środa, 19 lutego 2014

Imagin z Louisem.miał być smutny,ale naszło mnie na takie jakieś dziwne zakończenie. CZĘŚĆ III

Usiadłaś obok chłopaka bez słowa. Wyjęłaś swoje rzeczy i nic nie mówiłaś. Nie rozumiałaś czemu każdy tak na Ciebie patrzył. Otworzyłaś książkę i zaczęłaś śledzić tekst udzielając się w lekcji. Kiedy w połowie lekcji przestałaś pracować zauważyłaś,że chłopak siedzący obok Ciebie obserwuje Cię uważnie.
-Mógłbyś przestać.?-zapytałaś zdezorientowana.
-Ale co.?-zapytał patrząc na Ciebie.
-Gapić się, jakbyś dziewczyny nie widział.-odpowiedziałaś odkręcając głowę w jego stronę i lekko się speszyłaś. Jego wzrok. Wiedziałaś,że znasz te oczy doskonale. Zapatrzyłaś się w nie.
-Jestem Niall.-przedstawił się ,a na korytarzu rozległ się dzwonek. Szybko zebrałaś swoje rzeczy i wybiegłaś z klasy. Szłaś przed siebie. Nie wiedziałaś czemu się go aż tak przestraszyłaś,ale doskonale wiedziałaś,że te znasz je...oczy..one Cię prześladowały..wszędzie je rozpoznasz...Nagle ktoś Cię wciągnął do schowka na szczotki.
-Cicho..-usłyszałaś szept. To był znowu on. Niall.
-Kim jesteś.?-zapytałaś szeptem.
-Jestem Niall Horan. -powiedział patrząc Ci w oczy.
-To wiem,ale kim.?-zapytałaś nerwowo ściskając książkę w dłoni.
-Nie mogę powiedzieć..-powiedział patrząc na Ciebie.
-Powiedz.- nie chciałaś ustąpić.
-Zrozum,że nie mogę powiedzieć,ale zawsze będę w pobliżu.-powiedział szeptem.
- Nie chce. Wiem,że nie jesteś tylko człowiekiem,Niall. Dowiem się kim jesteś, czy Ci się to podoba czy nie.-powiedziałaś i wyszłaś ze schowka idąc przed siebie.Właśnie zdałaś sobie,że nie wiesz gdzie masz kolejną lekcje. Niezgrabnie wyciągnęłaś pognieciony plan i zorientowałaś się co masz kolejne. Dowiedziałaś się także,że dzisiaj zostały Ci tylko pięć lekcji do odbębnienia. Szybkim krokiem ,nie chcąc się spóźnić ,udałaś się pod salę 305 na wykłady z psychologii.Zajęłaś miejsce przy stole,gdzie było napisane Twoje imię i czekałaś aż inni zajmą swoje miejsca.
-Dzień dobry. Mam nadzieje,że macie na dzisiaj swoje referaty.-powiedziała młoda kobieta,która była waszą nauczycielką.Klasa się uśmiechnęła.
-Przepraszam Pani Jones,ale potrzebujemy pani na sali konferencyjnej.
-Hmmm..akurat teraz.?-zapytała poprawiając okulary na nosie.
-Tak. To pilne.-powiedział dyrektor.
-Dobrze. Więc ...zostańcie tu,a referaty powiecie na następnych zajęciach,dobrze.?-zapytała.
-Taaaak.-odpowiedzieliście chórkiem.Spojrzałaś na korytarz i zobaczyłaś znów tego blondyna. Odkręciłaś głowę w drugą stronę.Jednak za chwilę znów spojrzałaś i on nadal tam stał. Przymknęłaś oczy,a on siedział obok Ciebie.
-Co tam.?-zapytał normalnym głosem.
-Czego chcesz.?-zapytałaś.
-Dowiedzieć się co u Ciebie słychać.-odpowiedział uśmiechając się słodko.Spojrzałaś na niego znów.
-Nic. Wszystko dobrze.
-Na pewno.?-zapytał patrząc uważnie na Ciebie.
-Tak.-powiedziałaś stawiając swoją torbę na ziemię obok stolika.
-Zjemy razem lunch.?-zapytał patrząc na Ciebie.
-Nie wiem.-odpowiedziałaś.
-Słuchaj..wiem,że jesteś zła za to,że nie powiedziałem Ci kim jestem.Masz racje jestem kimś więcej niż człowiekiem,ale nie mogę powiedzieć kim dokładnie,ponieważ...-zatrzymał się ,
-Ponieważ co.?
-Zniknę.-powiedział cichutko.
-Jak to.?
-Odejdę.-powiedział patrząc Ci w oczy.
-Ale..
-Jestem tu po to żeby Cię chronić.-powiedział .-Będę zawsze kiedy będziesz mnie potrzebowała,zawsze Ci pomogę.
-Hmm...czyli będziesz moim przyjacielem.?-zapytałaś .
-Tak. Jeżeli mi pozwolisz.
-Nie rozumiem...po co.?-zapytałaś.
-Muszę Cię chronić.-wyszeptał znów.
-Ale przed czym.?-zapytałaś.
-Pozwól mi zostać swoim przyjacielem.-powiedział.
-Ale przed czym masz mnie chronić.?Coś mi grozi.?-zapytałaś.
-Posłuchaj...pozwól mi dbać o siebie...pozwól mi być Twoim przyjacielem.-powiedział,a w jego oczach zabłysło coś. Nadzieja.?Prośba.? Nie wiedziałaś co tym sądzić,ale coś tam w środku mówiło głośne: TAK.!
-Dobrze. Możesz być moim przyjacielem.-powiedziałaś wolno patrząc w jego ciemnoniebieskie oczy,które zmieniły się w błękitne.Uśmiechnęłaś się lekko patrząc na chłopaka.
-Dobrze. Wiec..jesteśmy przyjaciółmi.-powiedział.-Kto przyjedzie po Ciebie po szkole.?-zapytał.
-Nikt. Wracam autobusem.-powiedziałaś.
-Mogę wrócić z Tobą.?-zapytał.Pokiwałaś twierdząco głową,zagryzając wargę. Niall przez resztę dnia Cię nie odstępował nawet na krok. W sumie to polubiłaś go. Był miły i zabawny.Staliście w szatni,jako ostatni z waszej klasy, i przebieraliście się śmiejąc się.
-To kiedy zaczynamy ten projekt z biologii.?-zapytał z uśmiechem opierając się o szafkę ,patrząc na Ciebie.
-Może spotkamy się w weekend.?-zapytałaś sznurując swojego butka i wstałaś.
-Wiesz,że dzisiaj jest czwartek.?-zapytał z uśmiechem i wyszliście z szatni,kierując się do wyjścia ze szkoły.
-Serio.?-zapytałaś.-No to zaczniemy jutro po szkole.?-zapytałaś z uśmiechem,chociaż nie byłaś pewna czy mama się zgodzi na to,żebyś zaprosiła obcego chłopaka do domu,ale w sumie....Niall to teraz jakby przyjaciel.Uśmiechnęłaś się.
-Ona.!-nagle usłyszałaś czyjś głos,a kiedy się odwróciłaś zobaczyłaś wysokiego bruneta,który wskazywał na Ciebie.-Ona. Ją chce.-powiedział  trzymając w ręku aparat fotograficzny.
-Ale Louis,ona nie zgłosiła się nawet.
-Nie obchodzi mnie to. Ona wygrała casting.-powiedział,a Ty stałaś i nie wiedziałaś o czym jest mowa. Patrzyłaś na niego,a Nialler stał obok Ciebie.Pani Jones,od geografii, głośno nabrała powietrza i wypuściła.
-Wiec [T.I], zgadzasz się za pozować dla Louisa.?-zapytała.
-Aleee....czekajcie...co.?-zapytałaś poprawiając swoje włoski.
-Poczekajcie...spakuje się i pójdziemy do kawiarni...opowiem Wam wszystko.Dziękuje psze pani.-powiedział Louis z uśmiechem  całując rękę profesorki i szybko odbiegł i zniknął za ścianą sali gimnastycznej,a nauczycielka odeszła bez słowa.
-O co chodzi.?-zapytałaś Nialla.
-To jest nasz szkolny fotograf, Louis William Tomlinson ,który robił zdjęcia takim sławom jak Demi Lovato,Miley Cyrus,Lady Gaga,Beyonce, Rihanna i takie tam same szychy show-biznesu,ale teraz był na przerwie i postanowił wrócić do zawodu..Ma zdobyć zdjęcia najpiękniejszych kobiet do teledysku zespołu......nie uwierzysz...
-No kogo.?-zapytałaś nie wierząc w to co mówi.
- One Republic*.-powiedział z uśmiechem.
-O mój Boże...-szepnęłaś,a do was podszedł Louis. Zauważyłaś,że Niall patrzy na niego w skupieniu, patrząc mu głęboko w oczy.
-Więc...możemy iść..Mam nadzieje,że się zgodziłaś...-powiedział Loui z szerokim uśmiechem do Ciebie.Pokiwałaś twierdząco głową i zagryzłaś wargę.
-Uffff...kamień spadł mi z serca.Nawet nie wiesz ile zajęło mi czasu szukanie ostatniej modelki.-powiedział poprawiając torbę na swoim ramieniu, patrząc Ci głęboko w oczy. 
-A ile jest razem dziewczyn.?-zapytałaś lekko zachrypniętym głosem.
-Ponad sto,ale wszystkie są już za zdjęciami...Teraz zostałaś tylko Ty.-powiedział i otworzył drzwi od wejścia do szkoły i wypuścił Cię,a Niall nadal się w niego wpatrywał.Zaniepokoiło Cię to.
-.Więc skoro miało być duuużo ładnych dziewczyn to czemu,z tej szkoły wybrałeś tylko jedną.?-zapytałaś.-Nialler,idziesz.?-dodałaś spoglądając przez ramię, patrząc na niego,a on jak wyrwany z transu znalazł się zaraz przy Tobie.
-Ponieważ takie były zasady.-powiedział Lou nie spuszczając z Ciebie wzroku.
-Jak to.?-zapytałaś nadal nie rozumiejąc tego wszystkiego.
-Ogłosiliśmy casting,który był dla dziewczyn ze wszystkich szkół z całego Londynu, było ich naprawdę wiele,ale ja chciałem wybierać takie, które wniosłyby od siebie coś na to zdjęcia...-Powiedział miłym głosem.
-Ale w naszej szkole jest tyle ładniejszych dziewczyn od mnie,a Ty....-urwałaś widząc jak na Ciebie patrzy.
-Jesteś idealna do tej roli...a wiesz co jest lepsze.?-zapytał z lekkim uśmieszkiem.
-Co.?-zapytałaś patrząc na niego.
-Już wiem,że zostaniesz moją muzą.-wyszeptał z uśmiechem,a Ty się zarumieniłaś i zakryłaś swoje policzki,które Cię niemiłosiernie piekły. Usłyszałaś melancholijny śmiech bruneta.
-Ile zajmie panu zrobienie tych zdjęć.?-zapytał w końcu Niall.
-Nie długo. Czuje,że będzie nam się dobrze pracowało. Więc strzele pare fotek i będzie po sprawie.-powiedział z uśmiechem Loui do niego.
-Dobrze, a mogę popatrzeć jak pan robi jej zdjęcia.-zapytał.Patrzyłaś na nich nie odzywając się.
-Pewnie,że tak.-Powiedział z uśmiechem Louis prowadząc ich do samochodu.Szliście chodnikiem,który prowadził do małego parkingu przy szkole.Otworzył samochód z kluczyka i otworzył przed Tobą drzwi,a Ty usiadłaś na przednim siedzeniu obok kierowcy,Louisa,a z tyłu zasiadł Nialler uważnie obserwując Tomlinsona.
-Okey..to ruszamy.-Powiedział Lou i zamknął Twoje drzwi i przebiegł szybko na tył samochodu,załadował swoje rzeczy do bagażnika i po upływie kilku chwili jechaliście już samochodem do centrum,gdzie Louis miał swoje studio. Podczas drogi nie rozmawialiście droga mijała Wam w ciszy i spokoju.Czułaś się nieco skrępowana. Miałaś wrażenie jakbyś znała Louisa już od bardzo dawna,ale nie miałaś pojęcia skąd. Patrzyłaś przez okno w zamyśleniu i skupieniu. Po dłużej chwili spojrzałaś a zegarek i spostrzegłaś,że jedziecie już godzinę.
-Jesteśmy.-powiedział wysoki brunet i wyszedł z samochodu,otworzył Tobie drzwi,a potem poszedł po swoje rzeczy.Kiedy Ty i Nialler wyszliście z samochodu usłyszeliście charakterystyczny dźwięk zamykanego samochodu.Uśmiechnęłaś się pod nosem i czekałaś na Tommlinsona. Kiedy już zabrał wszystkie swoje rzeczy ruszył pewnym krokiem do małego ,skromnego ,ale jednak ujmującego budynku. Domyśliłaś się,że to jego studio. Przeszliście kawałek.
-Zawsze tak milczycie.?-zapytał z uśmiechem poprawiając torbę na ramieniu.
-Nie.-odpowiedziałaś.-Na ogól jestem rozgadana.-dodałaś uśmiechając się do niego.Pokręcił głową.
-Wiem.-powiedział,a Ty spojrzałaś na niego marszcząc delikatnie nosek,ale nie powiedziałaś już nic tylko szłaś w ciszy za Louisem.
Po krótkiej drodze weszliście do małego budynku,a potem do sporej sali,w której stało kilka ogromnych lamp, sprzęt do podglądu zdjęć, kilka wieszaków z ubraniami ,dla modelek i kilka innych rzeczy.Rozejrzałaś się.
-Podoba Ci się.?-zapytał Louis.
-Tak. Jest super.-przytaknęłaś grzecznie.-To co mam robić.?-zapytałaś.
-Po prostu bądź sobą.-powiedział z uśmiechem patrząc uważnie na Ciebie z lekkim uśmiechem. Milczał. Nic nie mówił, ani nie robił.Stał i patrzyła. Zarumieniłaś się.

- Perspektywa Louisa.

Matko. Jaka ona piękna. Kiedy ją zobaczyłem...Wszystko od nowa stanęło mi przed oczami...Tamte święta,to jak zniknęła,to jak kazała mi się odnaleźć .To wszystko co stało się przed tą przemiana. Każdego dnia o niej śniłem i miałem ogromną nadzieję,że w końcu odnajdę mojego małego Skarba. I nadszedł ten dzień. Nic się nie zmieniła od tamtego czasu. Miała tak samo piękne oczy,włosy,a uśmiech...sprawiał,że kolana nagle mi miękły,a serce biło jak szalone. Znów zapragnąłem ją mieć w swoich ramionach i tulić....tak jak kiedyś. Moje serce biło tak szybko jakbym przebiegł najdłuższy maraton,a tak naprawdę to tylko ona stanęła obok mnie. 
-Emm..mmm.moja asystentka zaraz przyjdzie i pomoże Ci się przygotować.-powiedziałem patrząc na nią z podziwem.Jak można być tak idealnym.?! Ja się pytam.?! Takim cudownym.?!
Tak,Louis..Kochasz ją.
Powiedziała moja podświadomość,a ja uśmiechnąłem się
-Wiem,że pamiętasz to wszystko.-nagle usłyszałem głos w mojej głowie.Rozejrzałem się.-To ja,ten blondyn.Nie mogę powiedzieć kim jestem,ale pilnuje jej i jest moim oczkiem w oczach....dlatego nie mów jej na początku.-słyszałem nadal ten głos,ale gdy spojrzałem na Nialla....miał zamknięte usta,a potem głos w mojej głowie zniknął.Alice,moja asystentka,zabrała  moją księżniczkę do przebieralni i pomogła jej się szykować do sesji ,którą miałem wykonać ja.

-Koniec perspektywy Louisa.

Miła pani pomagała Ci się przebrać w piękną białą zwiewną suknię,która dokładnie podkreślała twoje kształty. Po kilkunastominutowej przymiarce posadziła Cię na czarnym obrotowym fotelu.
-Jak robimy włoski.?-zapytała rozczesując je.
-A co pani proponuje.?-zapytałaś z uśmiechem patrząc na swoje odbicie w lustrze.
-Proponuje rozpuszczone włoski,lekko pofalowane i delikatny makijaż.Co Ty na to.?-zapytała z uśmiechem.
-Ja jestem na tak.-pokiwałaś zabawnie głową i oddałaś się w ręce specjalistki. Nie wiesz ,ile dokładnie siedziałaś na fotelu,ale było śmiesznie. Opowiadała Ci wiele o Louisie.Wiele rzeczy się o nim dowiedziałaś. Co lubi,a czego nie, czy jest wolny,czy zajęty.Potem poopowiadałaś trochę o sobie.
-Gotowa.?-zapytał Louis.
-Chwilka jeszcze.-odpowiedziałaś wesołym i melodyjnym głosem,a dosłownie po kilku chwilach wyszłaś z przymierzalni trzymając białą suknię. Louis i Niall siedzieli za małym stolikiem,z całym sprzętem potrzebnym do wykonania prawidłowo sesji.Gadali ze sobą. Uśmiechnęłaś się.
-Jestem gotowa.-powiedziałaś patrząc na nich z uśmiechem,a oni się odwrócili. Niall się szeroko uśmiechnął,a Louis zaniemówił. Patrzył na Ciebie z dwiema iskierkami w pięknych niebieskich oczkach.-Więc co mam zrobić.?-zapytałaś patrząc na niego. 



-Po prosu bądź sobą.-wyszeptał oczarowany brunet,a Ty za bardzo nie wiedziałaś co robić...więc po prostu stałaś uśmiechając się. Louis wybrał aparat. Nie był on jakiś duży, można rzec,że był mały.Taki....inny niż wszystkie dotychczas, które widziałaś. Uśmiechnęłaś się słodko do niego,a chłopak przyłożył aparat do prawego oka,a potem odłożył go patrząc na Ciebie w zachwycie.Zarumieniłaś się. Nie mówiłaś nic. Jego wzrok mówił sam za siebie.Po tej krótkiej, aczkolwiek ciągnącej się w nieskończoność, chwili wróciliście do pracy. Pozowałaś będąc sobą ,a Louis rzucał krótkie komentarze miłym głosem ciągle patrząc na Ciebie.Uśmiechałaś się.
-Teraz prawą rękę przyłóż do twarzy i delikatny zarys uśmiechu.-powiedział z uśmiechem ,a Ty wykonałaś polecenie najlepiej jak tylko umiałaś. Louis znów przechwycił kilka ujęć.


-Na dzisiaj koniec.-powiedział przeglądając zdjęcia w aparacie.-Możesz się już przebrać.-powiedział z uśmiechem patrząc w mały ekran na urządzeniu,a Ty wraz z Alice udałyście się do przebierali, gdzie ubrałaś się w swoje ubranka,a potem makijażystka zmyła Ci makijaż i pomogła włosom wrócić  do wcześniej formy.Po upływie długiej chwili wyszłaś
z uśmiechem i stanęłaś za chłopcami patrząc na ekran. Oglądali Twoje zdjęcia. W sumie nie sądziłaś,że będą aż tak ładne. 

-Są śliczne.Dziękuje.-powiedziałaś i cmoknęłaś Louisa w policzek przytulając go.
-To ty jesteś śliczna.-powiedział z uśmiechem do Ciebie patrząc Ci w oczka.
-Z każda modelką tak romansowałeś.?-zapytałaś rozbawiona. Nagle poczułaś jakby coś ciężkiego spadło Ci z serca. Poczułaś,że możesz być sobą w towarzystwie Louisa.Był od Ciebie starszy,to prawda,ale czułaś się tak....czułaś się...sobą. Przed nim nie musiałaś nikogo udawać.Nawet przed aparatem kazał Ci być sobą.To Ci się w nim podobało.To takie uczucie,które Cię ciągnęło do niego.To przeświadczenie,że przy jego boku przeżyjesz wiele przygód. Nie zapomnianych przygód.

-Nie z każda. Tylko z Tobą.-zaśmiałaś się.
-Oszukista! Nos już Ci rośnie.-powiedziałaś śmiejąc się pstrykając go w nosek,a on go tak słodko zmarszczył.
-Ałłłłłłłaaaa.!-powiedział rozbawiony.
-No co.? Należało Ci się.-powiedziałaś śmiejąc się.Odkręciłaś głowę żeby spojrzeć na Nialla,ale jego nie było.Jakby zniknął. Spojrzałaś w drugą stronę i Alice też już nie było.Spostrzegłaś,że jesteście sami.
-No i co teraz co.? Jesteśmy sami..Ja i Ty...-zaśmiał się patrząc na Ciebie.Zaśmiałaś się odruchowo już. 
-Pokazuj mi te zdjęcia dalej ,a nie już jakieś tu plany knujesz w tej swojej makówce.-powiedziałaś i poczochrałaś jego włosy.
-Nooo wiesz ccooo....? Wiesz ile ja układałem....
-No i ile.? Pięć minut.?-zapytałaś z sarkazmem.
-Może.-powiedział i zrobił śmieszną minkę, na co Ty wybuchłaś śmiechem. Chłopak patrzył na Ciebie z lekkim uśmiechem na ustach.Usiadłaś na krzesełku obok niego i zaczęliście oglądać zdjęcia innych dziewczyn przy okazji.
-Matko jakie one śliczne.-powiedziałaś z zachwytem w głosie.
- Ale żadna nie pobiła urodą Ciebie.-wyszeptał Ci na ucho,a Ty zarumieniłaś się i spojrzałaś na niego.Jednak szybko odwróciłaś wzrok wracając do oglądania dalszych zdjęć.Siedzieliście tak ponad dwie godziny w studiu oglądając i obrabiając od razu zdjęcia.
-O cholera...juz po 19..Mama będzie na mnie zła..-powiedziałaś patrząc na zegarek.-Muszę już iść.-powiedziałaś do niego zbierając pośpiesznie swoje rzeczy,wstając i biorąc swoją torbę.
-Poczekaj..odwiozę Cię.-powiedział wstając szybko z uśmiechem.
-No dobrze.-zgodziłaś się i udaliście się do wyjścia ze studia,a następnie szybko przeszliście mały parking i znaleźliście się w samochodzie Louisa.odpalił i ruszył.
-Zapnij pasy.-poprosił zapinając swoje pasy.Wykonałaś polecenie chłopaka bez zastanowienia.
-Musisz mi powiedzieć jak mam jechać.-powiedział po piętnastu minutach jazdy .
-Więc teraz w lewo i na kolejnym skrzyżowaniu w prawo i potem prosto.-powiedziałaś uśmiechając się do niego.Chłopak jechał tak jak mu powiedziałaś i po upływie pół godziny byliście pod Twoim domem.
-Więc,..jesteśmy..-powiedział gasząc samochód.
-Dziękuje za wspaniały dzień,za sesje i za podwiezienie do domu.-powiedziałaś do niego i pocałowałaś go w policzek z uśmiechem,a następnie wysiadłaś z samochodu i udałaś się w strone domu.
-Spotkamy się jeszcze.?-usłyszałaś jego głos. Odkręciłaś się i spojrzałaś na niego.
-Na pewno.I to nie raz.-zapewniłaś go i zniknęłaś za swoimi drzwiami. Zdjęłaś tenisówki z nóg i od razu ruszyłaś do swojego pokoju chcąc odrobić lekcje.Było już po dwudziestej.
-Gdzie byłaś.?-usłyszałaś głos Twojej mamy.
-Z Louisem.-odpowiedziałaś.
-Z kim.?-zapytała.
-Nie znasz go.-spojrzałaś na mamę,a ona pokręciła tylko głową.
-Skąd go znasz.?
-Ze szkoły.
-Chodzi z Tobą do klasy..?
-Jest starszy.-odpowiadałaś na każde pytanie zadane przez rodzicielkę. Na te słowa odwróciła się i podeszła do Ciebie wolnym krokiem.
-Ile ma lat.?-zapytała.
-Mamo....-przekręciłaś oczami.-Nie musisz się o mnie martwić jak o jakieś malutkie dziecko. Jestem prawie dorosła.
-Jestem Twoja matką i chce wiedzieć z kim się zadajesz.-powiedziała.
-Louis jest dobrym człowiekiem i nie masz się o co bać.-powiedziałaś patrząc jej w oczy, a ona zacisnęła wargi w cienką linie.
-Dobrze. Niech Ci będzie. Tylko nie zaniedbuj szkoły przez tego Twojego Louisa i nie wracaj tak późno. Martwiłam się.-powiedziała i zobaczyłaś troskę wymalowaną na twarzy mamy.
-Mamuś..nic mi się nie stanie. Uważam na siebie i to było po prostu pierwszy i ostatni raz.-powiedziałaś przytulając mamę .
-Dobrze, a teraz marsz na górę odrabiać lekcje.-powiedziała z uśmiechem i wróciła do salonu. Usiadła na kanapie i wróciła do oglądania serialu.
Uśmiechnęłaś się pod nosem i poszłaś na górę. Kiedy weszłaś do swojego pokoju zamknęłaś drzwi i oparłaś się o nie,wspominając dzisiejszy dzień z zagryzioną wargą.Jednak z rozmyślań szybko wyrwał Cię stos książek ustawionych na biurku. 
 



-Ughh..-jęknęłaś i przebierając się w zwykłe szare dresy usiadłaś przy biurku i wzięłaś się za odrabianie pracy domowej.Zeszło Ci się z nią,gdyż jutro miałaś aż 
dziewięć lekcji i z każdego przedmiotu było coś zadane.Kiedy skończyłaś było już grubo po północy. Z ledwo otwartymi oczkami poszłaś do łazienki i wzięłaś szybką ,ciepła kąpiel. Po kilkunastu minutach wyszłaś z wanny ,wytarłaś ciało ręcznikiem i założyłaś zwykłe szorty i biały podkoszulek. Włosy związałaś w koka(gniazdo) na czubku głowy i delikatnie zmyłaś makijaż,a następnie udałaś się zmęczona do swojego pokoju. Gdy tylko weszłaś uderzyło Cię zimne powietrze ,a na biurku leżał Twój notes i jedna czerwona róża.Zmarszczyłaś czoło i przestraszyłaś się. Wydało Ci się to dziwne. Podeszłaś i pod różą na notesie leżała mała karteczka ,a na niej dziewięć koślawych cyferek. Następnie szybko podeszłaś pod okno i zobaczyłaś Louisa,który macha Ci z dołu. Odetchnęłaś z ulgą i odmachałaś mu, a co on pokazał żebyś szła już spać,a Ty uśmiechnęłaś się widząc jak wsiada do samochodu i odjeżdża. Domyśliłaś się,że te cyferki na karteczce to jego numer. Szybko znalazłaś w plecaku telefon i wstukałaś numer podpisując go: Loui.

Do: Loui.
Dziękuje za śliczną różę. 

Uśmiechnęłaś się do siebie i położyłaś się do łóżka. telefon położyłaś obok siebie. Zamknęłaś oczy chcąc już zasnąć,kiedy nagle poczułaś i usłyszałaś wibracje.Spojrzałaś na wyświetlacz. Jedna nowa wiadomość.

Od : Loui.
Nie ma za co. Dla ślicznej dziewczyny śliczna róża. ;)

Pokręciłaś głową rozbawiona i postanowiłaś mu jeszcze szybko odpisać i iść już spać.

Do : Loui.
Jesteś niemożliwy. Wkradłeś się na pierwsze piętro do mojego pokoju tylko po to żeby dać mi różę i swój numer. Jesteś szalony. ;)

Kliknęłaś wyślij i znów zamknęłaś oczy z uśmiechem.Powoli zasypiałaś, nie mogąc się doczekać tego co przyniesie jutrzejszy dzień.Jednak nie dane Ci było usnąć. *bzzz**bzzz**bzzz**bzzz*.Tym razem połączenie.
-Hallo.?-odebrałaś z uśmiechem widząc,że to Louis do Ciebie dzwoni.  
-Chciałem Ci tylko powiedzieć dobranoc.
-i tylko po to zadzwoniłeś do mnie o..-spojrzałaś na zegarek- pierwszej czterdzieści osiem.?
-Tak.Ahh...no i zapomniałem..Chciałem jeszcze przed snem usłyszeć Twój głos.-powiedział wesołym głosem. Widziałaś jego uśmiechem.
-Słodkie,ale wiesz,że ja jutro mam szkołę i to o ósmej .-powiedziałaś ściszonym głosem wiedząc,że mama może jeszcze nie spać.
-Ale co ja poradzę jak się już za Tobą stęskniłem.-nie mogłaś w to uwierzyć.Louis był cholernie przystojny i on........normalnie miałaś ochotę krzyczeć ze szczęścia.
-Dobranoc, Louis.-powiedziałaś,kręcąc główką rozbawiona.
-Aleeee poczekaj..chwilkę..Spotkamy się jutro.?-zapytał.-Mogę Cię odebrać ze szkoły.?-zapytał.
-Jutro kończę dosyć późno.-powiedziałaś do niego marszcząc nosek.
-O której.?
-Jakoś po szesnastej.-odpowiedziałaś.
-Więc będę i zabiorę Cię na obiad.-powiedział pewnym głosem.
-No nie wiem. Mama była trochę zła za to,że dzisiaj wróciłam późno.-powiedziałaś mu prawdę.
-Noooo proszę, zgódź się.-usłyszałaś jego błagalny głosik.
-No zobaczymy jutro. Pogadam z mamą rano i napisze Ci sms.-powiedziałaś.
-Dobrze w takim razie będę po szesnastej pod Twoją szkołą.
-Louis...-zaśmiałaś się słodko.
-Masz śliczny śmiech,wiesz.?
-Tak..yhyymm..słodzisz mi tu teraz po to żebym się zgodziła na jutrzejsze spotkanie.-powiedziałaś rozbawiona.
-Nie...Mówię poważnie. Od zawsze mi się podobał.-Zmarszczyłaś czoło.
-Od zawsze.?Znamy się jeden dzień.-powiedziałaś zagryzając wargę.Milczał.-Louis.? Jesteś.?-zapytałaś.
-Kiedyś Ci to opowiem.-odpowiedział spokojnym głosem.-A teraz śpij ,Piękna.
-Hmm...Dobrze więc opowiesz mi to jutro na naszym spotkaniu.-powiedziałaś z uśmiechem.Zaśmiał się,a jego śmiech przyprawiał Cię o gęsią skórkę na całym ciele.
-Dobranoc, Piekna.

-Dobranoc,Louis.-rozłączyłaś się i włączyłaś jeszcze budzik na jutro.Zasnęłaś szybciej niż się spodziewałaś.

Następnego dnia obudził Cię budzik o siódmej rano. Z uśmiechem na ustach podniosłaś się z łóżka i odsłoniłaś firanki łapiąc promienie słoneczne z uśmiechem. Plecak miałaś już spakowany więc podeszłaś do komody i wybrałaś swoją ulubiona bieliznę,a następnie podeszłaś do wielkiej szafy,aby wybrać strój do szkoły.Postanowiłaś dzisiaj ubrać się bardziej na sportowo. W końcu nie zawsze musisz wyglądać tak słodziutko i dziewczęco.Wybrałaś ciemne ,przecierane rurki,a do tego koszulę w czerwoną kratę. Udałaś się do łazienki,gdzie wykonałaś poranna toaletę, ubrałaś się,zaszłaś do pokoju po plecak i zbiegłaś na dół.
-Mamuś dzisiaj wrócę później po szkole.-powiedziałaś wchodząc do kuchni z uśmiechem na ustach,a Twój telefon zawibrował ,ale nie chciałaś go wyciągać przy jedzeniu,bo mama zaraz zaczęłaby się denerwować.
-Jak to.?
-No tak po siedemnastej,może przed osiemnastą.-powiedziałaś jedząc płatki z uśmiechem.
-Ale spotykasz się z kimś.?-zapytała pakując Twoje drugie śniadanie do szkoły.
-Tak.
-Powiesz mi coś więcej.?-zapytała odkręcając się do Ciebie przodem.
-Spotykam się z Louisem. Zabierze mnie na obiad. Zwykłe przyjacielskie spotkanie.-powiedziałaś z uśmiechem zajadając się płatkami.Mama pokręciła delikatnie głową.
-Dobrze,ale obiecaj mi coś.-powiedziała poważnie.
-Co mam obiecać.?-zapytałaś patrząc w błękitne oczka swojej mamy.
-Że nie zaniedbasz szkoły.-powiedziała poważnie.
-Obiecuje.
-To dobrze,a teraz leć, to tata Cię zawiezie.-powiedziała i wróciła do swoich prac w kuchni,a Ty wzięłaś z pośpiechem drugie śniadanie,włożyłaś trampki na nogi i udałaś się do samochodu Twojego taty,zasuwając plecak. Usiadłaś w czarnym samochodzie taty i zapięłaś pasy. Przypomniały Ci się wibracje w telefonie z kuchni i wyjęłaś urządzenie z kieszonki.
Jedna nowa wiadomość.

Od : Loui.
Hej,Piękna. Nie zaśpij do szkoły. Miłego dnia,Moja Modeleczko.;)

Pokręciłaś rozbawiona głową i odpisałaś mu.

Do : Loui.
Dzień Dobry. 
Ahh..Jak to miło z Twojej strony,że się tak o mnie troszczysz. :)xx
Do zobaczenia o szesnastej.

Kliknęłaś wyślij i uśmiechnęłaś się.
-Już od samego rana pykasz.?-zapytał rozbawiony tata.
-Nie prawda.-zaśmiałaś się.
-Taak.?-zapytał i zapiął pasy.
-Tak. To nie moja wina,że mnie kochają i dobijają sie już od 7 rano.-zachichotałaś.
-No to powiedz chociaż kto Cię tak kocha.?-zapytał odpalając samochód.
-Kolega.-odpowiedziałaś, jednak po chwili zrobiłaś się cała czerwona uświadamiając sobie jak to głupio zabrzmiało.
-Oooo,a to bardzo ciekawe. Ten Twój cały Louis.?-zapytał z uśmiechem.
-A skąd o nim wieee....Mama.?-zapytałaś chowając telefon do kieszonki od spodni.
-Coo..może jeszcze powiesz,że myślałaś,że się nie dowiem.-zaśmiał się słodko.Pokręciłaś rozbawiona głową.-Mam nadzieje,że jednak nie angażujesz się w to wszystko zbyt bardzo.
-Zbyt bardzo.?-zapytałaś marszcząc czoło.

-Tak. Zbyt bardzo.?
-Co to ma w ogóle znaczyć.?-zapytałaś nie rozumiejąc uwagi swojego taty.
-Zawsze w każdy Twój związek angażowałaś się zbyt bardzo, to znaczy zależało Ci na chłopaku bardziej niż na wszystkim,a potem cierpiałaś.-powiedział ostrożnie i przyśpieszył patrząc na zegarek. Zmarszczyłaś ponownie czoło. O jakich chłopakach on mówił.? 
-Ja miałam chłopaków.?-palnęłaś bez namysłu.
-Tak. Był Josh , Brad, Justin i chyba Liam o ile się nie mylę. Tak czy inaczej uważaj na tego swojego Louisa,dobrze.?-powiedział z ojcowską troską w głosie.-Jesteś moim oczkiem w głowie i nie chce znów patrzeć na to jak cierpisz.-mówił dalej tata.-to był najgorszy widok dla rodziców. cierpiące dziecko. Nikomu tego nie życzę.-powiedział i nawet nie zauważyłaś,że jesteście już pod szkołą.
-Kocham Cię,tato..-powiedziałaś i przytuliłaś się do niego.-Do zobaczenia potem.-powiedziałaś i wysiadłaś z samochodu.Czemu tego nie pamiętałaś.? Dlaczego miałaś taką ciemną dziurę w pamięci.
-Buuu.-z rozmyślań wyrwał Cię znajomy głos i uszczypnięcie w bioderka.Odkręciłaś się i zobaczyłaś Niallera. uśmiechnęłaś się.
-Hej.-przywitałaś się z nim.
-Ejj,zdradzę Ci pewien sekret.-powiedział Nialler.
-Jaki.?-zapytałaś.
-Przyjaźnimy się od dawna wiesz.?-zapytał i machnął lekko ręką z uśmiechem.
-Robisz,ze mnie idiotkę.?-zapytałaś i zaśmiałaś się,ale poczułaś tak jakby ta wielka dziura w pamięci nagle zaczęła się zmniejszać. Poczułaś się tak jakbyś sobie przypominała to co działo się kiedys.
-Tylko się upewniałem czy pamiętasz.-powiedział Niall i poruszył łopatkami.
-Czemu miałabym zapomnieć o swoim przyjacielu.?
-No nie wiem,ale gotowa na najgorszy dzień w calutkim tygodniu.?Mam nadzieje,że nie zapomniałaś o tym,że dzisiaj spotykamy się u Ciebie i robimy projekt.?-zapytał blondyn.
-To dzisiaj mieliśmy robić projekt.?-zapytałaś patrząc na niego.
-Tak. Po szkole.
-O jejku...a możemy to przełożyć na jutro albo na weekend.?-zapytałaś i ruszyliście do szkoły.
-Ale czemu.?-zapytał blondyn patrząc na Ciebie.
-Umówiłam się z Louisem po szkole. Proszę..przełóżmy to na jutro.-powiedziałaś uśmiechając się do niego .
-No dobrze.-powiedział poprawiając swój plecak.
Poczułaś się nagle tak dziwnie.Tak pusto w środku. Nie wiedziałaś czemu,ale nagle przestałaś odczuwać cokolwiek.-Wszystko dobrze.?-zapytał zmartwiony przyjaciel.
-Tak.-powiedziałaś.-Nie. Nie czuje nic.-powiedziałaś patrząc na niego zdziwiona,a blondyn zmarszczył brwi i zamilkł.-To nic takiego,ale dziwnie się czuje.-powiedziałaś,a Nialler nic nie powiedział. Już w ciszy ruszyliście pod sale, w której mieliście pierwszą lekcje. usiedliście razem. Pierwsze trzy lekcje zleciały naprawdę szybko, na czwartej ,piątej i szóstej pisaliście testy i już tylko trzy godzinki dzieliły Cię od spotkania z Louisem. Nialler nagle przestał się do Ciebie odzywać.
-Zrobiłam coś nie tak.?-zapytałaś w końcu kiedy siedzieliście na geografii.
-Nie.-odpowiedział i notował coś w zeszycie.
-Więc czemu przestałeś się do mnie odzywać.?-zapytałaś udając,że czytasz temat.
-Bo ja chyba wiem co Ci jest.
-Jak to.?-zapytałaś patrząc na niego.
-Nie mogę Ci powiedzieć.Jeszcze nie teraz.dopiero jak się upewnię,że.....Proszę pani mogę iść do pielęgniarki.?Bardzo źle się czuję.-powiedział nagle wstając w ławce unikając Twoich dalszych pytań i jeszcze szybciej opuścił sale lekcyjna. Patrzyłaś na niego z uniesionymi brwiami, nie wiedząc co o tym wszystkim masz sądzić.Odwróciłaś od niego wzrok i skupiłaś się na lekcji.Następne godziny lekcyjne minęły Ci jak z bicza strzelił.Jednak po wyjściu z sali zatrzymała Cię nauczycielka od literatury.
-Pewna pani zostawiła mi to i kazała Tobie przekazać.-powiedziała,a za jej plecami tęczowymi kolorami błysnęły ogromne anielskie skrzydła.Otworzyłaś buzie ze zdziwienia, a ona pokręciła tylko przecząco głową.Wyszłaś z sali i szybko otworzyłaś kopertę.
-Pusta kartka.?-zapytałaś cicho i zagryzłaś wargę,a na kartce zaczęły się pojawiać pojedyncze litery,a Ty znów byłaś w szoku.


            Wiem,że nic nie czujesz,ale sama wybrałaś taką drogę. 
   Opowie Ci ten kogo naprawdę kochasz. Serce podpowie ci kogo. 
                                                                xx.
                                 
O co chodzi.?Tylko to jedno pytanie chodziło Ci po głowie.Jaka piosenka.? Louis.? Ale czy to możliwe.? Serce mówiło Ci,że to właśnie on. Wybiegłaś ze szkoły i jak na zawołanie wpadłaś na Louisa.
-O co chodzi.? Jaka piosenka.? Masz mi wszystko powiedzieć.-powiedziałaś patrząc na niego pokazując mu kartkę. Louis pokiwał głową.
-Chodź.-powiedział.
-Ale powiesz mi wszystko.?-zapytałaś patrząc na niego.
-Tak opowiem.-powiedział i złapał Cię za rękę.Odruchowo zadrżałaś czując jego ciepłą dłoń na swojej. Po chwili znaleźliście się w samochodzie chłopaka,a on bez słowa ruszył,ale nie jechał w stronę restauracji,a przynajmniej tak Ci podpowiadało serce,że jedzie w zupełnie inne miejsce. 
Zaczynałaś się powoli gubić. Z dnia na dzień przestajesz odczuwać emocje. Nie czujesz nic. Żadnej złości,smutku,miłości,radości. Pustka.
-Gdzie jedziemy.?-zapytałaś w końcu patrząc na bruneta.
-Do mnie.-odpowiedział i zaparkował przy bramie,a następnie wyszedł i otworzył Ci drzwi. Znów złapał Cię za rękę i pociągnął w stronę małego drewnianego domku. Szybkim ruchem otworzył drzwi,które nie były zamknięte na klucz,ani nic.Czy on to zaplanował.? Czy wiedział co się dzisiaj stanie.?W każdym bądź razie posłusznie weszłaś za nim i usiedliście na miękkiej,czarnej kanapie.
-Więc teraz mnie słuchaj uważnie.-powiedział brunet łapiąc Cię za drugą rączkę.
-Dobrze.-przytaknęłaś.
-Więc...żyłaś już w kilku życiach..-powiedział niepewnie.
-Co.?!-zapytałaś krztusząc się.
-Miałaś mi nie przerywać i słuchać uważnie. To życie,które otrzymałaś teraz jest...tak jakby Twoje trzecie życie..-powiedział spokojnie,a Ty nie wierzyłaś w ani jedno jego słowo. Patrzyłaś na niego pustymi oczami.-Pierwsze życie wyglądało tak,że poznaliśmy się kiedy ja miałem 14 lat a ty 13, w Domu Dziecka. Twoi rodzice zginęli w wypadku razem  z Twoim rodzeństwem. Spłonęli. Tylko Ty przeżyłaś.-w tym momencie coś w Tobie drgnęło,ale słuchałaś dalej .- Kiedy skończyłem 18 lat wypuścili mnie i razem z nowo poznanymi ludźmi założyliśmy zespół graliśmy, koncertowaliśmy i byliśmy jednym z najsławniejszych i najlepszych boysbandów na świecie,ale zapomniałem o tobie.-powiedział ostatnie słowa drżącym głosem.Spojrzałaś w jego oczy , marszcząc brwi.-po moim wyjściu nie radziłaś sobie najlepiej,wylądowałaś w szpitalu i robiłaś sobie okropne rzeczy,ale pewnego wieczora przyszedł do Ciebie anioł czy duch, nie wiem dokładnie,ale wiem ,że nazywała się Lea i przeniosła Cię do mojego domu. Byłaś tam,ale ja Cię nie widziałem. Przez ten czas ja spotykałem się z Eleanor,ale wszystko się zmieniło. Ty powiedziałaś,że chcesz być na jej miejscu.Tak właśnie się stało. Następnego dnia miałem Cię dla siebie. Byłaś przy mnie. Byliśmy razem.Ja i Ty. Tak na prawdę. Zbliżały się święta Bożego Narodzenia więc ja, Ty i Harry wybraliśmy się na zakupy,a potem na pizze,ale Ty powiedziałaś,że źle się czułaś i wyszłaś.. Spotkałaś anioła, Maxxiego, który pokazał Ci święta ,te ostatnie z rodzicami i wtedy...wtedyy..-chłopak się zaciął i wziął kilka większych oddechów.Widać było,że się denerwował.Patrzyłaś na niego w osłupieniu.
-Jeżeli to ma być jakiś pieprzony żart to nie jest zabawne..-powiedziałaś zła na niego.-Louis..to jest niedorzeczne ja..ja przepraszam,ale ja Ci nie wierzę.-powiedziałaś patrząc na chłopaka.
-Ale daj mi dokończyć...wtedy ja Cię znalazłem w tym parku i Ty mi powiedziałaś wszystko.-powiedział głośno przełykając ślinę.-a ja uwierzyłem Ci.uwierzyłem,ale Ty następnego dnia zniknęłaś ,a ja obudziłem się w tym domku,a w ręku miałem ta karteczkę...-wyjął pogiętą,białą karteczkę , na której było napisane ładnym,zgrabnym pismem: 
Znajdź ją i naucz kochać.

-Czekaj...zaczynasz mnie przerażać.-powiedziałaś patrząc na karteczkę. Poznawałaś to pismo. Było takie samo jak na tym Twoim 'liście', który dostałaś od nauczycielki.
-Wiem,że być może Cię wystraszyłem,ale musisz mi uwierzyć...
-On mówi prawdę...-usłyszeliście nagle głos za sobą. Odkręciliście się i zobaczyliście Nialla.
-Nie wiem w co się bawicie,ale mnie przerażacie.
-On mówi prawdę,[T.I].-powtórzył Niall.
-Ale czemu mam wam wierzyć.?-zapytałaś wstając z kanapy.
-Wkrótce się przekonasz.-powiedział Niall i rozpłynął się.Otworzyłaś buzie i spojrzałaś na Louisa.-Ty to widziałeś.?-zapytałaś.
-Tak. Widziałem.Musisz mi uwierzyć i pozwolić nauczyć się kochać.-powiedział podchodząc do Ciebie.
-Ale dlaczego.?-zapytałaś.-Dlaczego mam Ci wierzyć.?Dlaczego mam wierzyć w coś co brzmi jak pieprzona bajka....-zapytałaś.
-Bo ja Cię kocham. Kocham Cię nad życie.-powiedział szczerze patrząc Ci głęboko w oczy.
-Ale kiedy ja nawet nie wiem co to znaczy.-powiedziałaś i łzy momentalnie napłynęły do oczu.Przygarnął Cię do siebie.
-Dlatego tu jestem. jestem po to,żeby nauczyć Cię czuć od nowa.-powiedział szeptem.
-Ale dlaczego ja nic nie czuję.?-zapytałaś drżącym głosem.
-Taką drogę wybrałaś.-odpowiedział krótko.-Miałaś do wyboru powrót do Domu Dziecka,życie ze mną ale bez pewnych zmysłów albo życie sprzed wypadku.-wyjaśnił Ci-wybrałaś tą trzecią opcję bez pokazania jej,a nikt nie powiedział Ci,ze stracisz uczucia,ale tylko ten kto prawdziwie Cię kocha może Cię ich nauczyć.-powiedział nie puszczając Cię ze swoich ramion.
-Skąd mogę wiedzieć,że Ty mnie naprawdę kochasz.?-zapytałaś przytulając się do niego. Zaufałaś mu.
-Bo tak jest. Zaufaj mi.Uwierz mi.-powiedział,a Ty przez chwilę milczałaś.
-Wierze Ci.-powiedziałaś,a raczej wyszeptałaś.
-Mamy tylko tydzień. Na każdy dzień jest jedna myśl.-wyjaśnił Ci powoli.-Kochanie kogoś to wcale nie taka prosta sprawa.-powiedział i ruszył delikatnie w stronę kanapy. Usiadł i posadził Cię obok siebie.
-Nie.?-zapytałaś.Pokiwał głową.
-Musisz na razie udowodnić,ze zasługujesz na to,żeby odzyskać i pojąc sztukę miłości,a także innych uczuć,ale jeżeli zrozumiesz co to znaczy tak naprawdę kochać to inne odczucia przyjdą same.-powiedział,a Ty wzięłaś kilka głębokich oddechów.
-Dobrze.-powiedziałaś tylko i przymknęłaś oczy aby się uspokoić.-Zaczniemy dziś.?-zapytałaś zagryzając wargę,a chłopak tylko pokiwał twierdząco głową.
-Na pierwszym miejscy musisz uporządkować siebie.-powiedział.-Jak byś się poczuła gdybyś była kochana.?-zapytał.-Musisz sama znaleźć odpowiedź na to pytanie.-powiedział wolno Louis,a w Tobie nagle jakby coś drgnęło i wzięłaś głęboki oddech.
-Nie wiem jakbym się czuła.-przyznałaś zagryzając policzek od środka.
-Skup się.-poprosił.-Na każdy dzień masz jedną rzecz do odnalezienia w sobie.-powiedział łapiąc Cię za rączki.
-hmm...nie wiem jakbym się poczuła,Louis. Ja nie mam uczuć.-powiedziałaś i rozpłakałaś się.Chłopak nie siedział bezczynnie,przysunął Cię do siebie i przytulił.
-Spokojnie, wiem,że odnajdziesz w sobie odpowiedź.-powiedział do Ciebie,a Twoje łzy nagle jakby ustały,a Ty poczułaś coś. 
-Louis...ja poczułam.!-powiedziałaś do niego.-wiem jakbym się poczuła.-powiedziałaś,a twarz chłopaka rozpromieniała.-Mogę to nazwać radością.-oznajmiłaś mu szczerze.
-Więc czym jest radość.?-zapytał.
-Radość jest lekkością,pogodą ducha jest tym....jest stanem,który ja teraz czuje.-powiedziałaś z szerokim uśmiechem.








-Widzisz...wszystko teraz będzie inaczej,wiesz...-
powiedział do Ciebie.
-Wiem,ale teraz wszystko zmieni się na lepsze prawda.?-zapytałaś.
-Akceptujesz siebie.?-zapytał nie odpowiadając na Twoje pytanie.Zamilkłaś i spojrzałaś na siebie.
-Jest wiele rzeczy,które był zmieniła.-wstał bez słowa i wziął Cię za rękę ,a następnie udaliście się do jego sypialni. Postawił Cię przed lustrem.
-Potrafisz powiedzieć do siebie: Tak. Jestem piękna. Akceptuje siebie.?-zapytał patrząc na Ciebie,a Ty spojrzałaś na siebie.
-Lubie swoje włosy,nos,swoje ciało. Potrafię powiedzieć,ze akceptuje siebie.-powiedziałaś patrząc w swoje odbicie.-Akceptuję Cię.-powiedziałaś patrząc sobie prosto w oczy,a Louis uśmiechnął się szeroko.
-Pierwszy etap mamy ukończony.-powiedział do Ciebie,a ty podeszłaś do niego i złożyłaś na jego ustach nieśmiałe cmoknięcie.
-Dziękuje,że to robisz.-powiedziałaś.



DZIEŃ DRUGI.
Poranek u Ciebie zawsze wygląda tak samo.Wstałaś.Wykąpałaś się. Ubrałaś się. Gadałaś z mamą. Zjadałaś i razem z tatą ruszyłaś do szkoły. Jechaliście tym razem w ciszy.
-Dzwoniła pani od geografii do nas.-zaczął rozmowę.
-Tak.?Co chciała.?-zapytałaś i uśmiechnęłaś się.
-Powiedzieć,że jesteś najlepszą uczennicą.-powiedział.
-Na prawdę.?-zapytałaś patrząc na niego. Sama byłaś zdziwiona.
-Tak. Jestem taki dumny córeczko. Dajesz mi tyle powodów do dumy.Kocham Cię i nie zapominaj o tym.-powiedział do Ciebie kiedy podjechaliście pod szkołę.
-Ja Ciebie też kocham tato.-odpowiedziałaś i przytuliłaś go tak jak zawsze i wyszłaś z samochodu wchodząc do szkoły.
Wibracje.
Jedna nowa wiadomość.

Od : Loui.
Chcesz barć.? Zacznij dawać.
16.00 w Caffe Daein.

Chcesz brać.? zacznij dawać.Teraz to krążyło po Twojej głowie.O co może chodzić.Nie miałaś pojęcia o co może chodzić.
-dajesz mi tyle powodów do dumy....-nagle w Twojej głowie zabrzmiały słowa Twojego taty.
Ale nadal nie wiedziałaś o co może chodzić. Pobiegłaś szybko na swoją pierwszą lekcje myśląc o co może w tym wszystkim chodzić.Pierwszą lekcje przesiedziałaś nie uważając i olewając wszystko na około.

Do: Loui.
O co w tym chodzi.?

Wysłałaś szybko, tak aby nauczyciel nie zauważył.Jednak nie uzyskałaś odpowiedzi. Dzisiaj w szkole dzień zleciał Ci na prawdę szybko.Nawet nie zauważyłaś kiedy szłaś w stronę szatni. Przebrałaś się i wyszłaś ze szkoły. Na ulicy siedział mały chłopczyk.Płakał,ale wszyscy go ignorowali.
-Hej, Malcu. Co się stało.?-zapytałaś kucając przy nim.
-Zgubiłem się.-powiedział do Ciebie zapłakany.
-Hej hej,ale bez żadnych łez mi tutaj. Żaden super bohater nie płakał jak się zgubił.Mam tu chusteczkę,wytrzemy łzy żeby nikt nie widział i dam ci czekoladowego cuksa.-zachichotałaś słodko,a chłopczyk Ci zawtórował. Otarłaś jego łzy i dałaś cukierka tak jak obiecałaś.
-Dziękuje.-powiedział z uśmiechem przytulając Cię,a za jego pleckami błysnęły na złoto skrzydła ,takie same jakie miała nauczycielka.-Już wiesz co to znaczy dawać.-powiedział patrząc na Ciebie wyczekująco.
-Ale czekaj...co.?-zapytałaś patrząc w błękitne tęczówki chłopaczka.
-Zaprowadzę Cię w pewne miejsce.-powiedział i pociągnął Cię za rękę. Nie wiedziałaś jakim cudem,ale znaleźliście się na cmentarzu.-Tu jest mój dom.-wskazał nagrobek,malutki i biały,a na nim zdjęcie małego chłopczyka.-Dalej wiesz co robić.-wyszeptał i zniknął. Znów poczułaś to samo uczucie.Uklęknęłaś i pomodliłaś się. Swoimi słowami. Prosiłaś Boga.Kiedy wstałaś znów zobaczyłaś chłopczyka,ale mrugnęłaś oczami i zniknął. Spojrzałaś w niebo i zrobiło się nagle ciemne.Zamrugałaś kilka razy oczami,a chłopczyk znów się pojawił. Wydawał Ci się dziwnie znajomy. Jego oczka. -Już zaliczyłaś kolejny etap. Wiem co czujesz. teraz ubierz to  słowa.
-Chodzi o to,że mam oddać coś od siebie. Mam robić to czego inni się boją zrobić. Mam oddać trochę swojej miłości.-powiedziałaś.-Mam oddać siebie jeżeli chce brać.-powiedziałaś.
-Dokładnie. -powiedział siedząc na nagrobku,machając nogami.-A teraz idź. Ktoś na Ciebie czeka.-powiedział i znalazłaś się pod kawiarnią,a w niej zobaczyłaś Louisa.Wbiegłaś do niej i podbiegłaś do niego.
-Już wiem. Wiem. Czuje to. Czuje. Musze dawać siebie.-powiedziałaś uśmiechając się dumna z siebie.
-Co czujesz.?
-Dumę,radość, ulgę.-odpowiedziałaś bez zastanowienia.
-Drugi etap ukończony.-powiedział do Ciebie uśmiechając się.
Zostaliście w kawiarni,zamówiliście ciastko. Zapomniałaś całkiem o tym,że dzisiaj miałaś robić projekt z Niallem. Przy Louisie zapominałaś o całym Bożym świecie. Nawet nie zauważyłaś tego jak Nialler przechodził obok was za oknem,kręcąc zrezygnowany głową.

DZIEŃ TRZECI.
Sobota. 
Wolne. Radość. Ktoś puka do drzwi. Schodzisz gdyż zostałaś sama w domu.Zaśmiałaś się pod nosem, ponieważ było już po szesnastej,a Ty leniuchowałaś sobie i byłaś w pidżamce jeszcze. Otworzyłaś i zobaczyłaś Louisa. Uśmiechnęłaś się szeroko.
-Nie ładnie tak wpadać bez zapowiedzi.-powiedziałaś i wpuściłaś go poprawiając swoją pidżamkę.
-Stać Cię na oddanie.?-zapytał,a Ty już wiedziałaś,że to będzie trzecim podpunktem w Twojej walce z odzyskaniem uczuć.Zmarszczyłaś czoło co oznaczało,że myślisz.
-Jest coraz trudniej.-powiedziałaś patrząc na niego zamykając drzwi.
-Wiem,ale to jest walka o Twoje uczucia. To nie może przyjść łatwo.Walcz i nie odpuszczaj.-powiedział całując Twój policzek.-Do zobaczenia potem.-powiedział i wyszedł.
-Pa.-tylko tyle mu odpowiedziałaś i położyłaś się na kanapie.Oddanie.. jakie oddanie.?>Tylko te pytania krążyły Ci po głowie.
-Może oddam krew.-myślałaś głośno.-W końcu boję się igieł ,ale zdobędę się na oddanie i pokonanie mojego strachu.-mówiłaś sama do siebie głośno.Leżałaś na kanapie i nie umiałaś się zabrać za to polecenie.
- Nawet na głupie oddanie krwi boisz się pójść.-powiedziałaś do siebie i nawet nie zauważyłaś kiedy była godzina osiemnasta.
-Jestem już.-usłyszałaś znajomy głosik i znów na kanapie pojawił się mały chłopczyk.
-Co tu robisz.?-zapytałaś.
-Pomagam Ci...bo ja widać nie umiesz wpaść na pomysł na to zagadnienie.-powiedział z uśmiechem do Ciebie.
-Umiem.
-Na pewno nie chodzi tu o oddanie krwi.-zachichotał patrząc na Ciebie.
-A o co.?-zapytałaś patrząc na niego, marszcząc czoło.
-Zaufanie.-powiedział,a jego oczy rozbłysły. Pojawiły się w nich dwie małe iskierki.
-Zaufanie.?
-Ale komu mam zaufać..?-zapytałaś,a do domu wszedł Louis z chińszczyzną pod pachą.
-Pomyśl.
-ughh..nie wiem. Niech się dzieje co chce.-powiedziałaś zamykając oczy,a chłopczyk znikł.
-Właśnie.-powiedział Louis z uśmiechem.
-Ale co.?-zapytałaś podnosząc się z kanapy.
-Niech...-zaczął patrząc na Ciebie z uniesioną brwią.
-Niech się dzieje co chce.-powiedziałaś z uśmiechem.-Właśnie.! Zaufanie do losu.-powiedziałaś i przytuliłaś go mocno uśmiechając się słodko.-Muszę zaufać losowi i podjąć ryzyko bo inaczej .....utknę w jednym miejscu,-powiedziałaś szybko wesołym głosem.
-Trzeci etap uważam,za zaliczony.
-Nareszcie.-powiedział uśmiechając się szeroko.

DZIEŃ CZWARTY.

Niedziela.
Z samego rana poszłaś na cmentarz, jednak szybko wróciłaś do domu i zaczęłaś się uczyć na jutro. telefon wyłączyłaś. chciałaś spokoju. Kiedy wybiła godzina 20 wybrałaś się znów na cmentarz i na razie pomodliłaś się przy grobie małego chłopczyka.Następnie zapaliłaś mu małą lampkę.
-Nie musisz tego robić.-powiedział zjawiając się znów patrząc na Ciebie.
-Ale chce.Czemu nikt nie dba o Twój grób.?-zapytałaś patrząc na niego.
-Zapomnieli o mnie. Nie chcieli mnie.-powiedział smutnym głosem.
-Dlatego ja będę o Tobie pamiętać.-powiedziałaś patrząc na niego.-Nie zapomnę.-powiedziałaś.
-Podał Ci kolejne zadanie.?-zapytał patrząc na Ciebie.
-Jeszcze nie.Będzie trudne prawda.?-zapytałaś poprawiając swoje włosy.
-Teraz zaczynają się schody.-powiedział do Ciebie i zniknął,a Ty podrapałaś się po głowie.Wyszłaś z cmentarza.
-Hej.-usłyszałaś cichy głos.-Nie wiem czy pamiętasz,ale nadal czekam na projekt.
-Niall..o matko..przepraszam Cię..-powiedziałaś odwracając się i patrząc na przyjaciela. Był smutny.
-Zaniedbałaś mnie dla niego.-powiedział smutnym głosem.
-Nieprawda.-zaprzeczyłaś.
-Nie odzywałaś się do mnie,a projekt sam zrobiłem i już wysłałem.-powiedział wsadzając ręce do kieszonek.
-Przepraszam,całkiem mi wyleciało z głowy.
-Spoko,każdy zapomina.-wyszeptał i odszedł od Ciebie.
-Niall.!-krzyknęłaś za nim i pobiegłaś.-Eh...no przepraszam,ale teraz muszę walczyć.-powiedziałaś do niego zatrzymując go.
-Nawet nie odpisałaś a żadnego sms.-powiedział kopiąc kamyk.
-Przepraszam.
-Daj mi spokój.-powiedział Nialler i zostawił Cię samą.-ja mam już dość tego,że mnie olewasz. Z każdym chłopakiem tak jest.-powiedział i zniknął Ci z oczu. Stałaś tam dłuższą chwilę wpatrując się w miejsce, w którym zniknął Niall i powolnym krokiem wróciłaś do domu.Czułaś się fatalnie. W kuchni siedziała Twoja mama i tata. Nie miałaś ochoty zanudzać ich swoimi opowieściami. Louis próbował się do Ciebie dodzwonić,ale Ty nie chciałaś nic teraz robić. Nie mogłaś sobie udarować tego,że Niall tak łatwo odpuścił,a z drugiej strony....podobno zawsze się tak zachowywałaś,a może tak jest lepiej. Może to co się teraz zakończyło dało Ci szanse na nowy początek,a albo dało kolejne szanse.Spojrzałaś na telefon. Zbliżała się już północ.
-o to chodzi.-powiedział mały chłopczyk pojawiający się znikąd siedzący obok Ciebie na łóżku.
-Co.?-zapytałaś wyrwana z myślenia.
-Spójrz szybko w wiadomości.-wykonałaś jego polecenie i otworzyłaś jedna z kilkudziesięciu wiadomości od Louisa.

Od : Loui.
Zamień lęk na wdzięczność.

-Czyli chodzi o to,że mam dziękować Niallowi,że odwrócił się ode mnie.? Że niby dał mi jakąś szanse na kolejne lepsze znajomości.?Aby one były lepsze...-powiedziałaś analizując to wszystko.
-Tak. Zaliczyłaś kolejny etap. Wytrzymaj. Jeszcze tylko trzy.-powiedział i znów rozpłynął się.

DZIEŃ PIĄTY.

Wczoraj nie widziałaś się z Louisem. W szkole siedzisz już od trzech godzin. Aktualnie masz lekcje geografii.Siedzisz razem z Niallerem. Nie odzywacie się do siebie. Serce Cię kuje,ale powtarzasz sobie myśli z dnia wczorajszego. Dał Ci szanse. Dał Ci szanse. Nagle po stole przesunął małą,białą karteczkę.
Otworzyłaś ją:

Zamknij drzwi za sobą.

Spojrzałaś na niego i zagryzłaś wargę.
-Przepraszam Nialler.-wyszeptałaś.-Obiecuje,że się zmienię.-powiedziałaś patrząc na niego,a on tylko lekko się uśmiechnął,ale nie powiedział nic.Zostały Wam tylko cztery godziny lekcyjne. Na dwóch oddelegowali was do biblioteki gdzie musieliście siedzieć.
-Proszę nie gniewaj się .-powiedziałaś.-Obiecałam przecież,że się zmienię.Chcę zapomnieć o tym co było wczoraj..Chce czuć takie coś,że jak sobie pomyślę o Tobie to będą napływały mi same dobre wspomnienia,a nie takie,że tyle razy Cię raniłam chociaż tak naprawdę tego nie pamiętam..-powiedziałaś do przyjaciela.
-Słuchaj..jest już okey...nie rozumiesz tego..Zrobiłem to specjalnie,żeby Ci pomóc. Nie wiem czemu Louis zaniedbał to i tak późno wysyłał Ci treść zadania,ale to nie było tak naprawdę...dobra czuje się trochę źle z faktem,że mnie olewasz,ale zrozum,że to wczoraj było specjalnie.-powiedział blondyn,a Ty patrzyłaś na niego i mocno go przytuliłaś.
-Bałam się,że Cię stracę.-powiedziałaś,ale on już nic nie odpowiedział tylko przytulał Cię do siebie.
-Idź do domu i rozejrzyj się po pokoju.-dodał Nialler po dłuższej chwili milczenia.Nie mogąc już wytrzymać poszłaś do pielęgniarki,która natychmiast zwolniła Cię do domu.Wybrałaś numer Louisa. Nie odebrał. Znów wybrałaś jego numer. Tęskniłaś za nim.
-Hallo.?-usłyszałaś.
-Czemu Cię nie było.?-zapytałaś.
-Odwróć się.-usłyszałaś tylko. Odwróciłaś i zobaczyłaś go z bukietem róż. Uśmiechnęłaś się i podbiegłaś do niego.
-Tęskniłam za Tobą.-przyznałaś się stojąc przed nim.
-Zamknij drzwi za sobą.-powiedział tylko patrząc na Ciebie i wręczył Ci piękne róże z tym swoim tajemniczym uśmiechem.
-Wiem co muszę robić.
-Tak.?
-Tak. Muszę przestać pamiętać o tym co się zdarzyło.Hmm..no tak bo ja tego nie pamiętam,ale to dobrze,bo teraz mogę się skupić na tym co będzie. Muszę patrzeć do przodu.-powiedziałaś,a na twarzy Louisa pojawił się ten uśmiech,który doskonale znałaś.Podszedł do Ciebie i położył dłoń na tali z lekkim uśmiechem.Patrzyłaś mu w oczka ,a po chwili poczułaś jego wargi na swoich. Delikatnie podniosłaś kąciki ust do góry i poruszyłaś wargami oddając delikatna,subtelną i czułą pieszczotę chłopaka.Odprowadził Cię do domu,udałaś się biegiem do swojego pokoju i wyciągnęłaś stare pudełko z rzeczami,które przypominały Ci o niekoniecznie dobrych rzeczach, wybiegłaś do ogrodu i paliłaś po koli każdy jeden list,zdjęcie,notatki,pocztówki.Wszystko,a na końcu spaliłaś całe pudełeczko.  Zaliczyłaś kolejny etap.

DZIEŃ SZÓSTY.
Od Louis:
Poczuj szacunek.

Podniosłaś  się z łóżka z dziwną chęcią powrotu tam.
-O jejciu..córeczko..coś się stało.?-zapytała mama wchodząc do twojego pokoju.
-Mamo..nie czuję się najlepiej.-powiedziałaś szczerze patrząc na nią.
-Hmm..Nie wiem co to może być,ale..czekaj...-przyłożyła dłoń do Twojego czoła.-Ty masz gorączkę.-powiedziała.-Zostajesz dziś w domu.-powiedziała stanowczo i wiedziałaś,że nawet nie masz co z nią dyskutować.-wracaj do łóżka,a ja przyniosę Ci lekarstwa.-powiedziała i zniknęła za Twoimi drzwiami. Nie wracał bardzo długo. Założyłaś szybko szlafrok i po cichutku zeszłaś na dół. Przystanęłaś w drzwiach i zamarłaś kiedy zobaczyłaś zapłakaną mamę.
-Mamuś co się dzieje.?-zapytałaś podchodząc do niej i przytulając do siebie.
-Twój tata...-zamarłaś.
-Co.?-zapytałaś nie wiedząc jak się zachować.
-Miał wypadek.-powiedziała i rozpłakała się.
-Alee....-zamarłaś i nie wiedziałaś co powiedzieć.-Ale żyje..?-zapytałaś ledwo słyszalnie.
-Tak. żyje,ale jest w ciężkim stanie. Leży w szpitalu,a to wszystko moja wina.-powiedziała zapłakana,a Ty nie mogłaś wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Bałaś się. Bałaś się jak nigdy. Wczoraj tata odwoził Cię do szkoły i milczał. Nic nie mówił.Ty też mu nie powiedziałaś jak mocno go kochasz.Łzy stanęły Ci w oczach i dopiero teraz doszedł do Ciebie ten fakt,że mama się obwinia.
-Ale..Mamo jako to.? Czemu Twoja wina.?
-Wczoraj się pokłóciliśmy. Tata nocował u ciotki.-powiedziała zapłakana, a Ty zorientowałaś się dopiero teraz,ze wczoraj taty nie było w domu,ale słuchałaś mamy dalej.-Powiedziałam mu,żeby się wynosił stąd,że nie ma prawa tu wracać...-rozpłakała się bardziej.
-Mamuś,ale dlaczego.?-zapytałaś.
-Nie zrozumiesz tego...
-Powiedz mi prawdę....-poprosiłaś.
-Chciał nas zostawić...Zostawił nas.-poprawiła się.-Wczoraj jak Cię zawiózł do szkoły to wrócił się i powiedział,że to wszystko go męczy...powiedziałam mu,żeby się wynosił stąd...-mama mówiła,ale Ty się wyłączyłaś i zamarłaś. Twój idealny tatuś Cię,Was zostawił..Dlatego ostatnio tak mówił jak bardzo Cię kocha.-Zadzwonił kiedy prowadził..mówił,że chce się rozstać.Kłóciliśmy się...a potem pisk,krzyk...-płakała jak małe dziecko.
-Mamo..to nie jest Twoja wina,rozumiesz..-ujęłaś jej twarz w dłonie.-To nie twoja wina. To jego wina. Rozumiesz. Żaden mężczyzna nie zostawia swojej kobiety,rodziny. Tak się nie robi. Poczuj szacunek do samej siebie. Przestań się obwiniać o to co zrobił ten dupek.-powiedziałaś. W jednym momencie znienawidziłaś tego mężczyznę,który do niedawna uważał się za Twojego ojca.-Mamo nie daj się ponieść jakiejś głupiej litości. Szkoda mi go,bo nikt na to nie zasłużył,ale bądź kobietą godną samej siebie.-powiedziałaś czując się dumna z tych słów,które właśnie wypowiadałaś.Spojrzała na Ciebie. Przestała płakać.-Wyjdzie z tego.-powiedziałaś i pocałowałaś ją w czoło.Otarłaś łzy i przytuliłaś do siebie. Nagle za Twoją mamą pojawił się mały chłopiec.
-Kolejny etap zaliczyłaś. Poczułaś szacunek. Wszczepiłaś w nią szacunek.-powiedział,a Ty kiwnęłaś głową.



DZIEŃ SIÓDMY.

Dzisiaj sama z własnej woli postanowiłaś nie pójść do szkoły. Musiałaś zostać w domu i pilnować mamy.Czuła się zdecydowanie lepiej niż wczoraj.To był jedyny plus dzisiejszego dnia. Nie widziałaś się ani z Niallerem,ani z Louisem. Nie znałaś kolejnego ostatniego podpunktu. Nie wiedziałaś co masz robić. Siedziałaś w salonie z mamą i oglądałyście jakiś durny film śmiejąc się z niego,dla zabicia czasu. Była godzina piętnasta,a Ty nadal nie dostałaś polecenia,ani nie widziałaś chłopca. To Cię smuciło. Mimo,że każdego dnia się za niego modliłaś,bałaś się ,że zniknął.
-Zależy Ci na sobie.?-zapytała w końcu Twoja mama patrząc na Ciebie.
-Hmm.?-zapytałaś wyrwana z rozmyślań.
-Zależy.?
-Nie wiem, Mamo. Zależy...nie wiem jak na to odpowiedzieć.
-Widzę jak się ostatnio zmieniasz,Kochanie. To przez niego prawda.?
-Przez kogo.?
-Przez Louisa.
-Nie ,Mamo. Louis jest dobry. On mi pomaga. 
-Chce,żebyś została sobą.-powiedziała szczerze.
-Jestem sobą,Mamo.-zapewniłaś ją z lekkim uśmiechem.
-Dajesz sobie to czego potrzebujesz.?-zapytała.
-Tak. Daje. 
-W jaki sposób.?-spojrzałaś na nią. Nie poznawałaś jej. Zdawała się być inna. Otworzyłaś buzię ze zdziwienia. Znów skrzydła. Białe. 
-Rozwijam się,zaczęłam się modlić, mam Ciebie. Spełniam swoje marzenia.-powiedziała.-Muszę to robić. Czasem muszę się skupić na sobie. -powiedziałaś,a ona kiwnęła uśmiechając się i wróciła do oglądania telewizji.Patrzyłaś chwilę na nią i spojrzałaś na wyświetlacz telefonu.

Jedna nowa wiadomość.

Klikasz Otwórz.

Od ; Loui.

Udało Ci się.
Przyjdź do mnie.
Jestem z Niallem niedaleko cmentarza.

Poruszyłaś ramionami i wstałaś.
-Nie długo wrócę.-powiedziałaś do mamy i wyszłaś. Szłaś ponad piętnaście minut,ale w końcu zauważyłaś Louisa i Nialla,ale Niall był inny. Zauważyłaś też małego chłopca. Stał obok nich i czekał na Ciebie. 
-Jestem.-powiedziałaś . Louis Cię przytulił.
-Chodź za nami.-powiedział Niall i ruszyli do wejścia na cmentarz.
-Co się dzieje.?Przecież ukończyłam już wszystkie punkty..Czemu nadal nic nie czuje.?-zapytałaś i potknęłaś się ,a za razem wpadłaś w ramiona bruneta.
-Ciszz..zaraz się wszystko wyjaśni.-stanęliście nad grobem,przy którym spotykałaś się z małym chłopczykiem.Teraz spojrzałaś na niego.Dopiero teraz zorientowałaś się skąd znasz te oczka. Niall. Takie oczy miał Niall.Niall podszedł do Ciebie i mocno Cię przytulił.Mały chłopczyk wskoczył na mały grób i rączką odgarnął liście zasłaniające imię i nazwisko zmarłego.Kiedy tam spojrzałaś zamarłaś.
-Niall...-wyszeptałaś. 
-Żegnaj.-wyszeptał Twój przyjaciel.
-Ale jak to...-głos Ci się łamał.
-Teraz opowiem Ci całą prawdę.-powiedział i ściągnął czarną ,skórzaną kurtkę i w tym momencie za nim pojawiły się olbrzymie,potężne białe skrzydła. sięgały prawie ziemi,a jego twarz rozbłysła,ubrania zmieniły się na śnieżnobiałe z domieszką złotego.Patrzyłaś na niego.-Ja byłem tylko Twoim....-zawahał się.
-Jeżeli powie to jedno słowo..zniknie..-wytłumaczył Ci Louis trzymając Cię za rączkę.
-Posłuchaj...wypełniłaś wszystkie warunki..Oddaje Ci tutaj Twoje uczucia.-powiedział dotykając Twojego serca,a pod Tobą ugięły się nogi.Zalała Cię fala nieznanych Ci uczuć. Czułaś wszystko miłość,przyjaźń,strach,ból,rozczarowanie.- Ja muszę już odejść. Już mój czas się skończył.Przydzielili mnie do Ciebie ,miałem Cię chronić.-powiedział-Ale teraz wiem,że jest ktoś inny.-mówił i przytulił mnie.-Proszę nie zapominaj o mnie -powiedział i wskazał na mały brudny grób,na którym świeciła się tylko jedna mała lampeczka.-będę zawsze w Twoim serduszku.Teraz już mogę to powiedzieć. Byłem Twoim Aniołem Stróżem.-powiedział i zaczął się unosić do góry.To było....po prostu nie mogłaś nic powiedzieć. Rozpłakałaś się.
-Ale,Niall,kto będzie mnie teraz chronił.?-zapytałaś płacząc.
-On.-wyszeptał i wskazał na Louisa,a Ty nie mogłaś w to uwierzyć. 
-Bedzie dobrze.-tylko tyle wyszeptał Louis do Twojego ucha.
-Wiem.-powiedziałaś szeptem do niego.To działo się tak szybko. Po sekundzie nie było już nic. Tylko Ty i Louis stojący przy grobie małego chłopczyka. Chłopczyka,który walczył o miłość przyjaciółki.
_________________________________________________________
*One Republic wcale nie ma jakiegoś tam teledysku ze zdjęciami najpiękniejszych kobiet,po prostu mi tak pasowało. : )



HEJ.!
Witam w kolejnym imaginie.
Wiem,zę jest dziwny,ale tak jakoś mnie naszło na taki.'Dedykuje go Paulinie z aska ,która wiernie upominała się na ask.fm o dodanie tej części.
Kocham Was,Skarby i liczę na szczery komentarz.
Dziękuje za wszytskie komentarze i wejścia na bloga.
Kocham Was,Słoneczka.

Zapraszam do przesłuchania mojego coveru : My Cover- Justin Bieber.Nothing Like Us.


Kocham Was wszystkich. !
Pozdrawiam,Dropson.♥