodzinne.Choinka,zapach dwunastu potraw unoszący się w kuchni i rozchodzący się po całym domu..
Eh.
Marzenia się nie spełniają.Zostałaś tylko Ty w ośrodku.Wszyscy pojechali do swoich tymczasowych rodzin.Nawet Marcel.Twój przyjaciel z pokoju.Miał 15 lat.Lubiłaś go,ale nigdy nie zastąpił Ci Louisa.
-Wróć.-wyszeptałaś i po Twoim policzku spłynęła wielka łza.-Tak bardzo tęsknie.-dodałaś jeszcze cicho.Tak strasznie brakowało Ci go. Codziennie było coraz gorzej.Nie było już go od 4 lat. Nie pokazywałaś nikomu jak bardzo Ci go brakuje,ale serce Ci pękało z każdą informacją dotyczącą szczęśliwego związku Louisa i Eleanor. Nie umiałaś się z tego cieszyć.Z tego,że on jest szczęśliwy z kimś innym.Patrzyłaś tępo w okno i myślałaś o tym wszystkim. O tym,że jesteś po prostu nikim.Kolejne święta w Domu Dziecka bez niego. Tak naprawdę Twoje życie nie ma sensu.Brzmi banalnie,ale jest prawdziwe. Chciałaś zmienić swoje życie,ale razem z odejściem Louisa odeszło Twoje serduszko. Tak wiele się zmieniło.Ty się tak bardzo zmieniłaś.Nie rozmawiałaś z nikim. Po prostu siedziałaś w pokoju na swoim starym łóżku.Czasem porozmawiałaś z Marcelem,ale nie mówiliście o swoich uczuciach.Nagle usłyszałaś lekko zachrypnięty głos,ale to był tylko Twój dzwonek. Odebrałaś niepewnie.
-Hallo.?-zapytałaś.
-Hej. Jak się czujesz.?-usłyszałaś wesoły głos Twojego współlokatora.
-Szczerze.?Doskonale wiesz jak się czuje, Marcel.-powiedziałaś i przypomniałaś sobie co było rok temu,jak czternastolatek znalazł Ci z zakrwawionymi nadgarstkami leżącą ledwo przytomną w łazience. Tak robiłaś wiele rzeczy,które zostawiały na Twoim ciele trwały ślad.
-Eh.Chciałbym tam być,ale proszę nie rób tego ponownie.-powiedział lekko drżącym głosem.
-Yhhym.-powiedziałaś szczerze to nawet nie pomyślałaś o tym.Po prostu nie chciało Ci się iść po ostrze,a doskonale wiedziałaś gdzie jest.
-Proszę...
-Dobrze.Jak tam się bawisz u swojej rodziny.?-zapytałaś.
-Dobrze. -powiedział.
-No.ale opowiedz jak tam jest.?
-Cudownie. Naprawdę. Pokochałem ich.-mówił jakby weselszym głosem.
-Cieszę się,że jesteś szczęśliwy.-powiedziałaś szczerze. Traktowałaś go jak swojego młodszego braciszka,a on Ciebie jak starszą siostrę,której trzeba pilnować.Gadaliście przez jakąś godzinę.Pierwszy raz w życiu odważyłaś się powiedzieć Marcelowi co tak naprawdę Cię dręczy i niszczy od środka,ale on nie wiedział jak zareagować.Powiedział tylko kilka pocieszających słów i to tyle było z jego strony.Załamałaś się jeszcze bardziej.Po chwili pożegnaliście się i wróciłaś do rozmyślania nad swoim życiem,którego i tak nic nie zmieni na lepsze.Znów zaczęłaś płakać.Byłaś już zbyt długo silna.Ostatnimi czasy płakałaś ciągle,z byle jakiego powodu.Wiedziałaś,że coś złego się z Tobą dzieje,ale nie umiałaś tego zmienić,bo przyzwyczaiłaś się do tego bólu i cierpienia. Śnieg nie przestawał padać nawet na chwile. Cały czas sypało,a Ty siedziałaś i płakałaś na parapecie. Nagle poczułaś powiem zimnego powietrza na karku.
-Czemu płaczesz.?-usłyszałaś pytanie i zdziwiona odwróciłaś się i to co zobaczyłaś zaprało Ci dech w piersiach. Zobaczyłaś ducha. No prawdziwego ducha. Miała na sobie długą czerwoną sukienkę ,a włosy delikatnie opadały jej na duże lśniące białe skrzydła,które delikatnie się poruszały,a ona się unosiła nad Ziemią z gracją.Patrzyłaś na nią pełna zdziwienia i zaskoczenia. Nie wierzyłaś w duchy ani nic takiego. -Są święta Bożego Narodzenia,a Ty płaczesz.?Dlaczego.?-zapytała ocierając swoją dłonią Twoje łzy.
-Jestem nieszczęśliwa.-powiedziałaś patrząc na nią. Jej postać emanowała miłością i troską o wszystko w okół.
-Czemu.? Nie wolno Ci już płakać.Wiem,że za nim tęsknisz.Wiem ,że jest Ci Skarbie ciężko.-powiedziała delikatnym głosem.
-Czemu on o mnie zapomniał.?Obiecywał,że po mnie wróci.-powiedziałaś znów płacząc.
-Zabrać Cię do niego.?-zapytała patrząc na Ciebie.Dało się zauważyć,że w jej błękitnych oczach coś zgasło.
-Jak to zabrać.?
-Mogę Cię przenieść do niego na chwilę. Będziesz widziała wszystko z boku.On Ciebie nie zobaczy,ale Ty będziesz mogła go dotknąć i zobaczyć.-powiedziała.
-Tak.Chce.Proszę zabierz mnie do niego.-powiedziałaś.
-Tak w ogóle to jestem Duchem Świąt i nazywam się Lea.-powiedziała uśmiechając się delikatnie do Ciebie i wyciągnęła rękę w Twoją stronę.
Delikatnie ją chwyciłaś i zamknęłaś oczy tak jak Lea Ci kazała. Poczułaś się jakbyście się unosiły w przestrzeni i nagle mocny upadek na ziemię. Stałaś w kuchni. Sama.
-Jak będziesz chciała wrócić do pokoju wystarczy,że powiesz cicho moje imię i skończymy to.-powiedziała do Twojego ucha i więcej jej nie słyszałaś. Nikogo nie było w salonie.Rozejrzałaś się. Uważnie zapamiętywałaś każdy najdrobniejszy szczegół.Usłyszałaś jego głos. Wesoły,entuzjastyczny i taki śliczny. Był cholernie szczęśliwy.
-Beze mnie.-wyszeptałaś sobie pod nosem i ostrożnie położyłaś dłoń na przepychanych drzwiach,które prowadził do salonu. Ostrożnie i powoli wyszłaś z kuchni.Lea zapewniała Cię,że chłopcy ani nikt inny Cię nie zauważy. Miałaś szybki i nierówny oddech. Zamknęłaś na chwile oczy i zrobiłaś krok do przodu. Głos Louisa był coraz wyraźniejszy i głośniejszy. Otworzyłaś oczy.Stałaś z nim twarzą w twarz,ale on nie patrzył na Ciebie. Patrzył w stronę drzwi mówiąc o czymś do blondyna i chłopca z burzą loczków na głowie,którzy siedzieli na kanapie i zajadali kanapki oglądając jakąś komedie świąteczną. Patrzyłaś na Louisa ze łzami w oczach.Był piękny. Inny niż kiedyś,ale piękny. Był po prostu aniołem.
Tak bardzo chciałaś żeby Cię zobaczył,przytulił i powiedział,że będzie dobrze tak jak kiedyś to robił.Wyciągnęłaś delikatnie dłoń do przodu i dotknęłaś go. Zadrżałaś. Łzy napływały szybciej do Twoich oczu i nie mogłaś ich powstrzymać. Posmyrałaś go kciukiem po policzku.Rozpłakałaś się.
-Kocham Cię,Louis.-powiedziałaś,ale chłopak nawet nie zareagował. Nie widział Cię. Nie słyszał. Nie istniałaś dla niego.-Nawet nie wiesz jak mocno.-dodałaś płacząc cały czas. Nagle drzwi się otworzyły i po małym pomieszczeniu rozbrzmiał wesoły kobiecy głos. Momentalnie się odwróciłaś i zobaczyłaś śliczną wysoką brunetkę,słodko się uśmiechającą.
-Louis.!-krzyknęła i rzuciła się na chłopaka. Tomlinson uśmiechnął się szeroko i przytulił ją mocno do siebie.-Tęskniłam za Tobą.-powiedziała do jego ucha.
-Ja za Tobą też,Maluszku.-odpowiedział jej z uśmiechem podnosząc ją i okręcając się z nią w okół własnej osi śmiejąc się przy tym wesoło.
-Wiesz,że odliczałam dni do naszego spotkania.-powiedziała słodka brunetka patrząc na chłopaka . W ich spojrzeniu można było zobaczyć wszystko. Kochali się i to mocno.
-Hey,El.-powiedział wesoły blondyn z uśmiechem,a po chwili zabrzmiał słodki śmiech Loczka. Tak.Loczka.Tak go sobie nazwałaś.
-No Heyyy Nialler-powiedziała wysoka brunetka z uśmiechem i wróciła do rozmowy z Louisem. Zapatrzyłaś się na dłuższą chwilę na Loczka,ale kiedy tylko znów usłyszałaś głos El.Spojrzałaś na nich smutnymi oczami. Okazywali sobie czułości mówiąc ogromną ilość słodkich i czułych słówek,a Twoje serduszko pękało z każdym słowem coraz bardziej,ale nie chciałaś odchodzić. Tu było cudownie. Louis i El usiedli na kanapie obok Nialla,tego blondyna, a Ty stałaś za nimi i obserwowałaś Louisa płacząc cały czas. Nachyliłaś się nad jego uchem.
-Kocham Cię,Louis.Najmocniej na świecie. Nadal na Ciebie czekam w Domu Dziecka wiesz.?-wyszeptałaś delikatnym,ale lekko drżącym głosem. Miałaś już wołać swojego Ducha,ale Louis nagle się odwrócił i czułaś jak patrzy w Twoje oczy. Zamarłaś.Czy on Cię widział.?Nie. To nie możliwe. Odkręciłaś głowę i w bok i po chwili znów na niego spojrzałaś, a on nadal się w Ciebie wpatrywał.
- [ T.I ]-wyszeptał cichutko.Nikt nawet nie zwrócił na niego uwagi. W pewnym momencie potrząsnął głową i wrócił do oglądania telewizji i migdalenia się z Eleanor,a Ty rozpłakałaś się  bardziej.Nie mogłaś pojąć tego,że jest szczęśliwy z inną dziewczyną. Co rusz ocierałaś łzy. Teraz zrozumiałaś wszystko..Jesteś po prostu nieszczęśliwa. Nie chciałaś żyć bez niego.Nie chciałaś teraz tu być.Chciałaś już wrócić do domu.
-Lea..-szepnęłaś trzymając dłonie na sercu,które biło bardzo szybko.Ona natychmiast się pojawiła i objęła Cię swoimi chudymi ramionami przytulając do siebie.
-Nie płacz Skarbie.Liczy się to,że jest szczęśliwy tak.?-zapytała swoim delikatnym i melancholijnym głosem. Pokiwałaś lekko głową.
-Kocham Go.-wyszeptałaś.-Nawet nie wiesz jak mocno.-powiedziałaś załamana i zdruzgotana. Nie mogłaś nic zrobić.Lea na Ciebie spojrzała.
-Posłuchaj..-odsunęła Cię od siebie.-Jest pewna zasada......ummm..nie tak...inaczej...Chcesz być na miejscu tej brunetki.?-zapytała , a Ty spojrzałaś na nią pytającym wzrokiem.-Chcesz być z Louisem.?-zapytała ponownie.
-No chce.-powiedziałaś.
-Mogę zrobić tak,że będziesz na miejscu Eleanor..-powiedziała.
-Jaki jest warunek.?
-Żaden. Będziecie żyli szczęśliwi ze sobą..-mówiła spokojnie. 
-Zawsze są jakieś warunki.-powiedziałaś .
-Tutaj nie ma. Poproś a ja to uczynię.-powiedziała z lekkim uśmiechem.
-Proszę.-powiedziałaś z nadzieją. Upadłaś.Zamknęłaś oczy,ale szybko je otworzyłaś.
-[ T.I ] ,Kochanie nic Ci nie jest.?-usłyszałaś głos Louisa,a za chwile leżał na śniegu koło Ciebie śmiejąc się. Spojrzałaś na niego,a on rzucił się na Ciebie śmiejąc się. Uśmiechnęłaś się szeroko i patrzyłaś na niego nadal w szoku.-Co jest.?-zapytał poprawiając czapkę z uśmiechem i pocałował Cię już czerwony nosek.
-Nic.-powiedziałaś uśmiechając się jeszcze szerzej.-Kocham Cię.-powiedziałaś patrząc na niego.
-Wiem Kochanie..mówiłaś mi to kilka sekund temu.-zaśmiał się.-Ja Ciebie bardziej.-dodał jeszcze i złączył wasze wargi w czułym pocałunku.Natychmiast oddałaś pieszczotę z uśmiechem na twarzy.-To jak wracamy do lepienia Marcela.?-zapytał z uśmiechem.
-Marcela.?-zapytałaś unosząc brew.
-No tak.. Tak nazwałaś naszego bałwana.-wytłumaczył Ci z uśmiechem.
-Ahhh,no tak...Chodźmy.-powiedziałaś z uśmiechem. Louis się podniósł i pomógł Tobie wstać z uśmiechem.Otrzepałaś się ze śniegu i ruszyliście w stronę ogródka i zaczęliście lepić bałwana. Cały czas się śmieliście i żartowaliście z siebie nawzajem. Droczyłaś się z nim śmiejąc się.
-Moja kula jest ładniejsza.-powiedziałaś pokazując mu język śmiejąc się.
-Co.?Właśnie,że nie.!-powiedział Louis patrząc na swoja kule.
-Właśnie,że tak.-powiedziałaś kładąc ręce na bioderka. Spojrzał na Ciebie i szedł powoli w Twoją stronę.
-Moja kula jest ładniejsza.-powiedział lekko zachrypniętym głosem,a Tobie przebiegły ciary po plecach. Powoli odsuwałaś się od niego idąc w stronę domu i śmiejąc się pod nosem.
-Nieee.-powiedziałaś drocząc się. Louis już nie odpowiedział tylko zaczął Cię gonić śmiejąc się razem z Tobą.Biegaliście po całym podwórku,a Tommo nie mógł Cię złapać.W końcu złapał i przygwoździł swoim ciałem do tylnej ściany domku.
-Nooo i co mam Ci teraz zrobić.-zaśmiał się zjeżdżając rączkami na Twoje biodra.
-Ummm....puścić.-powiedziałaś śmiejąc się.
-O nie nie nie..-zaśmiał się.-Zasługuje pani na kare.-zaśmiał się i przygryzł Twoją wargę z uśmiechem.Mruknęłaś.
-Niby za co.?-zaśmiałaś się patrząc w oczy chłopaka.
-Kłamstwo,ucieczka..-zaśmiał się wymieniając.
-Kłamstwo.?
-No tak,a kto powiedział,że moja kula jest brzydsza od Twojej.?-zapytał z wyrzutem i słodkim uśmiechem na twarzy.
-Ale to nie jest kłamstwo,bo moja jest ładniejsza.-powiedziałaś zagryzając swoją wargę.
-Wiesz,że znam Twój czuły punkt.?-zapytał nagle z uśmiechem patrząc na Twoją szyjkę.
- Nie..o nie...nawet nie próbuj..-powiedziałaś dociskając szalik do szyi.Louis się zaśmiał.
-O tak..-powiedział chichocząc ujął Twoje nadgarstki w dłonie i unieruchomił je na wysokości twojej główki.
-Louis..-jęknęłaś niezadowolona.
-Tak.? Jakiś problem.?-zapytał i posmyrał Cię noskiem po policzku.Nie odpowiedziałaś.-No właśnie.-zaśmiał się i delikatnie zębami odwinął Twój szalik wystawiając sobie Twoją szyjkę. Chciałaś wyrwać mu ręce,ale było za późno,bo chłopak przyssał się mocno do Twojej szyi. Jęknęłaś głośniej niż się spodziewałaś, a nogi się pod Tobą ugięły.Chłopak powoli jeździł językiem po Twojej skórze i przygryzał ją.Oderwał się zostawiając dużą malinkę na Twojej szyi.
-Jest śliczna.-sam się pochwalił.-Ale samej jej będzie smutno...-zachichotał.
-Nie już nie...-powiedziałaś patrząc na niego.Wiedział jak to na Ciebie działa.-Nie malinki,nie na szyi.-powiedziałaś szybko oddychając.
-Za późno..-powiedział naciskając na Ciebie bardziej i przyssał się w drugie miejsce.Troszkę pod poprzednią z uśmiechem,a Ty znów zaczęłaś jęczeć i śmiać się na przemian szybko oddychając. Kiedy skończył zaczął całować Twoja szyjkę z uśmiechem na ustach. Kiedy wycałował jedną stronę, przeniósł się na drugą.
-Nie uważasz,że trzy malinki to za dużo.-powiedziałaś wesołym głosem.
-Może,ale widzę ,że Tobie podoba się to co robię.-zaśmiał się i przyssał się trzeci raz do Twojej szyjki z uśmiechem. I znów powtórka z rozrywki.Nogi się pod Tobą ugięły i znów jęczałaś śmiejąc się na zmianę.
-Louisss....-wyszeptałaś kiedy był w trakcie robienia malinki i odchyliłaś głowę na bok,ale to nie przeszkodziło chłopakowi.
-Myślę,że trzy to wystarczająca kara.-zaśmiał się wprost do Twojego ucha i przygryzł jego płatek z uśmiechem. Zamruczałaś zginając nogę w kolanie, nieświadomi przejeżdżając kolanem po jego kroczu. Uśmiechnął się zadziornie,a z jego ust wydobył się cichutki jęk. Spojrzałaś w dół i zaśmiałaś się.
-Oooooo....-zamruczałaś śmiejąc się.
- I z czego się śmiejesz co.?-zapytał patrząc na Ciebie z uśmiechem.
-Z Ciebie.-zaśmiałaś się.
-Ze mnie.?-zapytał głosem,który w jednym momencie podniecił Cię.
-Tak.-odpowiedziałaś zagryzając wargę.
-Nie zagryzaj wargi.-powiedział z uśmiechem patrząc na Twoje śliczne usta.
-Bo co.?-zapytałaś uśmiechając się.
-Ty dobrze wiesz co.-nadal mówił tym swoim głosem.
-Przestań.-powiedziałaś wyraźnie podniecona.
-Czyżbym Cię podniecał.?-zapytał całując Cię w miejsce za uszkiem.
-Może.-zaczęłaś się z nim droczyć.
-Ojjj..Louis..nie poruchasz.-usłyszeliście śmiech Nialla i Harrego. Tomlinson się roześmiał,a Ty zawstydziłaś się. 
-Boziuuu-zaśmiałaś się pod nosem.Louis puścił Twoje nadgarstki i złapał Cię za rączkę cmokając zewnętrzną stronę Twojej łapki.
-Chodźmy do domu.-powiedział z uśmiechem. -Nos Ci zaraz odpadnie.-zaśmiał się. Udaliście sie w stronę wejścia do domu i zdjęliście buty,kurtki,czapki,szaliki i rękawiczki.
-Zayn zrobisz nam herbatkę.?-zapytałaś widząc,że idzie do kuchni.
-Pewnie,Mała.-powiedział a Ty i Lou rozwaliliście się na kanapie i owinęliście się kocami.Tak właśnie spędziliście ten wieczór,przytulając się i okazując sobie czułości. Zasnęliście tak w swoich objęciach z uśmiechami na ustach. Pierwszy raz od tak długiego czasu zasnęłaś szczęśliwa i taka się obudziłaś. Otworzyłaś delikatnie oczy i ujrzałaś pod sobą śpiącego Louisa. Miał delikatnie rozchylone wargi,poczochrane włoski...Sam się prosił o to,żeby go obudzić.Zachichotałaś cichutko pod nosem i przejechałaś pazurkiem po szyjce Louisa. Przekręcił główkę na bok i mruknął coś pod nosem. Postanowiłaś się odwdzięczyć i delikatnie pochyliłaś się nad jego szyjką.
-Nawet nie próbuj...-usłyszałaś zachrypnięty głos Louisa,zaśmiałaś się i nie posłuchałaś go.Przyssałaś się do jego szyi. Usłyszałaś mruknięcie z jego ust . Przejechałaś językiem po jego skórze i podgryzałaś jego szyjkę. Chłopak uśmiechał się słodko i zajęczał cichutko.
-Widzę,że od rana tylko jedno wam w głowie.-usłyszeliście melancholijny głos Liama,który usiadł na fotelu obok kanapy. Nie oderwałaś się tylko nadal pieściłaś jego szyję swoimi ustami. Po kilku chwilach się oderwałaś.
-Jest śliczna.-pochwaliłaś sama siebie z uśmiechem na ustach.
-Jaka duuuuża...-zaśmiał się Liam,a Lou patrzyła na Ciebie z iskierkami w oczach.
-No co.?-zapytałaś patrząc na niego.
-Nic. Obmyślam zemstę,Mała.-powiedział śmiejąc się. Wsunął cieplutkie dłonie pod Twoja koszulkę i delikatnie dotykał Twoich plecków.Uśmiechnęłaś się kładąc główkę na jego torsie.Uśmiechnął się słodko.
-Kocham Cię,Słodka.-wyszeptał,a na Twoich ustach pojawił się szeroki uśmiech.
Przeleżeliście tak sobie na kanapie do południa. Co jakiś czas dokuczaliście sobie śmiejąc się przy tym.Uwielbiałam tak spędzać czas. Znaczy..umm podobało mi się,bo w sumie to nasz pierwszy dzień razem,a z tego co się dowiedziałam jesteśmy już dwa lata ze sobą.No kto by pomyślał.?!Spojrzałaś na chłopaka z uśmiechem.
-Hallo,Kocie...znów mnie nie słuchasz...-powiedział całując Cię w nosek.
-Słucham,słucham no..-powiedziałaś z uśmiechem.
-Więc co powiedziałem.?-zapytał z tym swoim uśmieszkiem.
-Że mnie kochasz.
-Tak.?
-Tak, i że jestem najlepsza na świecie i,że lubisz mnie najbardziej i ,że zaraz się zbieramy na zakupy świąteczne, a ja Ci powiem,że bardzo ,ale to bardzo bardzo Cię kocham mój głupku/-powiedziałaś i złączyłaś wasze wargi ze sobą.Chłopak nawet nie protestował tylko z uśmiechem na ustach oddał pieszczotę.
-To co idziemy.?-zapytałaś smyrając go po szyjce
-No to wstawaj mała.
-Mała to jest Twoja..
-Cisz,cisz,cisz...-uciszył Cię i usiadł z Tobą na kanapie pocałował jeszcze raz i wstał.Zwinnie zeskoczyłaś z jego rączek i udałaś się na górę do waszej sypialni.Zrzuciłaś wczorajsze ubrania i bieliznę. Podeszłaś szybciutko do komody i założyłaś morelowy komplet. Lubiłaś go był wygodny i ładny. Zebrałaś brudne ubrania i od razu wrzuciłaś je do pustej pralki. 
-Macie jakieś brudne ubrania do prania.?-krzyknęłaś z łazienki.
-Nie. Ja ostatnio swoje prałem.-usłyszałaś głos Liama,a zaraz po nim zawtórował Nialler.
-Byłbym wdzięczny gdybyś wstaa--powiedział Zayn wchodząc do łazienki i zatrzymał się kiedy zobaczył Cię w samej bieliźnie schylając się po rzeczy z kosza na brudy.Przełknął głośno ślinę, co dało sie usłyszeć.
-Tak.Daj Zayn.-powiedziałaś odwracając się do niego z uśmiechem.Wzięłaś od Mulata kilka czarnych koszulek i kilka spodni dresowych.
-Dzięę...dziękuje.-odpowiedział patrząc na Ciebie.
-Nie ma za co. Zapytaj jeszcze Harrego czy ma brudne rzeczy.Mam jeszcze nie pełna pralkę.-powiedziałaś kucając przed białym urządzeniem i zaczęłaś starannie wkładać ubrania chłopaka do pralki. 
-Jasne.-usłyszałaś jego głos,a następnie kroki. Po kilku minutach zjawił się znów w łazience z większą kupką ubrań .
-No ja mam troszkę więcej do prania.-powiedział Harry.
-Oooo, sam się pofatygowałeś.-powiedziałaś z uśmiechem odwracając się do niego przodem.Stał blisko Ciebie zbyt blisko. Momentalnie spuścił wzrok w dół.
-Oczy mam wyżej.-zaśmiałaś się i wzięłaś od niego ubrania kucając przed pralką ponownie wrzuciłaś ubrania i zamknęłaś małe drzwiczki od pralki. Wysunęłaś szufladkę i wsypałaś miarkę proszku oraz wlałaś odrobinę lawendowego płynu płukania. Nastawiłaś urządzenie i odkręcając się wpadłaś na Harrego.
-Jesteście razem szczęśliwi.?-zapytał patrząc mi w oczy.
-Umm...Myślę,że tak...-spojrzałaś na niego zaskoczona.-Mówił Ci coś.?Coś jest nie tak.
-Nie. Tak po prostu pytam. -odpowiedział i widziałaś,że z Harrym było coś nie tak.
-Powiedz mi.Widzę przecież,że coś Cię meczy.
-Nie,nic. Już zapomnij.-powiedział i wyszedł z łazienki. To prawda. Zachowanie Twojego przyjaciela było dosyć dziwne,ale nie chciał gadać to nie będziesz go zmuszać do rozmowy. Dobra kogo chcesz oszukać.Samą siebie. ? Chciałaś go zmusić do rozmowy,ale nie wiedziałaś jak. A co jeżeli Louis mu się skarżył. Co jeżeli coś mu się w Tobie nie podoba..Zaczęłaś się serio zamartwiać tym czy wszystko z Tobą okey. Poszłaś zamyślona do waszego,Twojego i Lou, pokoju i zaciągnęłaś na siebie bordowe spodnie,a do tego jasny bezowy sweterek. Włosy rozczesałaś delikatnie gładząc je ręką. Wytuszowałaś rzęsy i spojrzałaś w swoje odbicie. 
-Jest okey...chyba...nie nie jest okey.-powiedziałaś i patrzyłaś jeszcze przez chwilkę w swoje odbicie i zastanawiałaś się nad sobą.
-Kochanie...chodź już..!-usłyszałaś melancholijny głos Loueha,który dobiegał z dołu. Wzięłaś swoją torbę i zeszłaś powoli po schodach udając się po swoje butki i założyłaś je,a następnie włożyłaś na siebie kurtkę z delikatnym uśmiechem.Zauważyłaś,że Louis Ci się przygląda już ubrany.
-No co.?-zapytałaś owijając czarny szalik z uśmiechem.
-Harry z nami pojedzie.-powiedział patrząc nadal na Ciebie.
-Dobrze.-zgodziłaś się z uśmiechem.Bardzo lubiłaś Harrego,z resztą tak jak całą resztę. Byliście jedną wielką rodziną . Wiem,wiem.Brzmi to tak...idealnie,ale tak było. Traktowaliście się tak jak traktują się siostry i bracia. Kochałaś te więzi między Wami. Po krótkiej chwili znaleźliście się w samochodzie. Zapieliście pasy i ruszyliście. Lou kierował.Był skupiony i jechał uważnie,nie za szybko,ale też i nie za wolno. Patrzyłaś w szybkę. Londyn zimą był cudowny. Po prostu piękny. Na niebie widniało blade słońce,które wcale nie grzało,ani troszkę,ale rozpraszało cudowne promienie na bialusieńkim niebie,z którego leciały cudowne płatki śniegu. Uśmiechnęłaś się sama do siebie i podziwiałaś widoki zza szybko,podczas gdy chłopcy gadali o swoich sprawach. Nie przysłuchiwałaś im się. Jednak  wiedziałaś,że gadają o nowej płycie. Cieszyłaś się,że im się powodzi i trzymałaś za nich kciuki, chociaż wcale nie musiałaś. Doskonale wiedziałaś,że One Direction będzie na szczytach list jeszcze długie,długie lata.Nawet nie spostrzegłaś kiedy byliście przed centrum handlowym 'View'.Bardzo je lubiłaś.Zawsze mogłaś tam kupić wszystko. Dosłownie wszystko.Wysiadłaś z samochodu i zamknęłaś drzwi czekając na chłopaków.Pewnym krokiem ruszyliście do centrum i od razu udaliście się do waszego ulubionego sklepu. Rozmawialiście i śmialiście się ciągle ze wszystkiego. Robiliście sobie zdjęcia śmiejąc się ciągle. Kupiliście to co mieliście i opuściliście sklep z uśmiechami i torbami w rekach.Chodziliście i miło spędzaliście czas. Kiedy mieliście już wychodzić Harry zrobił się głodny więc poszliście do pizzerii. 
- Jaką zamawiamy.?-zapytałaś przeglądając menu.
- Peperroni. - powiedzieli chłopcy jednocześnie.Uśmiechnęłaś się i złożyliście zamówienie na dużą pizze,dwie cole i koktajl arbuzowy. Kelner zapisał wasze zachcianki i wesołym krokiem udał się do kuchni,aby złożyć zamówienie. Louis uśmiechnął się.Siedział naprzeciwko Ciebie,a obok niego Harry. Obaj mieli czerwone nosy i niezarumienione policzki.Patrzyłaś  na nich dłuższą chwilę z uśmiechem.
-Jesteśmy brudni.?-zapytał Hazz.
-Nie.-odpowiedziałaś.
-Więc czemu tak patrzysz.?-zapytała z uśmiechem Twój chłopak.
-A to już nie mogę sobie popatrzeć na Was.?-zapytałaś pokazując im język śmiejąc się.Zaśmiali się,a przy stoliku ni stąd ni zowąd pojawiła się grupka fanek.
-Wow,jesteście tu. Wow..to takie....wow.-powiedziała wysoka brunetka z jaśniejszymi końcówkami.Louis się zaśmiał patrząc na nie.
-Jesteśmy wiernymi fankami. Byłyśmy na wszystkich koncertach ostatniej trasy. Nie wierzę,że teraz was tu spokałyśmy. Możemy zrobić sobie z wami zdjęcie.?-zapytała blondynka z szerokim uśmiechem. Siedziałaś i patrzyłaś na tą całą sytuację z szerokim uśmiechem, Gołym okiem można było zobaczyć Twoją dumę. To było dla Ciebie niesamowite. Twój Loui być może uratował życie czy pomógł tym dziewczynom,być może teraz żyły dzięki niemu,dzięki nim. To było coś wspaniałego.Chłopcy wstali i zajęli się fankami. 
-Larry is real.-krzyknęła jedna z dziewczyn,która już odchodziła od nich, Poczułaś się dziwnie,ale za to Harry się uśmiechnął pod nosem.Patrząc na Louisa. Wstałaś i pokazałaś,że idziesz się przewietrzyć na chwilkę. Louis patrzył  przepraszającym wzrokiem na Ciebie,ale skinął głową,a fanek było dwa razy tyle.Stałaś na zimnym powietrzy i zastanawiałaś się czy to może być prawda..Czy Harry może kochać Louisa.? Patrzyłaś przed siebie.Poprawiłaś kurtkę.Podeszło do Ciebie kilka dziewczyn.
-Odejdź od niego.-powiedziała jedna.
-Słucham.?-zapytałaś zszokowana.
-Nie widzisz,że oni się kochają.-powiedziała ta sama.
-Spójrz Tylko na nich.-powiedziały.Patrzyłaś na nie w ogłupieniu i odkręciłaś głowę i spojrzałaś przez szybę. Rzeczywiście. Harry patrzył na niego w taki sposób...Spuściłaś wzrok.
-I co widzisz.? Widzisz prawdziwą miłość..-spojrzałaś ponownie na nich.Louis patrzył Harremu w oczka mówiąc coś do niego na ucho.-Widzisz.? Louis patrzy tak na Ciebie jak patrzy na Harrego.?-zapytały dziewczyny. Spojrzałaś na nie.-Daj im spokój i wynieś się z ich życia.-powiedziała wysoka blondynka. Nic nie powiedziałaś tylko weszłaś do restauracji,wzięłaś swoją torebkę.
-Muszę iść.-powiedziałaś do Louisa.-Zjedzcie i wracajcie do domu. Ja jeszcze muszę wstąpić do paru miejsc.-powiedziałaś do Lou i cmoknęłaś go w polik chociaż wiedziałaś,że czekał na buziaka w usteczka. Wyszłaś z pizzerii zostawiając ich tam i udałaś się do parku. Zawsze tam siedziałaś kiedy miałaś jakiś problem. Doskonale pamiętałaś wszystkie wydarzenia z Domu Dziecka,chociaż w tym życiu nawet tam nie byłaś. Do Twojej głowy napływało tysiące myśli. Jedna przekrzykiwała drugą,druga trzecią i tak ciągle. Jak mogłaś nie zauważyć tego jak Louis patrzy na Harrego. ? Jak mogłaś.? Czułaś się podle. A co jeżeli Louis byłby szczęśliwszy z Harrym.? A co jeżeli wszystko psujesz.? A co jeżeli jesteś tylko ścianą blokującą gorące uczucie kłębiące się w dwóch, zagubionych ciałach młodych chłopców.?Co jeżeli Ty byłaś czymś najgorszym i najtrudniejszym w życiu Harrego.? Coś zakuło Cię w sercu. Patrzyłaś przed siebie. Myślałaś. Zatraciłaś się w cichym szepcie swojego serca i głośnym wołaniem rozumu domagającego się Twojej uwagi w stu procentach. 
-Lea.-wyszeptałaś z nadzieją,że się tu zjawi. Nic. -Lea.-powtórzyłaś,ale nadal nic. Zamknęłaś oczy,a spod powieki po Twoim porcelanowym policzku spłynęła łza potem kolejna,kolejna,kolejna i kolejne. Szybkim ruchem ręki otarłaś je bojąc się,że ktoś to widział. Rozejrzałaś się i spostrzegłaś siedzącego mężczyznę obok. Był inny niż wszyscy...Dosłownie. Spojrzałaś na niego wystraszona.
-Witam. Nazywam się Maxxie i jestem Duchem minionych świąt.-powiedział z ciepłym uśmiechem. Duch,chłopak...wyglądał na 19 góra 20 lat. Był wysokim blondynem z cudownymi oczkami. 
-Co.?-zapytałaś nie rozumiejąc go.
-Wstań i złap mnie za rękę.-powiedział tylko i wyciągnął bladą dłoń w Twoją stronę. Ujęłaś jego rękę i ziemia osunęła Wam się spod nóg. Wpadliście w ciemny wir i z wielkim hukiem udaliście na asfalt ciemnej,wąskiej uliczki.
-Gotowa.?-zapytał patrząc przed siebie. Pokiwałaś twierdząco głową.Pewnym krokiem podeszliście do małego domku,który znajdował po drugiej stronie uliczki.Podeszliście do okna. To co zobaczyłaś sprawiło,że łzy ponownie zebrały Ci się w oczach .Dzieciństwo.
Ty.Mama. Siostra.Brat.Babcia.Wigilia. Stół pełen jedzenia,wysoka choinka z prezentami pod sobą. Mama wesoło podśpiewując kręciła sie przy stole wigilijnym i poprawiała szczegóły. Christian i Annie biegali wesoło dokuczając sobie. Byli już wtedy nastolatkami. Uwielbiali sobie dokuczać. Babcia siedząca przy kominku czytająca swoją ulubiona lekturę. W ręku jak zwykle trzymała zdjęcia dziadka. I Ty. Mała,bezbronna,kilkuletnia. Siedziałaś na kanapie jedząc w tajemnicy słodycze podkradzione z prezentów. Zajadałaś się tak,żeby mama i rodzeństwo nie zobaczyli. Taty nie było.Nie wiedziałaś czemu.Nie pamiętałaś gdzie był. Wszyscy byli szczęśliwi. Każdy zajmował się tym co kochał najbardziej na świecie. Nadal nie mogłaś sobie przypomnieć gdzie jest Twój tata. 
-Gdzie jest mój tata.?-zapytałaś patrząc na Ducha.
-Zobaczysz.-powiedział spokojnym głosem i odkręcił Twoją głowę w stronę okna.Obserwowałaś wszystko uważnie i nagle w jednym momencie wszystko Ci się wyjaśniło.To były te święta. Dokładnie te,w których trafiłaś do ośrodka.
-Nie..Nie chce już..
-Musisz.-powiedział spokojnym głosem.Zamilkłaś i nagle Chris zaczepił nogą o kabel.Tata wszedł do domu.Choinka przewracała się prosto na babcie.Krzyk,płacz,a potem tylko ogień.Wszędzie płomienie.Nic więcej.Tylko dym.
-Mamo..!-krzyknęłaś odruchowo. Tęskniłaś za nią.Bardzo chciałaś mieć mamę,z która mogłabyś porozmawiać tak jak w takich filmach o nastolatkach. Nadal nie rozumiałaś dlaczego tylko Ty przeżyłaś z tego całego dramatu. Straż pojawiła się w mgnieniu oka. Zabrali Ciebie i znów tam wskoczyli.Szukali,starali się,ale było już za późno. Oni już odeszli. Zostawili ich ciała tam. Chris i Annie przy kominku koło babci,a mama przy stole wigilijnym.Tata został w salonie,przy samym wejściu.
-Tatoo..-wyszeptałaś i rozpłakałaś się widząc to wszystko jeszcze raz. Wszystko w Tobie odżyło.Twoje serce na nowo umarło.Rozpadło się na miliony kawałeczków.
-Zabierz mnie stąd.-powiedziałaś płacząc jeszcze bardziej.-Zabierz.-powtórzyłaś.Nie musiałaś długo czekać,ponieważ po krótkiej chwili znalazłaś się znów w parku. Znów siedziałaś na zimnej ławce. Schowałaś głowę w dłonie i zaszlochałaś nie mogąc sobie poradzić z napływem wspomnień sprzed chwili. Tak bardzo bolała Cię śmierć bliskich. Tak bardzo za nimi tęskniłaś.Nie miałaś żadnym pamiątek po nich. Nic. Ahh..zapomniałaś o jednym zdjęciu.Miałaś je ciągle przy sobie.Spojrzałaś w górę. Londyn zimą był cudowny.Kochałaś to miejsce,ale jednak nie czułaś się tu wystarczająco dobrze. Nadal nie wierzyłaś w to,że to przed chwilą się stało,ze ten duch...te święta....Louis...Ehh..Wszystko było mega dziwne. Nie mogłaś się w tym odnaleźć.Siedziałaś tak przez dłuższy czas. Byłaś święcie przekonana,że zaraz pojawi się kolejny Duch ,który chcąc być miłym pokaże Ci tegoroczne święta,ale tak się nie stało. Siedziałaś do samego wieczora.Twoje myśli biły się ze sobą. To było coś okropnego.Czułaś się rozdarta,zbita,skatowana przez własne myśli,które napływały coraz bardziej i bardziej do Ciebie. Chciałaś je odganiać,ale nie dawałaś sobie rady. W Twoich oczach zebrały się łzy.Zacisnęłaś mocno wargi.Nie chciałaś płakać,ale już nie mogłaś się powstrzymać. Nie wytrzymałaś i pozwoliłaś ujść z Ciebie emocjom.łzy powoli znaczyły ścieżkę na Twoim śnieżnobiałym policzku. Teraz kiedy zaczęłaś zagłębiać się w swoje postępowanie doszłaś do wniosku,że okłamujesz Louisa. Przecież on nie wie o tym wszystkim. O nie wie o niczym. Czułaś się tak podle i beznadziejnie,że żadne słowa tego nie umiały,ani nie mogły opisać.Podciągnęłaś nogi pod brodę i cichutko sobie szlochałaś. Kiedy już zdążyłaś się uspokoić zapadł zmrok.Słońce już dawno temu się schowało.Spojrzałaś na zegarek,była dopiero 18,ale z każdą minutą robiło się coraz ciemniej i ciemniej. Otarłaś szybko łzy.
-Tu jesteś Skarbie.-usłyszałaś głos Louisa,który siadał już koło Ciebie na ławce.
-Muszę Ci coś powiedzieć...-zaczęłaś niepewnie..
-Tak wiem wiem..Kochasz mnie ja Ciebie tez.-powiedział z uśmiechem na ustach.Tak bardzo kochałaś uśmiech Lou.
- Nie,Lou. Nie o to chodzi.-powiedziałaś zmartwiona tym,że chłopak może Cię zostawić.
-Więc o co.?-zapytał zaniepokojony.
-Bo widzisz..powiedz mi jak się poznaliśmy.?-zapytałaś patrząc w oczy chłopaka.
-Umm..to było dokładnie dwa lata temu.Chodziłem po centrum handlowym i szłaś chyba z jakąś wycieczka czy coś..w każdym bądź razie była z Tobą jaką starsza kobieta i była jakaś Twoja paczka..znajomych.Śmiałaś się i przechadzałaś gadając ze wszystkimi...
-Jestem z Domu Dziecka.-w końcu powiedziałaś przerywając mu/
-Co.?-zapytał.
-To co się teraz dzieje...jest serio dziwne i mnie przerasta.-powiedziałaś.Nie wiedziałaś jak ubrać to w słowa,żeby go nie urazić czy coś.Patrzył na niego.
-Ale jak to dziwnie.? Od dwóch lat jest praktycznie tak samo.....-przerwał-aaahhh o to chodzi..? Od dwóch lat jest tak samo..chcesz mnie zostawić.?-zapytał zdruzgotany tą myślą.
-Nie nie nie...-powiedziałaś kręcąc głową.-Posłuchaj mnie uważnie..Wiem,że być może mi nie uwierzysz,ale nie umiem Cię dłużej okłamywać.-powiedziałaś uważnie go obserwując.
-Okłamywać.?-przerwał Ci, nie rozumiejąc o czym do niego mówisz.
-Tak naprawdę to wszystko jest dziwne. Jestem z Domu Dziecka i nie jesteśmy ze sobą od dwóch lat.. Tak naprawdę od dwóch lat byłeś z Eleanor.-powiedziałaś spokojnie,ale jąkałaś się. Nie wiedziałaś jak to dokładnie mu opisać.-Pewnego wieczoru,kiedy zapomniałeś o mnie...bo tak w ogóle Ty też byłeś w 'Bidulu'-powiedziała-pokochałam Cię,ale potem zniknąłeś i zapomniałeś o mnie.- powiedziałaś.-Wszystko zaczęło się od tego,że siedziałam na parapecie i ona się zjawiła.-powiedziałaś-Lea,anielica,która przeniosła mnie do waszego domu i mogłam chwile was pooglądać jak żyjecie ,tak z boku, Wy mnie w sumie nie widzieliście,ale mniejsza o to. Wtedy właśnie przyjechała do Ciebie El,dawno się nie widzieliście chyba i ja się jeszcze bardziej zdołowałam,bo kochałam ,znaczy kocham Cię calutkim serduszkiem jak nikogo innego i wtedy Lea znów się zjawiła i powiedziała,że pod jednym warunkiem,którego mi nie zdradziła, może podstawić mnie na miejsce El..-powiedziałaś- i ja się zgodziłam i upadłam,a kiedy otworzyłam oczy leżałam przed domem,a Ty do mnie podbiegłeś...to wszystko Louis jest dziwne. Nie wiem co mam o tym myśleć.-powiedziałaś patrząc na niego.Nawet nie spostrzegłaś kiedy zaczął padać gęsty i gruby śnieg. Chłopak wpatrywał się w Ciebie swoimi wielkimi oczkami i zaniemówił. Zlustrował Cię od góry do dołu i otworzył buzię.Chyba chciał coś powiedzieć,ale za chwilę zamknął i nic nie mówił.Siedzieliście przez dłuższą chwilę w takiej idealnej ciszy.-Louis powiedz coś...-poprosiłaś cały czas trzymałaś jego rękę.Chłopak spojrzał przed siebie. Wstał gwałtownie i stanął przed Tobą.-Proszę..-wyszeptałaś,ale chłopak nadal milczał.


CDN
______________


No Hej. 
Witam w kolejnym imaginie,a raczej jego krótkiej części.
Przepraszam,że tyle na nią czekaliście,ale naprawdę ,ostatnimi czasy, źle się czuję i nie miałam żadnego pomysłu na imagin.Miałam go dodać za jednym razem,ale postanowiłam wam podawkować emocje.XD Mam nadzieje,zę WAm się spodoba mój pomysł. :D Przperaszm,ze smutny,ale tak mnie jakoś naszło ostatnio,ale mam dla Was propozycje...PODAM WAM SWOJEGO EMAILA I JEZELI SAMI PISZECIE IMAGINY,ALBO MACIE CIEKAWE POMYSŁY TO PISZCIE. JA PRZECZYTAM KAŻDĄ WIADOMOŚC I NA PEWNNO NA NIĄ ODPISZE. Jeżeli checie dedykacje,albo coś takiego prosze piszać w komentarzach. :3 Kocham Was,moje małe Aniołki.Mam jeszcze tylko jedną prośbę dodawajcie mojego bloga do obserwowanych.:D
Kocham Was i dziękuje za wytrwałość i wszystkie komentarze oraz wejścia na mojego bloga. Kocham ♥♥


 Jak myślicie ,co powie,zrobi Lou.?Wybaczy czy zostawi.? Jak potoczą się dalej losy.? Jaki Lea postawiła warunek, o którym nawet nie wspomniała.?Czy będzie pisane 'WAM' szczęście.?
A co z fankami.? 


Jeżeli chcecie poznać odpowiedzi na te pytania KOMENTUJCIE.   : - *

NASTĘPNA CZĘŚĆ IMAGINA POJAWI SIĘKIEDY TU BĘDZIE 15 KOMENTARZY.


NEXT PART- 15 KOM.

vashappenin@spoko.pl

zapraszam wysyłajcie mi swoje pomysły, kocham Was.♥
Dziękuje,że ze mną jesyeście i mnie wspieracie we wszystkim.Kocham Was moje Aniołki,Wasze komentarze dająmi kopa do dalszego pisania.

Pozdrawiam, Dropson.

Lot Of Love.

A i jeszcze zapomniałabym. 
Z okazji świąt Bożego Narodzenia pragnę Wam życzyć wszystkiego co najlepsze.Spełnienia marzeń, miłości,czułości,melanżu na sylwestrze,MELO ELO TRZY DWA ZERO, siły takiej od środka ,dzięki której pokażecie im wszystkim na co was stać.Jesteście wojowniczkami lub wojownikami. Pamiętajcie,że macie mnie i zawsze możecie na mnie liczyć. życzę Wam także dobrych ocen i dobrych i mądrych wyborów ,dzięki ,którym ukształtujecie swoją przyszłość.Kocham Wam moje Aniołki.Pamiętajcie,że jesteście silne i idealne.  ! 
NIGDY NIE POZWÓLCIE SIĘ ZMIENIAĆ BO JESTEŚCIE IDEALNE.!

sobota, 26 października 2013

IMAGIN KINGII. :D

Heyy..<3

Mamy nowość.!
A mianowicie Kinia(Merci.:3) poprosiła mnie abym dodała tu jej imagina z Zaynem. Powiem Wam,że czytałam go chyba kilka razy,ponieważ jest sssajebisty.

Kinia poprosiła mnie żebym go udostępniła tu ponieważ chce się sprawdzić w roli pisania imaginów lub imeginów jak to ona mówi.:D więc do dzieła Aniołki.!



Czytać i pisać szczerze co sądzicie o imaginie/imeginie Kingii/Merci. <3


 Tytuł: Forbidden  Love.                                                                                              Autorka: Merci.        
Łapcie moje Merciątko.<3
                         Chłopak z 1D: Zayn Malik.                          
Opis: Zawsze marzymy o pięknej i odwzajemnionej miłości. Spacery przy zachodzie słońca, kolacje przy świecach i obowiązkowo romantyczny film, który Twój partner ogląda tylko ze względu na Ciebie. Ale czy zawsze miłość taka idealna? Co zrobimy, gdy dostaniemy ją od innej osoby? Jest takie powiedzenie "Miłość trzeba przecierpieć". Ale zdecyduj, którego kochasz szczerze?!

Podkład muzyczny: Michael Buble – End of May


______________________


Wiem jedno:  źle robię.  To jest wręcz sprzeczne z dotychczasowymi moimi osobistymi zasadami. Gdzie one się podziały? Gdzie one są, kiedy ich najbardziej potrzebuje? Kiedy wszystko w moim życiu wywróciło się do góry nogami i nie mogę sobie z tym poradzić? To wręcz nierealne. Wystarczyło jego jedno spojrzenie, by zapomnieć o nich. Jak on to robił? Jak to jest możliwe, że jedna osoba w tak krótkim czasie potrafiła mi namieszać w życiu? Trzeba oswoić się z myślą, że nigdy nie będzie tak samo. Oswoić się z myślą, że teraz muszę żyć w ukryciu z poczuciem, że w każdej chwili mogę zostać na tym przyłapana. Życie w kłamstwie.
- Na mnie już chyba czas.-Podniosłam się z kanapy, gdy zauważyłam wybijającą godzinę 20 na zegarze wiszącym na ścianie pokoju. Wzięłam swój telefon leżący na stoliku obok kanapy i schowałam go do prawej kieszonki dżinsów. Chłopak wstał za mną i w ciszy udaliśmy się do wyjścia.
- Może jeszcze na trochę zostaniesz? Smutno mi bez Ciebie... – złapał mnie za nadgarstek i odwrócił w swoją stronę, by spojrzeć głęboko w oczy. Uwielbiałam, a wręcz kochałam gdy patrzył na mnie w ten sposób. Nie miałam wtedy wątpliwości co do jego uczuć i do tego, że nigdy nie pozwoli, by mnie skrzywdzono. Szkoda tylko, że nie mógł temu zapobiec.
- Wiesz, że nie mogę. – szepnęłam, próbując powstrzymać cisnące się do moich oczy łzy. Chwycił mój podbródek, bym spojrzała w jego oczy. W jego zauważyłam smutek i rozczarowanie. Ale nie mogłam temu zapobiec. Nasze twarze dzieliła niewielka przestrzeń. Czułam jego oddech na swoim policzku. Nagle zapragnęłam by przestały nas dzielić te centymetry. Widocznie pomyślał o tym samy, gdyż złożył na moich ustach delikatny pocałunek, powoli pogłębiając go, jakby się czegoś bał. Jego ręce objęły moją talię, przyciągając mnie jeszcze bliżej do jego ciała, "gwałcąc" przy tym nasze przestrzenie osobiste. Mogłam przez to wręcz czuć, jak bije jego serce. Swoje palce wplotłam w jego ciemne włosy. Z czasem nasze usta zaczęły współpracować, pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny. Chciałam, by trwało to wiecznie. Delikatnie przejechałam językiem po jego dolnej wardze. Odpłacił się tym samym, po czym wsunął język w moje rozchylone wargi. I nagle oderwaliśmy się od siebie, łapiąc świeże powietrze. Nie puścił mnie, a jego uścisk nie zmniejszył siły. Schowałam twarz w zagłębienie jego szyi. Jedną dłonią gładził mnie delikatnie po włosach, a drugą wciąż obejmował, jakby się bał, że mnie straci. Ale nie zamierzałam tego robić. Miałam tylko dość tego ukrywania się, robienia wszystkiego w tajemnicy poza wszystkimi. Nawet swojej siostrze nie mogę tego powiedzieć, chociaż mamy bardzo dobry kontakt. Czuję się w tym wszystkim cholernie samotna, nie mam wsparcia w najbliższych.
- Kocham Cię, pamiętaj.
- Ja Ciebie też. Najbardziej na świecie.
- Muszę już iść. – niechętnie wysunęłam się z jego objęć, nie zrywając kontaktu wzrokowego.
- Boję się, że jak tam wrócisz, to zrobi Ci krzywdę. – mówiąc to przejechał kciukiem po moim policzku, na którym widniał czerwony ślad, za bardzo rzucający się w oczy. Odwróciłam głowę delikatnie w druga stronę. Wstydziłam się tego, wstydziłam się to pokazywać przy chłopaku.
- Wiem o tym, wiele razy mówiłeś, ale jeżeli tam nie wrócę, to możemy mieć pewność, że to zrobi.
- Tego bym sobie nigdy nie wybaczył-.Ponownie przyciągnął mnie, przytulając do swojego ciała. Schował twarz w moje włosy, głęboko oddychając.
- Będzie dobrze. – zapewniłam go, składając pocałunek na jego odkrytym obojczyku. 
– Zobaczymy się niedługo, obiecuję.
- Chciałbym Ci wierzyć, ale oboje wiemy jaki on jest.
- Będę ostrożna. Zaufaj mi, proszę. Kocham Cię, Zayn.
- Ufam Ci, to się nie zmieni. Martwię się. – złożył delikatny pocałunek na moim nosie i się smutno uśmiechnął. 
 – Ja Ciebie również [T.I.].

~ * ~

Weszłam do mieszkania najciszej, jak to było możliwe. Nie chciałam budzić Willa, chłopaka z którym aktualnie byłam w związku, a raczej w jego nieudanej podróbce. Było dopiero w pół do 21, ale i tak było już ciemno. Nawet nie zapaliłam światła, nie chciałam go budzić. Wiem, że rozmowa z nim nie będzie łatwa. Po nim mogę się spodziewać dosłownie wszystkiego, ale na razie o tym nie chciałam myśleć. Zdjęłam z nóg buty i cicho odłożyłam je pod szafką w korytarzu. Po drodze wstąpiłam do łazienki, gdzie w koszu na rzeczy do prania, pozostawiłam ubrania z dnia dzisiejszego. W samej bieliźnie, najciszej jak mogłam, udałam się po schodach do sypialni, by z szafy wziąć czystą pidżamę. Nie zamierzałam się jeszcze kłaść spać, ale nie chciałam by Will mnie widział w samej bieliźnie. Wstydziłam się tych śladów, które pozostawił mi na udach i brzuchu po wczorajszej kłótni. Nie bolały tak bardzo, ale gdy na nie spojrzałam płakać mi się chciało. Nie powiedziałam o tym Zaynowi, nie chciałam go jeszcze dodatkowo martwić. Wystarczyło mi to, że zobaczył siniaka na policzku. Żalu w jego oczach nie zapomnę chyba do końca życia.W sypialni paliła się tylko mała lampka umieszczona na etażerce przy łóżku. Zdziwiłam się, Will zwykle nie zostawiał zapalonego światła. Dopiero gdy spojrzałam w głąb pokoju zrozumiałam , że nie świeci się nadaremno. Na krześle w przy stoliku siedział właśnie on, ze złożonymi rękoma na klatce piersiowej. Gdy mnie zobaczył, tylko jego wzrok utknął na mnie, jakby chciał zapamiętać jak najwięcej szczegółów. Dobrze, że ta lampka nie dawała mocnego światła, przez co ślady nie były aż tak bardzo widoczne. Szybko odszukałam pidżamę i ją na siebie nałożyłam. Od bardzo dawna nie widział mnie prawie bez ubrań. W ciszy mi się przyglądał, jego wzrok mnie palił, aż w końcu postanowił się odezwać.
- Gdzie. Ty. Kurwa. Byłaś? – każde słowo akcentował przed obawą, że go niedosłyszę, jednak w jego głosie nie można było usłyszeć złość. Mówił to wyjątkowo spokojnie. Przez moje ciało przeszedł dreszcz strachu.
- U przyjaciółki. Chyba jeszcze mogę ją odwiedzać.
- [I.T.P.], tak? No popatrz, dzwoniłem do niej, nie było Cię u niej. Pytam się, gdzie ty kurwa byłaś całe południe? Wiesz, że nie znoszę kłamstw, więc je sobie daruj!
- Will, nie będziesz mnie śledził na każdym kroku. – westchnęłam cicho i spięłam długie włosy w koński ogon gumką, która leżała na szafce obok mnie. Chłopak wstał z krzesła i podszedł do mnie. Serce zaczęło mocniej bić, bałam się go, cholernie sie go bałam. Po wczorajszym dniu strach się tylko nasilił sprawiając, że zaczęłam go powoli nienawidzić. Tyle czasu od pierwszego uderzenia. Nie wiem, jak mogłam kiedyś kochać tego człowieka…
- A właśnie, że będę Cię śledził! Jesteś moją dziewczyną, mam prawo wiedzieć gdzie jesteś, co robisz, z kim spędzasz czas i masz odbierać ten pierdolony telefon, kiedy do Ciebie dzwonię!
- Sądząc po Twoim ostatnim zachowaniu, jestem twoją dziewczyną tylko słowem, a nie uczuciem. – zacisnęłam wargi w jedną linię i gdy już miałam się odwrócić i iść na dół do salonu obejrzeć jakiś film, on złapał mnie mocno za nadgarstek i przyciągnął do siebie. Zabolało. Mimo, że to tylko nadgarstek, nagle poczułam jak robi mi się słabo.
- Jeszcze chwila i te uczucia się zmienią!
- Przemocą nic nie załatwisz. – powiedziałam prawie przez łzy.
- Czyżby?-Wyrwałam nadgarstek gdy poczułam, że jego ucisk maleje i zbiegłam po schodach na dół. Szedł za mną. Dlaczego nie mogę do nikogo zadzwonić, by mi pomógł?! Dlaczego moja rodzina uważa Willa za idealnego faceta, gdy tymczasem życie z nim jest istnym piekłem?! Dlaczego nie chcą mi wierzyć, kiedy im to wszystko mówię?! Własnej córce nie wierzą...W ostatniej chwili złapał mnie za rękę i uderzył mnie prosto w twarz dłonią zaciśniętą w pięść. Nie musiałam dusić w sobie łez, od razu spłynęły po moich policzkach. W tej sytuacji nie potrafiłam ich powstrzymać.
- Ostatnim raz się takim tonem do mnie zwróciłaś! – wskazał na mnie palcem z groźną miną wymalowaną na twarzy i z powrotem poszedł na pierwsze piętro, zostawiając mnie zupełnie samą w salonie na podłodze, z jeszcze bardziej obolałym policzkiem. Łzy ciągle spływały po policzkach. Nie rozumiałam, dlaczego właśnie taki scenariusz napisał mi los.Przyłożyłam do twarzy zimną szklankę, która stała w kuchni na blacie, by zmniejszyć opuchliznę, ale to i tak już niewiele da. Mogłam tylko próbować. Byłam bezsilna. Po tym położyłam się na kanapie w salonie i przykryłam grubym, wełnianym kocem, który leżał na fotelu złożony w kostkę. Noc była chłodna. Ostatnio nawet przestało mi to przeszkadzać, nie czułam nic, oprócz rosnącej pustki w sercu. Jedynie obecność Zayna rozpalała moje wszystkie uczucia i zmysły, rozbudzał je jakby z zimowego snu. Tylko on to potrafił. Nie do wiary, z jaką łatwością mu to przychodziło. Zaczęłam wspominać, jak to się wszystko między nami zaczęło z lekkim uśmiechem na twarzy. To był pierwszy raz, kiedy Will podniósł na mnie swoją rękę. Po tym pobiciu czułam się jeszcze gorzej, niż po wypadku  samochodowym. Zdecydowanie to było najgorsze. Wtedy mi się udało uciec. Nie było to proste, biorąc pod uwagę boląca kostkę lewej nogi. Błąkałam się po ulicach Londynu bez celu aż wreszcie spotkałam Zayna, który widząc mnie w takim stanie zawiózł mnie do szpitala. Jeszcze w tym czasie był mi zupełnie obcy. Wtedy uważałam to za drobiazg, że za parę dni poczuje się lepiej, ale w szpitalu okazało się, że ta wizyta wyszła tylko na moją korzyść . Od tamtej pory regularnie oraz przede wszystkim w tajemnicy spotykałam się z Zaynem, byłam mu bardzo wdzięczna, gdyby nie on pewnie teraz byłoby ze mną źle. Wspierał mnie i nie pozwalał, bym się poddawała i załamywała. Bym była silna. Powoli zakochałam się w nim. To się po prostu stało, nie sądziłam, że jeszcze poczuję w sercu uczucie, zwane miłością. Teraz nasuwa się pytanie, dlaczego w ogóle jestem z Willem? Poznaliśmy się na grillu u kolegi z jednej szkoły. Kochałam go. Z całego serca go kochałam i chyba ze wzajemnością, ale wszystko się zmieniło, kiedy zamieszkaliśmy razem. Zaczął mnie traktować jak rzecz, jak przedmiot którego mógł użyć, gdy tylko chciał. Wiele razy próbowałam od niego odejść, ale nigdy to się dobrze nie kończyło. Boję się, że teraz sytuacja znowu się pogorszy i posunie się do gorszych czynów a co gorsze, zrobi krzywdę Zaynowi gdy się dowie. Dlatego staram się być ze wszystkim ostrożna. Ale po dzisiejszym dniu straciłam jakąkolwiek nadzieję na poprawę. Ile można udawać przed wszystkimi, że jest się silną?Nie mam siły.Poddaję się

.~ * ~

- Co Ci ten drań zrobił!? – usłyszałam zszokowany głos Zayna oraz złość w oczach, kiedy otworzyłam drzwi wejściowe.
- Co ty tutaj robisz? Przecież Will może wrócić w każdej chwili. – chwyciłam go za rękaw czarnej, skórzanej kurtki i wciągnęłam do domu, zamykając drzwi, by przypadkiem żaden z naszych wścibskich sąsiadów nie zobaczył nas. Od razu by poinformowali mojego... Nawet to słowo nie może mi przejść przez usta.
- Nie obchodzi mnie to! Niech mnie zobaczy! On się nad Tobą znęca! [T.I.], proszę Cię, idź z tym na policję, inaczej zrobię to za Ciebie.
- Zayn, nie potrafię… to trudniejsze niż Ci się wydaje
.- Serce mi pęka gdy Cię taką widzę, bo nie mogę Ci pomóc.
- Nie mów tak, bardzo mi pomogłeś. Robisz to cały czas. – chwyciłam jego twarz w dłonie i spojrzałam głęboko w oczy. Następnie zbliżyłam swoją twarz do jego i złożyłam na ustach delikatny pocałunek. Bez zastanowienia się odwzajemnił go.
- Za ile... on wróci ? Gdzie w ogóle poszedł?-Nawet nie mówi o nim po imieniu, tylko zwykłe, puste, beznamiętne on.
- Powiedział tylko, że musi coś załatwić i niedługo wróci. Zayn, może to zrobić w każdej chwili, a gdy nas zobaczy razem…
- Nie boję się go. Niech nie uważa się za lepszego, bo nim nie jest. Przyszedł czas, by ktoś mu to w końcu pokazał!- Mulat nie wyglądał jakby żartował. Martwiłam się, że zrobi coś, przez co stanie mu się krzywda. Tego bym sobie nie wybaczyła.
- Zayn, nie porywaj się z motyką na słońce. Wiesz, że się o Ciebie martwię i nie daruję sobie tego, gdyby ten dupek Ci coś zrobił. – spojrzałam mu w oczy, a jedną ręką chwyciłam jego dłoń, splatając palce.
- Wiesz już co czuję na każdym spotkaniu z Tobą… coraz to nowy ślad na policzku, czy na ciele. Chodź ze mną na policję. Teraz. To nie jest normalne, a w takim tempie do końca życia się od niego nie uwolnisz. Proszę Cię. To Ci na pewno nie zaszkodzi. - Zawahałam się. Nie potrafiłam od tak iść na policję i złożyć zeznania przeciw Willowi. To nie tak, że nie chciałam się od niego uwolnić. Chciałam, naprawdę chciałabym się poczuć wolna i szczęśliwa. Bym wracając do domu  nie czuła się nie pewnie, bym nie czuła strachu. Bym pewnego dnia weszła normalnie do domu, podeszła do swojego ukochanego i złożyła namiętny pocałunek na ustach z tęsknoty, która została wywołana parogodzinną nieobecnością. By serce przestało tak mocno bić, kiedy staję przed drzwiami. Bym mogła schować się w jego ramionach, poczuła się bezpieczna i co najważniejsze… bym po prostu była sobą, nikogo nie udawała.
- W porządku. – zgodziłam się tylko ze względu na Zayna. To z nim chciałam spędzić swoje życie. Poczułam to. Głęboko w sercu. – Pójdziesz ze mną?
- Pewnie.Przytulił mnie mocno do siebie i od razu wszelkie obawy zniknęły. Na chwilkę. Do domu z wielkim hukiem wparował do mieszkania Will. Widząc nas w swoich objęciach, w jego oczach aż zapłonęła złość.
- Co to kurwa ma znaczyć?! Wychodzę na pół godziny, a ty już sobie jakichś kolesi sprowadzasz?!- Spojrzałam przerażonym wzorkiem na Zayna, bo właśnie zostaliśmy przyłapani na zdradzie, lecz on wydawał sie tą sprawa wcale nie poruszony.
- Koleś, wyluzuj! [T.I.] to moja kuzynka. Chyba mi nie zabronisz się z nią spotykac, po tym, jak pół roku się nie widzieliśmy.-Twarz Willa jakby nagle złagodniała. Uwierzył w to? Naprawdę w to uwierzył?
- Mam nadzieję, że mówisz prawdę.
- Nie mam powodów by kłamać. A teraz pozwolisz, zabiorę [T.I.] na spacer. Musimy coś załatwić.-Zayn, co ty kombinujesz?
- Bierz ją. - chłopak beznamiętnie wzruszył ramionami i udał się do kuchni.
- A więc... Ubieraj się. - te słowa Zayn wypowiedział do mnie, puszczając perskie oczko z szerokim uśmiechem na ustach.

~ * ~

- Zayn?
- Tak?
- Ucieknijmy.
- Gdzie?
- Gdziekolwiek. Jak najdalej stąd.
- Teraz gdy wreszcie po złożeniu zeznań na policji jesteś wolna, możemy to robic. Dla Ciebie wszystko.
- To wspaniałe uczucie. Wolność.-Odetchnęłam głęboko, zbierając w płucach jak najwięcej świeżego, leśnego powietrza, podczas wspólnego spaceru z Zaynem. Nie sądziłam, że po złożeniu zeznań na policji i zatrzymaniu Willia, poczuje tak ogromną ulgę na sercu. Kamień ciążący na nim w końcu spadł, pozostawiając mnie wolną, szczęśliwą. Gdyby nie Zayn, nigdy bym się nie odważyła na ten krok. Nadal bym tkwiła w strachu i niepewności przed kolejnym dniem. Teraz to tak po prostu zniknęło.Poczułam ucisk na biodrze, a już po chwili przede mną stał Zayn z najpiękniejszym uśmiechem, jakie mi było dane zobaczyć na jego idealnej twarzy. Brązowe oczy połyskiwały, a usta ułożyły się z wesołym uśmiechu.
- Kocham Cię, wiesz?
- Oczywiście, że wiem.- Mulat objął mnie w pasie przyciągając do siebie, natomiast ja objęłam go wokół szyi i pozwoliłam, by nasze usta połączyły się w namiętnym pocałunku. Po raz pierwszy od dłuższego czasu poczułam przysłowiowe motylki w brzuchu, bicie serca, które radowało sie na myśl, że resztę życia spędzę tylko z Zaynem, ciało które potrzebowało jego obecności o dotyku.
Teraz nic się nie liczyło, tylko on.
Kocham go.



niedziela, 13 października 2013

Imagin z Harrym. // + 18. Z Ankiety.Część 2. :) for zboczuszkiii. :3

-Z Ciebie.-odpowiedziałaś gryząc go lekko w szyje.
-Zamiana ról..-powiedział i Was odkręcił. Spojrzałaś na niego pełna pożądania.-Zobaczymy kto się będzie teraz śmiał.-wyszeptał sexownie przez co przyciągnęłaś go do siebie jeszcze bliżej siebie. Zaśmiał się.
-To nie moja wina,że strasznie mnie pociągasz.-szepnęłaś i zgięłaś nogę w kolanie,dotykając przy okazji krocza Harrego. Chłopak przymknął oczy,rozchylił wargi i wyjęczał Twoje imię.Zachichotałaś.
-Dobrze.Skoro chcesz..oddaje Ci teraz dominacje..-wyszeptał gryząc delikatnie Twój obojczyk,a Ty z uśmiechem popchnęłaś go na stolik.Styles posłusznie się o niego oparł.
-Siadaj na nim,Styles.-powiedziałaś głosem pełnym pożądania.W powietrzu dało się wyczuć zapach dwóch spragnionych siebie ciał.Posunął się dalej i posłusznie wykonał polecenie.Usiadłaś na nim okrakiem i już na samym wstępie poruszyłaś biodrami sprawiając,że erekcja Harrego wciąż rosła. Chłopak odchylił głowę na bok.Przejechałaś paznokciami po jego torsie z uśmiechem i zaczęłaś go delikatnie i czule całować co rusz ruszając biodrami. Poczułaś jak  penis Harrego wbija Ci się w udo więc zwinie zeskoczyłaś z jego ud i jednym ruchem ściągnęłaś z niego bokserki. Ujęłaś jego przyrodzenie w rękę i mocno ją ścisnęłaś.Chłopak wygiął kręgosłup w łuk i jęknął Twoje imię. Uśmiechnęłaś się i zaczęłaś poruszać ręką. Po kilku chwilach słyszenia jęków Harrego przejechałaś językiem po całej długości jego przyjaciela.Styles jęknął najgłośniej jak dotychczas,a Ty powtórzyłaś czynność i zaśmiałaś się. Zaczęłaś delikatnie i bardzo wolno pieścić go językiem.
-[T.I]-syknął przez zaciśnięte zęby.-Szybciej...błagam.-szeptał i zaczął się wić z przyjemności jaką mu dawałaś.Jeszcze chwilę się z nim 'pobawiłaś' ,a następnie wzięłaś całe jego przyrodzenie do ust i mocno je zassałaś.Harry zawył z przyjemności i dłonie zacisnął w pięści.Zaczęłaś ruszać głową w górę i w dół.Harry wplótł ręce w Twoje włosy nadając Twojej głowie  określonego rytmu,dodatkowo wypchnął biodra do góry. W pewnym momencie poczułaś,że członek Harrego zaczyna drżeć. Wyjęłaś go z buzi i spojrzałaś na twarz Harrego.Błogi uśmiech,przymknięte powieki,zaczerwienione policzki i przyśpieszony oddech.Uśmiechnęłaś się.
-Teraz moja kolej,Maleńka.-szepnął szybko i usiadł na stole przyciągając Cię do siebie.Jednym ruchem ręki odpiął Twój stanik i uwolnił Twoje piersi.Uśmiechnął się szeroko i delikatnie musnął Twoje usta.Oddałaś pieszczotę i poczułaś rękę Harrolda na swojej piersi.Delikatnie jej dotykał sprawiając,że stado motylków wariowało w Twoim brzuchu.Zadrżałaś.Delikatnie uszczypnął Cię w brodawkę sutkową i przygryzł Twoją wargę co spowodowało jęknięcie w jego usta i wzrost podniecenia w Twoim ciele. Nikt jeszcze Cię nie dotykał w tak intymne miejsca.Tak to prawda.Harry był pierwszym chłopakiem,który dotykał Twoich nagich piersi,pocałował Cię,rozebrał Cię,widział Cię nago,ale Tobie to odpowiadało. Ty naprawdę go kochałaś.Wypchnęłaś biust do przodu i wtargnęłaś językiem do buzi Harrego.Wasze języki współpracowały ze sobą. Chłopak zeskoczył ze stołu i  posadził Cię na nim.Nie przerywał pocałunku i uśmiechał się.Nadal pieścił Twoją pierś,a następnie przeniósł się na drugą pierś.Jęknęłaś ponownie i przyciągnęłaś go do siebie jak najbliżej się dało.Harry nagle przerwał pocałunek i spojrzał w Twoje oczka. Nie mogłaś oderwać od niego wzroku i położyłaś dłonie na jego policzkach. Ponownie złożyłaś delikatny pocałunek na jego malinowych ustach. Oddal pocałunek z uśmiechem.
-Uwielbiam Cie.-wyszeptał w Twoje usta i przejechał dłonią wzdłuż kręgosłupa. Uśmiechnęłaś się i przejechałaś językiem po jego górnej wardze. Zamruczał i rozchylił usta dając Ci pozwolenie na wstęp do jego buzi. Chłopak delikatnie gładził Twoje boki i zatrzymał się na górnej gumce od koronkowej bielizny. Delikatnie podważył ja palcem i wkradł się pod materiał bielizny. Zadrżałaś. Jego delikatnie palce dotykały Twoich pośladków i delikatnie Cie uszczypnął. Podskoczyłaś delikatnie z cichym jękiem. Zachichotał w Twoje usta i jednym ruchem ściągnął Twoje majtki. Zaczerwieniłaś się i nie przerywałaś pocałunku. Subtelnie wsunęłaś język do jego buzi i gładziłaś nim jego policzki.Styles mruczał i uśmiechał się. Przysunął Cie na początek drewnianego stołu i przerwał pocałunek. Rozchylił Twoje uda i wypełnił przestrzeń miedzy nimi swoim ciałem. Delikatnie w Ciebie wszedł. Patrzył uważnie na Twoja twarz. Przymknęłaś oczy i delikatnie wbiłaś paznokcie w jego plecy. Poczułaś ja Harry swoim wielkim członkiem powoli i delikatnie przebija Twoja błonę dziewicza. Poczułaś ból. Zacisnęłaś oczy.
-Może ja...-zaczai.
-Nie. Nie przerywaj.-wyszeptałaś i starałaś się nie myśleć o tym wszystkim. Harry delikatnie i czule Cie całował i pieścił swoim dotykiem Twoje pośladki. Wszedł  w Ciebie głębiej.  Ból się nasilał. W twoich oczach zebrały się łzy,ale nie chciałaś płakać. Kiwnęłaś głową,ze jest okey. Harry ponownie posunal się do przodu. Jęknęłaś,ale to wcale nie był jęk rozkoszy, a istnego,w czystej postaci,bólu. Harry starał się Cie rozluźnić i delikatnie,opuszkami palców,dotykał Twojego ciała.
-Rozluźnij się.-szepnął Ci na ucho,a Ty go posłuchałaś. Jednak nie wychodziło Ci to najlepiej. Harry przestał się na chwile ruszać abyś mogla się przyzwyczaić do zaistniałej sytuacji. Ciągle szeptał Ci czule słówka na ucho i smyrał ciało. Ból powoli zaczął ustępować rozkoszy i dziwnemu ciepłu,które zaczęło się rozlewać po Twoim ciele. Harry w pewnym momencie się wycofał i powtórzył czynność. Wyraz Twojej twarzy natychmiast się zmienił. Oczy miałaś leciutko przymknięte,a wargi delikatnie rozchylone. Harry się uśmiechnął i powolutku zaczął się poruszać w Tobie jednocześnie całując Twoja szyje i podgryzając skore. Zamruczałaś.  Objęłaś jego biodra nogami co spowodowało,ze chłopak wszedł w Ciebie cala długością. Jęknęłaś głośniej niż się spodziewałaś.
-Teraz będzie już tylko lepiej.-szepnął do Twojego ucha tym swoim podniecającym głosem. W pewnym momencie zaczął wykonywać ruchy biodrami w tył i w przód. Jedna ręka przejechał po  Twoim brzuchu i zatrzymał ja dopiero na Twojej ,jędrnej piersi. Chlopak w pewnym momencie przyssał sie do Twoich ust i zaczal wykonywac coraz szybsze ruchy. Zaczelas jeczec w jego usta i nie bylas w stanie oddac pocalunku. To bylo dla Ciebie nowe przezycie. Nie mialas pojecia jak sie zachowywac,a do tego bylas pijana. Wiec po prostu oddalas w rece Harrego.
-Jęcz moje imię.-nagle uslyszalas.-jecz dla mnie.-Harry szeptal w Twoje ucho. Posłusznie wykonalas polecenie i czulas sie jak w raju. Styles ciagle przyspieszal. W pewnym momencie sie zatrzymal i wyszedl z Ciebie.
-Zmiana pozycji.-uśmiechnął się.- jedna jest nudna.-powiedział i zsadzil Cie ze stolu. Polozyl sie na nim i powiedzial abys weszla na stol. Wykonalas polecenie zagryzajac warge.-Usiadz na nim.-szepnal z lobuzerskim usmiechem. Zgryzlas warge i pocalowalas go,a nastepnie powoli i delikatnie usiadlas na Harrym okrakiem czujac jak penis Loka sie w Ciebie wbija i daje Ci ogromna przyjemnosc. Uslyszalas jekniecie z ust zielonookiego. Zasmiala sie i zaczelas poruszac sie w gore i w dol. Harry odchylil glowe do tylu i zlapal Cie za biodra nadajac rytmu odpowiedniego dla niego. Nie nalezal on do wolnych. Wasze jeki rozchodzily sie po magazynku,a spocone ciala delikatnie sie o siebie ocieraly. Oparlas sie na rekach na biodrach Harrego zeby bylo Ci wygodniej i odchylilas glowe do tylu z przymknietymi oczyma i rozchylonymi wargami,z ktorych wydobywaly sie jeki sygnalizyjace orgazm. Poczulas jak czlonek Harrego,ktorym wlasnie mocno sie w Ciebie wbił,drży coraz mocniej i intensywniej. Zacisnelas palce na jego biodrach ,a Harry mocno pociagnal Cie za biodra do dolu. Spowodowalo to jedno. Doszliście w tym samym czasie z glosnym jekiem na ustach. Wasze soki milosne wymieszały się ze soba. Harry lezal z przymknietymi powiekami,potarganymi włosami,zaczerwienionymi policzkami i szybkim oddechem.Uniósł delikatnie biodra do góry dajac Ci sygnał,ze chce wyjsc z Ciebie. Zeszlas z niego sprawiajac,ze penis Harrego znow był na wolności.
-Chodź do mnie Młoda.-wyszeptał wyciągając ręce. -To był najlepszy sex w moim życiu.
- W moim tez,Harreh.pomińmy fakt,ze pierwszy..-odszeptałaś kładąc się na nim. Zaśmialiście sie.Spojrzałaś na niego i delikatnie musnęłaś jego wargi. Przytulił Cie.
-Jesteś najlepsza.-wyszeptał ponownie i zaczął się bawić Twoimi włosami. Zamruczałaś i zrobiłaś mu ostatnia malinka na szyi po czym zeskoczyłaś z niego.
-Wracamy się teraz zajebiście na zajebistej imprezie.-oznajmiłaś i ubrałaś swoja bieliznę. Harry przyglądał Ci sie uważnie i z uśmieszkiem na ustach. Podszedł i pomógł Ci z zapięciem od stanika. Przy okazji czule cmoknął Cie w kark i poprawił włoski.
-Kochany jesteś.-wyszeptałaś odwracając się i czule go całując. Oddal pocałunek z uśmiechem. Następnie sam ubrał bokserki. Zakładając pończochy uśmiechnęłaś sie przypominając sobie co działo się zaledwie kilka minut temu. Po nie całych pięciu minutach byliście gotowi.
-Zatańczymy.?-zapytał z uśmiechem.
-Jasne.-powiedziałaś słodkim tonem. Wychodząc z klubu od razu ruszyliście na parkiet. Wasze ciała ponownie się ze sobą stykały i ocierały o siebie. Podobało Wam się to. Po kilku piosenkach wróciliście do stolika gdzie siedzieli zmęczeni i upici chłopcy.
-Witam.-przywitałaś się z nimi i usiedliście na swoich miejscach.
- Gdzie wy tyle byliście.?-zapytał Liam.
-Striptiz się troszkę przedłużył.-Harry się łobuzersko uśmiechnął. Chłopcy zachichotali pod nosem,a Ty się zaczerwieniłaś. Wypiliście kolejnego drinka i kolejnego i kolejnego i kolejnego. Teraz wszyscy byliście schlani w sześć dup. Gadaliście od rzeczy i śmieliście sie. W pewnym momencie Niall poprosił Cie do tańca. Zgodziłaś sie. Tańczyliście wygłupiając sie i śmiejąc. Niall był najlepszym przyjacielem jakiego mogłaś sobie wymarzyć. Nie pomijając pozostałych chłopców. Oni byli dla Ciebie najbliższa rodzina. Nagle w głośnikach rozbrzmiała 'kocia' muzyka. Niall przyciągnął Cie do siebie łapiąc za biodra. Uśmiechnęłaś sie kokieteryjnie i zaczęłaś wykonywać kocie ruchy dostosowując się do ruchów Nialla.
-Liam...wybacz,ale Twoja siostra to cholernie gorąca dupeczka. -powiedział Zayn i ruszył na parkiet. Zaszedł Cie od tylu i przytulił tańcząc razem z wami. Odkręciłaś głowę przez ramie i uśmiechnęłaś się do niego,a on odwzajemnił uśmiech. Harry Was bacznie obserwował,a wy sie świetnie bawiliście. W pewnym momencie odkręciłaś się przodem do Zayna i uśmiechnęłaś się. Niall nie poczuł sie urażony ani nic. Przytulił Cie od tylu. Po tej piosence roześmialiście sie i wróciliście do stolika.
-Szalejesz młoda.- skomentował Louis uśmiechając się.
- Trzeba się wyszaleć za młodu..-puściłaś mu oczko. Zauwazylas,ze Liam ciagle patrzy na dziewczynę,którą wczesniej upatrzyl Harry.
-Zaraz wracam chłopcy.-powiedziałaś i wstalas.
-Gdzie idziesz.?-zapytał Liam lekko zmartwiony.
-Braciszku nie martw sie . Zaraz wrócę.-uśmiechnęłaś sie do niego. Przeszlas przez caly klub i dosiadlas sie do stolika gdzie siedziala ta dziewczyna.
- Hej. Wolne.?-zapytałaś.
-Tak. Siadaj.-powiedziala dziewczyna z brazowymi falami i slodkim usmiechu.
-Jestem [T.I].-przedstawilas sie.
-Ja jestem Danielle,a to moje przyjaciolki Perrie,w skrocie Pezz and Eleanor, w skrocie El.-usmiechnela sie,a dziewczyny sie przywitaly.
-Jak zabawa.?-zapytalas chcac zlapac jakis temat.
- A wysmienicie.-usmiechnela sie Perrie- a bylo by jeszcze lepiej gdybys przedstawila mnie Zaynowi.-puscila mi oczko. Zasmialyscie sie.
-Skoro mowa o chlopcach to Dani strasznie sie podobasz mojemu bratu.-zaczelam rozmowe.- Tyle,ze on jest niesmialy i pewnie boi sie do Ciebie zagadac. Wiele przeszedl w zyciu. Wiec zapraszam Was do naszego stolika.-usmiechnelas sie slodko do nich,a dziewczyny szeroko usmiechnely.
-Bardzo chetnie.-usmiechnela sie El. Wstalyscie. Dziewczyny wziely swoje drinki i udalyscie sie do stalika chlopcow. Zayn szturchnal Nialla wskazując na dziewczyny.
- Chlopcy to sa Danielle Eleanor i Perrie. Bardzo chciały Was poznać wiec zaprosilam je do naszego stolika.
-Siadajcie. -usmiechnal sie Louis. Danielle usiadla obok Liama,Pezz Zayna,a El Louisa. -Dobra im skolowalas laski...a ja.?!-zapytal Niall udajac zalamanego.
- Musisz sobie sam poradzic.-zasmiala sie Perrie. I tak wam zlecialo reszty imprezy. Na rozmowie,wygłupach i smiechach. Oczywiście nie obyło sie od tańców i wygłupów
na parkiecie.
-Niestety ja musze juz wracac. Jutro nagrywamy kolejne kawalki na plyte z dziewczynami.-powiedziala Perrie odczytujac sms.
-Odprowadze Cie.-powiedziala ochoczo Zayn.
-W takim razie my tez bedziemy sie juz zbieraly.-powiedziala Dani i El.
-W takim razie Was odprowadzimy powiedział Louis z uśmiechem.
z usmiechem.
-Nie trzeba. Nie psuj sobie zabawy.-powiedziala El.
-Zabawa sie zepsuje kiedy zostawisz mnie samego.-odpowiedzial kokieteryjnie i zachichotali oboje. W klubie z calej ich paczki zostali tylko Ty,Niall i Hazz. Cala wasza trojka pobawila sie jeszcze godzine i udaliscie sie do domu Twojego i Liama. Chlopcy  odprowadzili Cie i udali sie do swoich domow. Zasnelas na kanapie w salonie szybciej niz myslalas. Rano obudzil Cie zapach swiezych nalesnikow. Poderwalas sie z kanapy i udalas sie do kuchni. Zobaczylas Liama samzacego nalesniki.
- Wiatj spiaca krolewno.-usmiechnal sie do Ciebie.
-Ciszzz. Nie tak glosno.-powiedzialas dotykajac glowy.
-Uuuu..moja siostrzyczka ma pierwszego kaca.-zasmial sie.
-Daj mi wody.-poprosilas szeptem,a Liam z usmiechem wykonal polecenie. Napisalas sie i opuscilas kuchnie. Udalas sie na gore. Od raz zrzucilas z siebie wszystkie ubrania i dodatki i zostalas w samej bieliznie. Udalas sie do lazienki,ktora byla polaczona z Twoim pokojem. Zdjelas z siebie bielizne i wrzucilas ja do kosza na brudy. Odkrecilas letnia wode pod prysznicem i weszlas do kabiny. Delikatnie i dokladnie myslas swoje cialo,a nastepnie wlosy. Po kilku minutach zakonczylas prysznic. Cialo owinelas wielkim i miekkim ,bezowym recznikiem. Wlosy rozczesalas i wysuszylas,a nastepnie spielas gumka. Owinieta w recznik i z usmiechem na twarzy ruszylas do pokoju. Otiwerasz drzwi do swojego krolestwa,a tam na lozku siedzi Harry.
-oooo...co Ty tu robisz.?-zapytalas.
-Chcialem pogadac.-powiedzial.
-Pozwolisz sie,ze ubiore.?-zapytalas.
-Pewnie. Ubieraj sie.-powiedzial.
-Idz na dol. Zaraz zejde do Ciebie.-powiedzialas.
-Ja pojde do lazienki na chwile.-powiedzial i wyszedl z pokoju. Szybko naciagnelas na sobie bielizne,a nastepnie ubrania. Wzielas pierwsze lepsze z brzegu. Po chwili w drzwiach stanal Harry i zapukal.
-Wejdz.-powiedzialas i usiadlas na lozku.
-Wiec..mozemy pogadac.?-zapytal.
-Jasne. Mow o co chodzi.-powiedzialas.
- Jak po imprezie.?-zapytal.
-Dobrze. Główka boli-powiedziałaś z uśmiechem.-A Ty jak sie trzymasz.?
-No wlasnie chcialem poruszyc pewien temat.-mial zaczac mowic,ale przerwalas mu.
-Ty wiesz,ze ja nic nie pamietam.-Harry spojrzal na Ciebie skupiony.
-Nic.?-zapytal.-Nic a nic.?-powiedzial cieniutkim glosem.
-Nic.-powiedzialas drapiac sie po glowie.
-Nawet tego co miedzy nami zaszlo.?
-A co zaszlo.?-w tym momencie wszystko Ci sie przypomnialo,ale bylas swiecie przekonana,ze Harry nic do Ciebie nie czuje wiec klamalas dalej.
-Nnnnic.-powiedzial po dluzszej chwili.-Wybacz musze juz isc.-powiedzial i wyszedl z pokoju,a potem z domu. Polozylas sie na lozku i przeklinalas sama siebie,ze sie na to zgodzilas. A co jezeli wasza przyjazn sie zepsuje. ? Co jezeli teraz te wszystkie lata pojda w pizdu.? Zebraly Ci sie lzy w oczach,ale szybko je odpedzilas.
'Bedzie dobrze.'-powtarzalas sobie w mysli. Nie wiedziałaś co będzie dalej.Twoje myśli w jednym momencie się zlały w jedno i nic nie mogłaś z siebie wydusić.Leżałaś na łózku sparalizowana własnymi myslami.Nie sądziłaś,że tamten numer coś znaczył dla Harrego.Chłopaka,który mógł mieć każdą dziewczynę.Nie mogłaś w to uwierzyć.Znaczy..harry nie powiedział Ci w prost,że to coś dla niego znaczyło,ale Ty mogłaś to wyczuć patrząc na niego.Patrząc w jego oczy,Nic nie wyrażały.Odwołałaś dzisiejsze wszystkie spotkania i ubrałaś stare i za duże na Ciebie dresy Liasia.Zeszłaś na dół i usiadłaś na kanapie.
-Hej,co jest.?-zapytał zmartwiony Liam siadając obok Ciebie.Nie zareagowałaś,ponieważ zamysliłaś się.-Halloo...-pomachał Ci dłonią przed twarzą.
-Co.?-zapytałaś patrząc na niego.
-Co jest.?-zapytał zmartwiony.
-Nic.- zmusiłaś się do uśmiechu.
-Znam Cię nie od dziś.Nosisz moje,stare dresy i siedzisz zamyślona.
-Liam..naprawdę nic mi nie jest.-powiedziałaś patrząc w jego brązowe oczka.
-Dobrze.Nie chcesz to nie mów,ale pamiętaj,że zawsze możesz na mnie liczyć.-powiedział i przyciągnął Cię do siebie.Wtuliłaś się w niego i uśmiechnęłaś się pod nosem.
-Wiem.-powiedziałaś.
-Posłuchaj zaraz wychodzę. Musimy powtórzyć nagrania na nową płytę.Wrócę wieczorem.Obiad masz w lodówce.Zajmiesz się sobą dziś czy mam podesłać do Ciebie Danielle.?-zapytał z poważną miną.
-Nie.Dam sobie rade.-powiedziałaś z lekkim uśmiechem.
-Na pewno.?-zapytał patrząc Ci w oczy.
-Tak.Leć już,bo się spóźnisz.-powiedziałaś pokazując dłońmi żeby już zmykał.Liam uśmeichnął się i wstał z kanapy.Ubrał buty i odebrał od kogoś telefon.Słyszałaś tylko urywki
-Na pewno.?-zapytał patrząc Ci w oczy.
-Tak.Leć już,bo się spóźnisz.-powiedziałaś pokazując dłońmi żeby już zmykał.Liam uśmeichnął się i wstał z kanapy.
Ubrał buty i odebrał od kogoś telefon.Słyszałaś tylko urywki rozmowy.
-Nie.Sam się jej spytaj...-zapadła cisza,a Ty starałaś sięwyteżyć słuch aby jak najwięcej usłyszeć.-Nie ma mowy.Masz jej numer.Nie.Pa.-zapadła już całkowita cisza.Słyszłaś tylko to jak Liam zakłada buty i po kilku chwilach wyszedł.Nagle Twój telefpon zadzwonił.Odebrałaś zdziwiona numerem jaki Ci się wyświetlił.
-Hallo.-zapytałaś i w słuchawce usłyszałas męski,ale delikatny głos.Dzwonił Twój tata.-Hej.TaTuś.-powiedziałaś wesołym głosem.-Naprawdę.?-zapytałaś słysząc nowimy jakie Ci przekazał.-Ale nie wiem co na to Liam.-powiedziałaś myśląc.-Dobrze.Masz racje to moje zycie i muszę już sama podejmować decyzje.-powiedziałaś do telefonu zdecydowany głosem.-Też się cieszę tato.-powiedziałaś wesołym głosem.-Noo.Ja też nie sądziłam.-powiedziałaś.-Dobrze.No to do zobaczenia.Pa.-powiedziałaś i rozłaćzyłaś się.Ochoczo wształaś z kanapy i udałaś się do swojego pokoju.Usiadłaś na kanpie i zaczęłaś myśleć nad propozycja Taty.Wydawała Ci się wspaniała ponieważ była spełnieniem Twoich marze.Od dzieciństwa marzyłaś o tym co wydarzyło się właśnie teraz.Wstałaś i zrzcuiłaś z sibie stare ubrania odłożyłaś je na bok.Poprawiłaś włosy y wyciągnęłaś walizkę spod łóżka.Wywaliłaś wszystkie swoje ubrania,które były idealnie ułozone na szafkach w szafie. Staranie skłasałaś je i układałąś w duże walizie.W pewnym momencie wątpliwości i nie pewność uleciały z Ciebie iczułaś się dobrze z tym,że masz taką możliwość.Biegłaśa po domu i znierałaś swoje rzeczy z uśmiechem.Nie odbierałaś od nikogo telefonów i nie odczytywałas sms.Nic Cię nie obchodziło.Po upływie trzech godzin miałas spakowaną walizkę.TEraz udałaś się do łazienki po to aby się zacząć szykować.Włosy związałaś w koka i nałożyłas podkład.Rzęsy przeciągnęłas kilka razy tuszem i  zrobiłaś śliczne kreski na górnych powiekach co tylko dodawało Ci uroku.Spojrzałaś w lusterko i usat przeciagnęłaś swoją ulubiona czerwoną szminką.Właśnie w tym momencie wykonałas jeden 'służbowy' telefon i załatwiłaś najważniejszą rzecz.Nadal byłaś w samej bieliźnie więc ubrałaś sie we wcześniej naszykowane ubrania.

Wciągnęłaś na siebie jasne legginy w Twój ulubiony wzorek i białą,luźną,krótka bluzeczkę,a na to założyłaś czarny sweterek.Na dole zostawiłaś sobie czerwone vansy,które idealnie grały z Twoim małym,ale ślicznym naszyjnikiem.Postanowiłaś zmienić nieco makijaż i nałozyłaś troszkę ciemnego cienia na powieki.Spojrzałaś na siebie z uśmeichem.Wyglądałaś naprawdę ślicznie. W czerwony podręczny plecaczek wsadziłaś portfel,paszport,kosmetyki,wodę i kilka zawiniętych w folijkę naleśników od Liasia.Wrzuciłaś także telefon,aparat i wszystkie inne podręczne rzeczy.stanęłaś na srodku pokoju i spostrzegłaś,że zostawiłaś zdjęcia w pudełeczku.
podeszłaś do niego i otworzyłaś je.łzy zakręciły ci się w oku więc szybko go zamknęłaś.Zniosłaś walizku na dół i spojrzałaś na dom,w którym mieszkałaś od małęgo.Zacinęłaś wargi w cienką linie i wróciłaś się do salonu.Znalazłaś kartkę i długopis i zaczęłaś pisać list do Liama,w którym zostawiłaś wyjaśnienia.Kiedy skończyłaś.Zadzwoniłaś po taksówkarza.Wyszłaś już z domu i zamknęłaś na klucz,który zostawiłaś u sąsiadki i przekazałaś jej żeby dała go Liamowi.Czekałaś na niego około 15 minut.Podjechał i zapakował Twoje rzeczy.
-Na lotnisko,poprosze.-powiedziałaś i ruszył spod Twojego domu.Droga zajęła Ci pół godziny.Pod lotniskiem taksówkarz wyjął Twoje bagaże i pomógł trafić na odprawe.Odebrałaś bilet zamówiony wcześniej przez telefon i zdałas swoje bagaże.Sałas w kolejce naprzeszukanie.Nadeszła Twoja kolej.Nie było żadnych problemów.Po upływie pięciu minut byłaś już w samolocie.Siedziałaś na środku od okna z czego się cieszyłaś.Zaczęły sie przygotowania do startu.Zapięłaś pasy,wyłączyłaś telefon i wyjęłaś wode z plecaka. Samolot ruszał powoli.Rozpedzał się i w końcu wzbił w przestworza.Lot przebiegał spokojnie i bez żadnych problemów.Włozyłas dwie słuchawki w oszy i zatopiłas się w aksamicie piosenki,która rozbrzmiewała i otaczała Cię swoja dobrą i spokojną aurą.Zamknęła soczy i zasnęłaś.Spałaś smacznie i z uśmiechme na ustach.Obudziły Cię dopiero małe turbulencje podczas lądowania. Poprawiłaś się na siedzeniu i wyłączyłas muzykę chowając słuchawki i telefon do plecaka.Czekałaś w spokoju na wylądowanie .W końcu odezwał się pilot.
-Drodzy państwo.Witamy w Australii.zyczymy miłęgo pobyty na tym wspaniałym  kontynencie.-powiedział przez głośnik i wszyscy kierowali sie już do wyjścia.Wstałas i udałaś się razem z nimi,Chciałaś już jak najszybciej wyjśc i spotkać tatę.Udałaś się po swój bagaż i wyszłaś z budynku lotniska.Od razu rzucił Ci się w oczy starszy mężczyzna czysto i schuldnie ubrany.Pomachał do Ciebie z uśmeichem.Podbiegłaś do niego i rzuciłaś mu się na szyję.
-Tatuśśś..-powiedziałaś z uśmeichem i przytuliłaś się.
-No hej córeczko.-powiedział przytulając Cię z uśmiechem.-Wiesz,że przyszło już pismo z tej Twojej szkoły.?-zapytał.
-Wiem i już nie mogę się doczekać kiedy otworzę kopertę.-powiedziałaś podekscytowana. Udaliście się do nie dużego,ale naprawdę ładnego samochodu o kolorze niebieskim.Tata Twój i Liam gustował w starszych samochodach.
Miał ich kilka w swoim garażu.Był człowiekiem bardzo dobrze zarabiającym, więc mógł sobie pozwolić na poszerzanie swojej kolekcji.Tobie to nie przeszkadzało,a wręcz zaczynało tak samo fascynować.Lubiłaś ten samochód.Nazwałaś go Fancy. Nie wiedziałaś czemu.Po prostu Fancy i koniec.W dzieciństwie tata zawsze zabierał Cię na wycieczki na plaże.To było jedno z Twoich ulubionych wspomnień.W ciszy dojechaliście do domu gdzie czekała nowa żona Twojego taty,z którą bardzo się przyjaźniłaś.Tata wziął Twoje walizki a Ty wyszłas nie pewnie z samochodu.Nie sądziłaś,że tata zmienił mieszkanie.Teraz stałaś przed ogromnym domem.Spojrzałaś w górę i ujrzałaś jedno z wielu piętr domu.Tata zaczął opowiadać Ci o tym jak rozbudował dom i kiedy ożenił się z Emmą. Cieszyłaś się szczęściem taty.Zaprowadził Cię do Twojego pokoju gdzie postawił Twoje walizki. Pokój był ogromny.Podobał Ci się,bo trafiał w Twoje gusta.
Lubiłaś takie klimaty.Byłaś artystyczną duszą i cudownie Ci się z tym żyło.Kiedy tylko zadomowiłaś się w swoim pokoju tata przyniółs Ci list ze szkoły,w którym kazali Ci przyjść na egzamin.Resztę dnia spędziłaś w swoim pokoju podziwiając widoki z okna.Następnego dnia wstałaś sama z siebie. Spojrzałaś na zegarek.Była godzina 7.45.Nie wierzyłaś własnym oczom,ale zarzuciłaś na siebie swój szlafroczek i udałaś się do łazienki,która była jeszcze większa niż Twój pokój.Poczułaś się jak księżniczka. Wzięłaś szybki prysznic i ubrałaś się naprawdę odświętnie.W końcu to była szkoła Twoich marzeń.Musiałaś się tam dostać.Nie widziałaś innej opcji.Kiedy już gyłaś gotowa przeczesałaś włosy palcami.Usłyszałaś swoja ulubioną piosenkę.Wyjęłaś telefon i zobaczyłaś ,że Harry dzwoni.Odrzuciłaś połączenie i wsiadłaś do samochodu,w którym czekał Twój tata.Ruszyliście do szkoły.Weszłaś przestraszona.Szkoął była ogromna,ale w pewnym momencie wzięłaś się w graść i pewnym krokiem weszłaś do sali egzaminacyjnej.Zadawali Ci wiele pytań, na które udzielaś inteligentne odpowiedzi.CIągle coś notowali i powiedzieli,że zostałaś przyjęta.Byłaś w siódmym niebie.W pewnym momencie zapomniałaś nawet o tym co czułaś do Harrego.W pewnym momencie on i reszta chłopców przestali się dla Ciebie liczyć.Jednak nie nacieszyłaś się tym faktem długo,bo gdy tylko minęło pierwsze półrocze zatęskniłaś za nimi.Byłaś najlepsza w szkole.Dostałaś się na wybrany kierunek prawa i realizowałaś się w nim.Ciągle tęskniłaś za Harrym i chłopcami,ale zaraz pojawiało się coś co sprawiało,że nie miałaś czasu o tym ,myśleć.

Dziesięć lat później.

Ukończyłaś szkołę z najlepszymi wynikami w historii całej placówki.Założyłaś własną kancelarię i zapomniałaś już o tym co było kiedyś.Siedziałaś w swoim gabiniecie i przeglądałaś akta kolejnej sprawy.Nagle zadzwonił telefon.
-Hallo.?-odebrałaś.
-Hej siostrzyczko-przywitał się Liam.
-O rany..Heeej.Nie poznałam Cię.Jak tam Ci się tam układa.?-zapytałaś z uśmiechem.
-A no całkiem dobrze.Nadal mieszkamy z chłopcami w tym samym domku.Nadal się przyjaźnimy .-powiedział wesołym głosem.
-Cieszę się,że Ci się układa.-powiedział.-A jak zespół.?-zapytałaś nie chcąc kończyć rozmowy z bratem.
-Ahh..nie widziałaś.?-zapytał-Zakończyliśmy działalność rok temu.-powiedział dziwnie wesołym głosem.
-Ojjj..Liaś mówię Ci nie mam czasu.Ciagle mam coś na głowie.-powiedziałaś.
-A jak Ci się układa.?-zapytał z uśmiechem.
-Mam już swoją kancelarię.Idzie mi całkiem dobrze.Tata mi ciągle pomaga.-powiedziałaś wesołym głosem.
-Serio.?Nie no jestem dumny z mojej malutkiej siostrzyczki.-powiedział z uśmiechem.
-A jak u Harrego.?
-Aaa no wiesz...dobrze...
-A jak się czuje.? Ma kogoś.?-zapytałaś ,a Twoje serce zabiło mocniej i oddech przyśpieszył.Przed oczami stanął Ci wasz sekret sprzed dziesięciu lat.Zarumieniłaś się.
-A no wiesz...nie wiem jak to określić.Zmienił się.Ściął loczki,zrobił kilka tatuaży.-powiedział.
-Serio ściął loczki.?-zapytałaś niedowierzając.
-Tak.Teraz się już nie kręcą.-powiedział Liam udawanym smutnym głosem.
-A ma kogoś.?-ponowiłaś pytanie.
-Spotykał się z masą dziewczyn,które sprowadzał do domu z różnych imprez.
-Czyli szalał.-zachichotałaś.
-Taaak.Nawet nie wiesz jak.-usłyszałaś śmiech Liasia.-Ale nie spotykał się z kimś na dłużej niż na jedną noc,a najdłuższy jego związek trwał chyba dwa tygodnie..-powiedział-Ciągle szukał dziewczyny,w której widziałby Ciebie.-powiedział Liam i przypomniał sobie widok Harrego sprzed jakichś trzech lat.Wrócił ( Liam ) z zabawy i zobaczył płaczącego Harrego w rogu salonu.To był straszny widok.-Może byś nas odwiedziła.?-zapytał .
-Myślę,że to dobry pomysł.-powiedziałaś.-Wiesz co...będę wieczorem w Londynie.-powiedziałaś czując tęsknotę za tymi idiotami.
-Serio.?-zapytał zaszokowany.
-Tak.-powiedziałaś.-Do zobaczenia.-powiedziałaś wesołym głosem i rozłączyłaś się.Spojrzałaś na zdjęcie stojące na Twoim biurku.Było jeszcze z dawien dawna.Uśmiechnęłaś się na wspomnienie tamtych czasów i wstałaś.Do torebki wrzuciłaś wszystkie osobiste rzeczy i wyszłaś z kancelarii zostawiając wiadomość sekretarce żeby już poszła do domu,a Ty spokojnie zamknęłaś kancelarie i udałaś się do domu Twojego taty.Nikogo jak zwykle nie było. Udałaś się do swojego pokoju.Wyjęłaś torbę spod łóżka i wrzuciłaś kilka koszulek i jeansów.Mimo,że miałaś już 28 lat to i tak zachowałaś swój stary styl.

Włosy miałaś zakręcone.Delikatnie opadały Ci na szczuplutkie plecki.Na długie i szczupłe,aż za szczupłe nogi zaciągnęłaś czarne spodnie w kwiatuszki,a na górną część ciała założyłaś zwiewną czarną koszulkę.Twoją ulubiona.Do tego wybrałaś czarną torebkę z złotymi nitami i Twoje ulubione sandałki na wysokim obcasie,które były połączone grubymi czarnymi pasami.Spojrzałaś w lustro i poprawiłaś ostatni raz włosy. Udałaś się do łazienki gdzie miałaś wszystkie swoje kosmetyki i przybory do zrobienia się na bóstwo.Nałożyłaś odrobinę podkładu i zrobiłaś cienkie kreski na górnej powiece. Usta przeciągnęłaś delikatną beżowa szminka i uśmiechnęłaś się do siebie i ruszyłaś do wyjścia.Wziąłeś swoją torbę z wcześniej spakowanymi ubraniami.Stałaś przed domem i czekałaś na taksówkę.Podjechała wsiadłaś i podałaś kurs na lotnisko.Po upływie pół godziny byłaś na lotnisku. Kupiłaś bilet i miałaś nie całe 15 minut do odprawy.Wolnym i dostojnym krokiem ruszyłaś w stronę metalowej bramki.Stałaś w kolejce.Nagle rozbrzmiała Twoja ulubiona piosenka zespołu Twojego brata- Best Song Ever. uśmiechnęłaś się i odebrałaś.
-Hallo.?-powiedziałaś.
-Kiedy będziesz.?-usłyszałaś wesoły głos w słuchawce.
-Heeej ,Nialler.- powiedziałaś z uśmiechem.
-Już niedługo.Wiesz..Nie mogę za bardzo rozmawiać bo stoję w kolejce na odprawę.-powiedziałaś.
-Czyli już niedługo będziesz.?-zapytał prawie się śmiecjąc.
-Tak.Za kilka godzin.
-Przyjechać po Ciebie na lotnisko.?
-Nie.Dam sobie radę,Nialler.-powiedziałaś z uśmiechem.
-Dobrze.Miłego lotu,Mała.-powiedział do słuchawki.
-Dziękuje,blondasku.DO zobaczenia.-powiedziałaś rozłączając się.Miła pani przeszukała Cię i sprawdziła Twój bagaż.Następnie puściła Cię dalej.Zajęłaś swoje miejsce w samolocie i czekałaś na star.Wkrótce samolot wzbił się pod samo niebo.Patrzyłaś w okno z uśmiechem.W połowie drogi jak zawsze zasnęłaś ze słuchawkami na uszach.Obudziły Cię turbulencje przy lądowaniu.
-Dziękujemy za miły lot.Witamy w Londynie.-powiedział monotonnym głosem pilot.Uśmiechnęłaś się do siebie i wyszłaś z samolotu.Odebrałaś torbę i już po kilku chwilach stałaś przed lotniskiem.Spojrzałaś w londyńskie niebo.Było takie jak zawsze.Szare,zachmurzone,bez koloru,ale piękne.Było w nim coś od czego nie mogłaś oderwać wzroku.Uwielbiałaś je po prostu. Poczułaś kropelkę deszczu na swoim nosku i uśmiechnęłaś się.Było duszno,gorąco..nie dało się wytrzymać.Cieszyłaś się,ze pada deszcz.Ze swojej torby wyjęłaś mała,podręczną parasolkę i rozłożyłaś ją nad swoją główką.Pewnym krokiem zmierzałaś w stronę domu Twojego brata. Szłaś londyńskimi uliczkami pełna zachwytu.Dawno Cię tutaj nie było i tęskniłaś nawet za tymi głośnymi samochodami wiecznie mknącymi po jezdniach. Szłaś w tłumie ludzi z szerokim uśmiechem na twarzy.Ludzie śpieszyli się.Mknęli po chodnikach nie zwracając uwagi na nic.Na pewno gdyby na środku ulicy stnął goły facet nie zwróciliby na to uwagi.Nie lubiłaś tylko tej jednej rzeczy w Londynie.Ludzie mknęli,bez uśmiechu,bez iskierek w oczach.Oni byli puści. Bez niczego.Nagle spojrzałaś daleko przed siebie i ujrzałaś sylwetkę podobną do tego,który skradł Ci serce sprzed paru laty.Serce zabiło ci szybciej.Czy to był Harry.?!Nie wiedziałaś,ale nadal kroczyłaś przed siebie.Zbliżał się coraz bardziej.Był coraz bliżej.Wyjął telefon i szedł odpisując na sms-a. Nie odzywałaś się zbrakło Ci odwagi.Tak Tobie.Najlepszej adwokatce zbrakło odwagi.Mijał Cię.Szedł i nie patrzył przed siebie.Przystanęłaś i spojrzałaś na niego z iskierkami w oczach.Przeszedł dalej.Spuściłaś głowę i ruszyłaś do przodu w szoku.Nie wiedziałaś co się z Tobą nagle stało.Nie mogłaś uwierzyć,że spotkałaś Harrego.Wiedziałaś,że  go spotkasz,ale nie sądziłaś,że na ulicy 15 minut od Twojego przylotu. Włączyłaś telefon,który musiał być wyłączony przed lotem i przychodziły ci powiadomienia,w których było napisane,że osoba podpisana: Harreh. dzwoniła aż pięć razy.Nie oddzwoniłaś.Schowałąś telefon do torby.
-[T.I].!-usłyszałaś słaby krzyk.Byłaś pewna,że Ci się przesłyszało wiec nie odwracałaś się i szłaś dalej.Nadal myślałaś o Loczku,chociaż nie miał już taki loków jak kiedys,ale teraz tez wyglądał jak bóg sexu.Nagle poczułaś jak ktoś Cię odwraca.To był Harry.Zamarłaś. A Harry patrzył w Twoje oczy z iskierkami,których Ci brakowało przez te 10 lat.Staliście tak i patrzyliście na siebie.Przestał padać deszcz.Parasolka wypadła Ci z ręki.Jego oczy Cię zahipnotyzowały.Wzrokiem wyłapywałaś każdy,nawet najmniejszy, szczegół jego pięknej i nieskazitelnej twarzy.Czułaś jego przyśpieszony oddech na twarzy,czułaś jego wzrok na sobie,zapamiętywałaś układ loczków na głowie i to w jaki sposób na Ciebie dział.Kochałaś go.Mocno go kochałaś.Całym sercem.Bałaś się do tego przyznać.Nie chciałaś się do tego przyznać.Wyjechałaś żeby się w nim odkochać,ale nie wyszło.Nagle poczułaś ciepłe i miękkie wargi Harrego na swoich.Zamknęłaś oczy rozkoszując się jego dotykiem.Oddałaś pocałunek pragnąc jego ust.Położyłaś dłonie na jego policzkach.Objął Cię w pasie i przyciągnął do siebie.Nagle zaczął padać deszcz.Ponownie.Pogłębiłaś pocałunek.W cała drżałaś.Pragnęłaś go całym ciałem.Nogi delikatnie ugięły się pod Tobą.Harry to wyczuł i przyciągnął Cię do siebie tak,że czułaś każdą jedna drżąca komórkę pod jego skórą.uśmiechnęłaś się i kciukami delikatnie smyrałaś jego policzek .Przygryzł  Twoją wargę.Jęknęłaś w jego usta.Nikogo nie całowałaś przez te 10 lat.Nikog nie pożądałaś bardziej niż teraz tego idiotę z lokami na głowie. Przerwałaś pocałunek opierając jego czoło o swoje.
-Nie uciekaj mi nigdy więcej.-wyszeptał patrząc Ci w oczy.
-Nie ucieknę.-odszeptałaś nadal szybko oddychając.


____________________


Hi.

Matko Boska.!!!
Przepraszam Was moje Skarbusie.!:D
Dodałam tego imagina jako wynagrodzenie za moja dłuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuugą nieobecność.
Jesteście najlepsi.!Nie zostawiliście mnie mimo zaniedbania.:c mam nadzieje,że więcej się to nie powtórzy,ale wiecie ..nowa szkołą..Liceum...Już nie jest tak łatwo i czasem sobie przestaje radzić,ale już nie będę przynudzać.Jednym słowem.Kocham Was i przepraszam za wszystko.:D Kochane moje Skarbusie..Kocham Was maleństwa.!Serio tak się cieszę,ze już nie będę musiała męczyć się nad tym imaginem.Serio.! Ten imagin szedł mi baaaardzo cięzko i dlatego było tak długo.Na zakończenie było milion wersji.
Wiem.Zepsułam go,bo mówię Wam,ze szedł przez siłę.
Prosze Was o skromny komnentarz,który  zachęci mnie do dalszego pisania.
Zapraszam na moje dwa inne blogi z opowiadaniami.:
iwantgiveuppp.blogspot.com -ten prowadzę sama..no dobra Kinga trochę mi pomaga.: )
believe-in-angel.blogspot.com -ten prowadzę razem z Kingą(Merci.xx) WŁAŚNIE,KOCHANIE MUSIMY NAPISAĆ COŚ NA NIEGO.!:D
stayaliveee.blogspot.com - ten prowadzę z Klaudią. Moja psiaps z Twittera.:D Lool.
Zapraszam do czytania i komentowania.Jeżeli macie jakieś pytania dotyczące blogów lub czegoś innego to wchodźcie na mojego aska.:
 http://ask.fm//dropsonxx
 Pozdrawiam,Dropson.
Lot  O Love.