piątek, 8 maja 2015

awesrdtfyguhlij OGŁOSZENIA PARAFIALNE ndsajdbhfhwebjkf

UWAGA



UWAGA                                                          UWAGA
UWAGA        
                                      UWAGA


UWAGA
 UWAGA

UWAGA


No to taaaak
zacznijmy od początku :D
  
W KOŃCU KUPIŁAM WŁASNEGO LAPTOPA OŁ JEEEEE!

A wiecie co to oznacza?
wracamy do blogowania !!!!!
wiem,że się cieszycie !
przejrzę te stare posty i może coś uda mi się dodać jak najszybciej ! 
Aczkolwiek nic nie obiecuje XD
no więc to tyle, jeżeli chodzi o ogłoszenia parafialne :)

dziękuję,za wszystkie odwiedziny i pytania na asku,na które niestety nie mogę odpowiadać,ponieważ pewna osoba,z mojej rodziny,namiętnie mnie stalkuje :)
także polecajcie mojego bloga,komentujcie,możecie składać zamówienia tam na górze i pisać w dyskusji i w ogóle wszystko :>

kocham was
pozdrawiam

poniedziałek, 19 maja 2014

Each subsequent job makes me feel life more.

Kilka uwag dotyczących imagina. 

  • jest on pisany (czyt.poprawiany) na szybko.
  • przepraszam,że dopiero teraz,ale w następnym imaginie będzie to obszerniej rozpisane.
  • Ten imagin jest stary.Napisałam go prawie rok temu,ale mam nadzieje,że Wam się spodoba.
  • Zapraszam do czytania.
  • Kocham Was.
  • Dziękuje za to,że jesteście ze mną.
  • Nowość.! W niektórych momentach będzie pojawiała się muzyka.:)
  • W weekend zamierzam iść do Kinii i poprosić ją o zmianę wyglądu strony i prawdopodobnie zmienię adres bloga.:)
  • Wszystkiego dowiecie się w swoim czasie.
  • LETS GO.!


Wyszłaś.Jesteś wolna.Wciągałaś powietrze do płuc. Mocno ściskałaś ramię swojej czarnej,sportowej torby.Twoje włosy są krótkie. Szybko Ci odrastają. Są dosyć jasne,ale musisz je  zaakceptować. Nic nie poradzisz przecież na to co Ci się przytrafiło. Mama zawsze Ci powtarza,że w życiu tak jest. Los daje nam coś,a my bez względu na to czy nam się to podoba czy nie mamy to zaakceptować. Ty sobie to tłumaczyłaś tak,że Bóg chce nas sprawdzić.Chce zobaczyć jak się zachowamy w różnych sytuacjach.To on sprawia,że żyjesz.Jeszcze żyjesz. Stoisz przed lekko zielonym budynkiem z okropnym dachem i czekasz na Shay. Sh to moja przyjaciółka. Zwariowana. Nie tak jak Ty,ale kochasz ją strasznie mocno.Zawsze jest przy Tobie. W drugim ręku trzymasz rulon papieru. Razem z nią robiłaś listę ''zadań'',które masz spełnić zanim to się stanie. Tworzyłyście ją od pół roku i było 10 podpunktów. Wczoraj ją oficjalnie zamknęłyście. Nie ma dopisywania ani skreślania. Uśmiechnęłaś się i rozglądałaś się w celu znalezienia ciemnego afro. Zaśmiałaś się w duchu. Przesadziłaś. Shay ma ciemne,kręcone włosy i jasną cerę. Ma bardzo charakterystyczną urodę, co zostało już nie raz docenione. Jest.! Biegnie w Twoją stronę z uśmiechem. Zaledwie po kilku sekundach rzuca się na Ciebie i mocno przytula.
-Aaaaaa.!-krzyczy Ci do ucha przytulając Cię mocno.Zaśmiałaś się i wtuliłaś się w przyjaciółkę mocno. Nie widziałyście się zaledwie od  dwóch dni,ale bardzo za nią tęskniłaś.Kiedy już stałyście naprzeciwko siebie pomachałaś jej listą przed oczami.-Czyli zaczynamy już teraz.?-zapytała z tym swoim uśmiechem.-Co jest pierwsze.?-zapytała i rozwinęła papier.-Mmmmm...ciekawie.-powiedziała z uśmiechem.
-Co jest pierwsze.?-zapytałaś podekscytowana patrząc na nią.
-Pocałuj pierwszego,napotkanego chłopaka zaraz po wyjściu.-przeczytała z uśmiechem.
-O matko.!-zaśmiałaś się.-Więc zaczynamy.-powiedziałaś podekscytowana z uśmiechem na ustach. Pierwszy chłopak jaki rzucił Ci się w oczy stał pod placówką,która nazywana byłą szkołą. Był otoczony grupką dziewczyn,które mdlały na jego widok. Każda z nich miała włosy za tyłek,ogromne piersi i piękne ciała. Chłopak miał na nosie ciemnie okulary przeciwsłoneczne i bandamę na włosach,co dodawało mu uroku. Zagryzałaś wargę patrząc na niego.-Tamten.-powiedziałaś wskazując na niego głową,a Shay zaśmiała się.
-Dobry gust,Mała.Ruszaj.-powiedziała klepiąc Cię po ramieniu,a Ty poprawiając swoje włosy ruszasz pewnie w stronę chłopaka. Dziewczyny,które mu towarzyszą  i patrzą uważnie na Ciebie.Ty uśmiechasz się pod nosem i pewnym krokiem podchodzisz do wysokiego bruneta. Delikatnie klepiesz go w ramie i czekasz aż się odwróci do Ciebie przodem. Patrzysz mu w oczy przez ciemne okulary i łapiesz go za czarną koszulkę, przyciągając w swoją stronę. Wasze wargi się stykają. Uśmiechasz się i namiętnie go całujesz. Na początku chłopak nie odwzajemnił pocałunku. Nie dziwiłaś się. No w końcu widzicie się pierwszy raz na oczy, a ty go już całujesz. Przejechałaś językiem po jego dolnej wardze,poczułaś jak kąciki jego ust unoszą się do góry i on momentalnie wpił się w twoje wargi. 
Puściłaś jego koszulkę i przygryzłaś jego wargę przerywając pocałunek z uśmiechem i odchodząc od niego bez słowa. Wróciłaś do Shay.
 


 -Zrobione.-powiedziałaś z uśmiechem.
- Odwrócił się i patrzy na Ciebie. Spodobałaś mu się.-powiedziała ucieszona bardziej niż Ty.Uśmiechnęłaś się do niej.
-No i co w związku z tym.?-zapytałaś z uśmiechem.-Daj mi lepiej długopis.-powiedziałaś z uśmiechem do niej i czekałaś na to aż da Ci proszone urządzenie.Dopiero po kilku minutach dała Ci długopis,a Ty napisałaś szybko,przy punkcie pierwszym, ''zrobione''.
-Lecimy już.?-zapytałaś z uśmiechem.
-[T.I] on tu idzie.-powiedziała uśmiechając się,a Ty odkręciłaś się patrząc na chłopaka zmierzającego w Twoją stroną.
-Nie uważasz się,że to dosyć dziwne.?
-Nie.Gdyby to było dziwne,nie zrobiłabym tego.-chłopak się melodyjnie zaśmiał i przez okulary patrzył w Twoje oczy.
-Wiesz następnym razem daj jakieś ostrzeżenie,że zamierzasz się na mnie rzucić przed szkołą...
-Po co.?-zapytałaś z uśmiechem patrząc na chłopaka,na co ten się uśmiechnął.
-No wiesz to jednak jest ...zaskakujące....
-Ale Tobie to nie przeszkadza prawda.?-zapytałaś z uśmiechem.-Mmmm..to się ciesze. Do zobaczenia.-powiedziałaś z uśmiechem i odwróciłaś się do przyjaciółki chcąc iść już do domu.
-Harry...-powiedział.-Nazywam się Harry.
-Mhm. Fajnie.-powiedziałaś patrząc na niego przez ramię.-Do zobaczenia ,Harry.-powiedziałaś i odeszłyście razem z Shay, zostawiając chłopaka. Przyjaciółka patrzyła na Ciebie z tym swoim uśmieszkiem.
-No co.?Powiedz to,bo widzę,że Cię męczy.-powiedziałaś patrząc na nią rozbawiona.
-Podobasz mu się...-powiedziała bacznie wpatrując się w Twój lewy profil, na co Ty się tylko uśmiechnęłaś.Pewnymi krokami udałyście się do Twojego domu. Tata i bart już czekali z obiadem. Weszłaś do domu.
-Kochanie..-powiedział Twój tata mając łzy w oczach.-Witaj w domu.-powiedział do Ciebie mocno przytulając.
-Też się cieszę tato,że jestem w domu.-powiedziałaś z uśmiechem przytulając rodzica.
-Zobacz, mam dla Ciebie tyle zabawek i książek i nawet narysowałem dla Ciebie coś...-mówił Twój braciszek,znaczy miał już 8 lat,ale był niski i wydawał się dużo młodszy. Zawsze płakał kiedy ty wyjeżdżałaś na ''te wakacje''.We czwórkę zasiedliście do obiadu i zaczęliście jeść śmiejąc się,żartując i rozmawiając tak jak za starych, dobrych czasów.
-Mamy nie ma.?-zapytałaś pijąc białe wino.Milczeli.-Gdzie ona jest.?-zapytałaś przełykając picie.Tata patrzył w talerz.
-Chodź Lucas. Pójdziemy do ogrodu.-powiedziałaś Shay wiedząc,że musisz pogadać ze swoim tatą. Dwójka odeszła od stołu,a Sh dokładnie zamknęła wielkie drzwi, które prowadził na balkon.
-Mama wyjechała,
-Gdzie.?
-Nie wiem.
-Ale jak to.?
-Nie powiedziała gdzie wyjeżdża.
-A Lucas.?
-Nie umie się z tym pogodzić.-powiedział Twój tata chowając twarz w dłonie. Zamknęłaś oczy i oddychałaś głęboko.
-Tato...damy sobie radę.-powiedziałaś do niego.-Zobaczysz.-powiedziałaś przytulając go do siebie.
-Boję się, [T.I].
-Nie ma czego, tato. Takie jest życie.Bóg nas sprawdza i teraz trwa Twój test. Nie oblej go.-powiedziałaś przytulając się taty.-Zostawiła Ci numer.?
-Tak. Jest przy telefonie.-pokiwałaś głową i wstałaś od stołu.-Wezmę deser i będziemy czekać w ogrodzie.-powiedział do Ciebie całując Cię w czółko.
-Dobrze.-rzekłaś i zobaczyłaś,że tata zaczyna sprzątać po obiedzie.-Tatuś ja posprzątam.-powiedziałaś z delikatnym uśmiechem, na co mężczyzna tylko skinął głową i wziął cztery przygotowane wcześniej desery.Kiedy tylko zniknął za szybką podeszłaś do telefonu i wstukałaś dziewięć liczb.Jeden sygnał.Nic. Drugi sygnał. Nic.                                          -Hallo.? Tim co się dzieje.?-usłyszałaś jej głos.                
                                                 Birdy.- Skinny Love.
-Gdzie jesteś.?-zapytałaś twardo.
-Córeczko.?To Ty.?
-Mamo...odpowiedz mi gdzie jesteś.?
-Mmm..widzisz wyjechałam.
-Nie obchodzi mnie to. Masz mi odpowiedź gdzie jesteś.?Jak mogłaś nam to zrobić.?Jak.?
-To nie tak..
-Nie tłumacz się.-warknęłaś do słuchawki.-Jaka z Ciebie matka.?-zapytałaś wściekła na nią.
-To nie tak..ja musiałam...
-Gówno prawda,mamo.! Twoje miejsce jest tu z nami.! Ze mną,tata i Lucasem,ale Ciebie tu nie ma.! - podniosłaś głos.
-Nie mów do mnie takim tonem...
-A jakim mam mówić.?Mamo....potrzebuje Cię...Dlaczego nam to zrobiłaś .?Dlaczego odeszłaś.?
-Nie odeszłam...ja tylkoo..
-Uciekłam tak.?
-Uciekłam.-przyznała.
-Widzisz...Uciekłaś...Nie obchodzi mnie z kim,a teraz już nawet nie obchodzi mnie to dlaczego...Dla mnie już nie istniejesz...-powiedziałaś, a w Twoich oczach zebrały się niechciane łzy.Cisza. Nie odpowiedziała nic.-Nie dzwoń już więcej. Lucas i tak nie może sięz tym pogodzić..Mamo on ma dopiero 8 lat. Jak Ty to sobie wyobrażałaś.? Że co.? Że on zapomni.? Że tak łatwo przyjdzie mu to do wiadomości,że jego ukochana mamusia ma go gdzieś.? -powiedziałaś,a po Twoich łzach spłynęły łzy,które szybko ocierałaś.Rzuciłaś niebieską słuchawką nie chcąc nawet słuchać jej tłumaczeń. Nagle zakręciło Ci się w głowie. Złapałaś się ściany i przymknęłaś oczy szybciej oddychając.
- [T.I] wszystko w porządku.?-usłyszałaś głos przyjaciółki za sobą.Odkręciłaś się,ale nic więcej nie słyszałaś i nic nie widziałaś czułaś tylko jak łapie Cię w polocie abyś nie uderzyła w podłogę. Po kilku minutach ocknęłaś się na kanapie.
-Córeczko zadzwonić po doktora Fitza.?-zapytał zmartwiony tata.
-Nie ,tato.Dobrze się czuję.-powiedziałaś mając przymknięte oczy.
-Na pewno.?-zapytał zmartwiony. Tylko on,mama i Ty wiedzieliście o ''TYM'' o czym nikt nie wiedział,nawet Shay.Tyle razy chciałaś jej powiedzieć,ale nie mogłaś. Coś Ci nie pozwalało. Głos Ci gdzieś znikał i stawałaś się niemową. Ona patrzyła na Ciebie tymi swoimi oczami i oczekiwała prawdy,ale Ty nie mogłaś jej tego powiedzieć. Bałaś się na to jak ona zareaguje.
-Pójdę do siebie. Jestem strasznie zmęczona.-powiedziałaś cichym głosem.
-Dobrze. Shay Ci pomoże.-powiedział Twój tata patrząc na Ciebie tym swoim, mądrym wzrokiem,a Ty delikatnie pokręciłaś głową nie mając w sobie tyle sił,żeby powiedzie Sh o tym co się dzieje. Po upływie kilku chwil znalazłyście się w Twoim pokoju.
- [T.I]..
-Tak.?-zapytałaś kiedy we dwie leżałyście w Twoim łóżku.Milczała. Usłyszałaś tylko ociąganie nosem.-Ej,Mała co się dzieje.?-zapytałaś siadając na łóżku patrząc na nią przestraszona.
-Twój tata mi powiedział.-powiedziała przez łzy, które zostawiały mokre ślady na jej idelanej cerze.
-Ohh,SKarbie. To nic.-Ale jak to nic.? [T.I] dlaczego mi nie powiedziałaś.
-Wiedziałam, że tak będzie. Nie chce żebyś płakała przeze mnie.-mówiłaś ocierając łzy swojej przyjaciółki.
-To dlatego robiłyśmy tą listę prawda.?
-Tak.-powiedziałaś spuszczając wzrok.
-Kocham Cię,wiesz.?
-Wiem. Ja Ciebie też.-powiedziałaś przytulając ją mając łzy w oczach.
-Mogę zostać dzisiaj z Tobą.?-zapytała przytulając się do Ciebie.
-Po co się pytasz skoro wiesz,że tak.-powiedziałaś uśmiechając się do niej.Było po 19 więc wzięłyście laptopa Twojego taty i włączyłyście swój ulubiony film. Znałyście go na pamięć i oglądałyście go tysięczny raz,ale taka już była tradycja.Kiedy się skończył leżałyście na łóżku i rozmawiałyście.
-Co zrobisz z Harrym.?
-A co mam zrobić.?-zapytałaś patrząc w sufit.
-No nie wiem. Ty mi powiedz. To Ty go całowałaś...-zaśmiała się,a Ty razem z nią wspominając to wydarzenie.
-Ale to,że go pocałowałam to nic nie znaczy,a poza tym on mnie nie obchodzi.No wiesz...Sama widziałaś w jakim towarzystwie się on obraca. Widziałaś tamte laski. Cycki,tyłek i tak dalej. Nawet jeżeli coś by miało być to ja nie pasuje do jego towarzystwa.-powiedziałaś i dodałaś na koniec swój charakterystyczny śmiech.
-A ja sądzę,że Ty go zbyt pochopnie oceniasz. Znam go trochę dłużej...-zaczęła powoli mówić.
-Chcesz mi o czymś powiedzieć.?
-Nie. Znaczy chodzi mi o to,że on no wiesz prowadza się z tymi laskami,ale tak naprawdę zawsze jest nieobecny. Tak jakby był gdzieś indziej. No wiesz...w swoim świecie.-powiedziała przyjaciółka patrząc w sufit.
-Czemu musimy marnować nasze słowa,czas i rozmowę na jakiegoś dupka.?-zaśmiałaś się.
-Bo Ci się podoba i chce mieć pewność,że będziesz mi o wszystkim mówić.
-Zawsze Ci o wszystkim mówię.Mówię Ci o wszystkim o czym mogę Ci powiedzieć.-powiedziałaś patrząc na nią z delikatnym uśmiechem, na co Shay zmarszczyła słodko nosek i przymknęła oczy.-Jesteś zmęczona.?-zapytałaś patrząc na przyjaciółkę.
-Troszkę. Dzisiaj był dosyć ciężki dzień.-powiedziała i zasypiała powoli.Mówiła wolniej niż zwykle.Uśmiechnęłaś się i pilotem od wieży włączyłaś waszą ulubioną piosenkę.( Birdy. - People Help The People. ) Patrzyłaś na nią jak spokojnie się relaksuje i zasypia. Nagle spojrzałaś w okno i zauważyłaś światła samochodu przeszywające Twoją ulicę. Delikatnie wstałaś do okna i Twoim oczom ukazała się wielka biała ciężarówka i krążący w okół niej ludzie. Przez krótką chwilę się im przyglądałaś krzyżując ręce na piersiach.Uśmiechasz się pod nosem. Od tak dawna czekałaś aż ten stary podglądacz się wyprowadzi. Nienawidziłaś pana Smitha. Całe życie gapił się wam w okna. Nie ważne,że każdy jeden człowiek ceni sobie prywatność,nie ważne czy to dzień, czy noc on stał w tym oknie i patrzył.Gorzej niż baba. Cieszyłaś się,że wyniósł się stąd na dobre. Wokół ciężarówki kręcili sie tylko wysocy mężczyźni w białych fartuchach. Ciekawość zżerała Cię od środka. Błagałaś tylko o kogoś normalnego. Bez podglądania,obgadywania i wtykania nosa w nieswoje sprawy.
-Skarbiee...-usłyszałaś głos swojego taty.
-Tu jestem.-powiedziałaś do niego z lekkim uśmiechem.
-Ohh Shay już śpi.?
-Tak. Była bardzo zmęczona.-powiedziałaś poprawiając swój szary kardigan.
-Bo przyniosłem Wam desery.-powiedział z lekkim uśmiechem.
-Ja chętnie zjem.-powiedziałaś nie chcąc robić przykrości tacie.-Zjesz ze mną.?-zapytałaś z uśmiechem. Kąciki jego ust podniosły się do góry i usiadł na parapecie,a Ty obok niego z uśmiechem zajadając się kremem z truskawek i kiwi.
-Mmmmm..pyszny. Ty robiłeś.?
-Nie. Lucas.-powiedział uśmiechając się,
-Mały ma talent. Myślałeś o tym, żeby zapisać na jakiś kurs albo obóz kucharski.?
-Szczerze.?Znalazł jakiś tam kurs,ale musiałem odmówić.-przyznał jedząc.
-Czemu.?
-Koszta. Był za drogi. Gdybym się zgodził poleciałby do Polski na miesiąc. Tam jeździli by po kraju i uczyli się od najlepszych,ale kosztuje to strasznie dużo.
-Tato pozwól mu.
-Nie stać nas na to. [T.I] Twoje leczenie też jest drogie on to zrozumiał,że pieniądze idą na Ciebie.-powiedział patrząc na Ciebie z tym delikatnym błyskiem w oku.Wstałaś odstawiając deser na półeczkę i podeszłaś do szafy wyjmując z niej dużą, metalową skrzynkę.Otworzyłaś ją i dałaś tacie pieniądze,które zbierałaś na swoją osiemnastkę. Tyle,że nie mogłaś wyprawić sobie wymarzonej imprezy,więc pieniądze nie były Ci tak na dobrą sprawę potrzebne.
-Masz weź i niech jedzie na ten kurs.-powiedziałaś z uśmiechem.
-Ale to Twoje pieniądze na imprezę...
-Tato moje urodziny już były i te pieniądze przydadzą Wam się bardziej niż mi.-powiedziałaś uśmiechając się.Tata patrzył w Twoje oczy nie wiedząc jak ma się zachować,ale w końcu wziął od Ciebie pieniądze i zaczął przeliczać chcąc się dowiedzieć ile pieniędzy mu dałaś. 
-Oddam Ci je.-powiedział i widziałaś,że jest delikatnie zażenowany tą sytuacją.
-Nie musisz mi oddawać tych pieniędzy.-powiedziałaś życzliwym głosem, na co tata się uśmiechnął i w ciszy dokończyliście swoje desery. W trakcie jedzenia zauważyłaś,że po dom sąsiadów podjechał czarny SUV.
Te samochody bardzo Ci się podobały. Uważnie obserwowałaś kto wysiądzie z samochodu. Nie mogłaś się doczekać kiedy poznasz właściciela. No i się doczekałaś.
-Córeczko to  ja już pójdę.Położę się,bo też jestem zmęczony.-powiedział tata z uśmiechem i ucałował Cię w czoło.
-Dobranoc.-powiedziałaś uśmiechając się, nie odrywając wzroku od ciemnego samochodu.Otworzyły się drzwi i wysiadł chłopak dobrze Ci znany. Otworzyłaś okno i uśmiechnęłaś się.-Witam w domu,Harry.-powiedziałaś z zadziornym uśmiechem do chłopaka. Podniósł głowę i pomachał Ci z uśmiechem, a następnie wszedł do swojego nowego domu.Zamknęłaś okno i pociągnęłaś rączkę do góry, uchylając je. Do pokoju wpadło jeszcze więcej ciepłego powietrza. Wróciłaś do łóżka z uśmiechem i przytuliłaś się do swojej przyjaciółki, momentalnie zasypiając.
Następnego dnia rano kiedy wstałaś Shay już nie było u was. Przeciągnęłaś na swoim dużym łóżku i powolnie wstałaś. Tata nie zgodził się jeszcze na powrót do szkoły,ale wiedziałaś,że niedługo to będzie musiało nastąpić,że w końcu będziesz musiała wrócić do normalności i życia sprzed odłączenia się. Założyłaś na siebie biały,puszysty szlafrok i zeszłaś na dół,gdzie czekała na Ciebie już zaparzona kawa i małe czekoladowe ciastko.
Stała też mała,biała karteczka,na której widniało kilka prostych słów:
Zaparzyłem Ci kawe,a Lucas kupił ciastko. Wypij,zjedz weź leki i odpoczywaj.Kocham Cię ,Tata.
Uśmiechnęłaś się i podrapałaś po lekko zadartym do góry nosku. Upiłaś łyk kawy. Mmm. Ciepła,czarna z mlekiem i dwie kosteczki słodzika. Uwielbiałaś taką. Z uśmiechem i rozkoszą zaczęłaś delektować się smakiem tego oto napoju. Kiedy wypiłaś pół szklanki kawy zrobiłaś pierwszego gryza ciastka. Smakowało dzieciństwem i wspomnieniami. Dla innych mogło się to wydać dziwne,ale przywiązywałaś ogromną wagę do szczegółów,a chociażby dla momentów takich jak ten. Uśmiechnęłaś się do siebie i z kubkiem kawy podeszłaś do ogromnego okna. Patrzyłaś na ludzi idących po chodniku i obserwowałaś ich przez krótką chwilę,a potem nagle spadł deszcz. Wszyscy uciekli. Zostało tylko kilka osób,ale wystarczyło tylko kilka kropel deszczu i oni też uciekli. Postawiłaś kawę na parapet i wróciłaś się do kuchni w celu wzięcia leków. Kiedy przełknęłaś kilka białych tabletek postanowiłaś się położyć na kanapie i najzwyczajniej w świecie poleniuchować. Poprawiłaś poduszki na beżowej kanapie i usadziłaś się wygodnie,a następnie włączyłaś telewizor, natrafiłaś na swój ulubiony serial. Znałaś ten odcinek na pamięć,ale nie obchodziło Cię to i tak oglądałaś.Od zawsze przeżywałaś wszystko razem z aktorami i tym razem było tak samo.Śmiałaś się i komentowałaś wszystko,ale w pewnym momencie posmutniałaś. Przypomniało Ci się,że od zawsze robiłaś to z mamą. Ona z Tobą zawsze przeżywała,a teraz jej nie ma. To było przykre,ale z rozmyślań wyrwał Cię dzwonek do drzwi. Potrząsnęłaś delikatnie głową, poprawiłaś szlafrok i ruszyłaś do drzwi. Otworzyłaś i na twarz sam Ci się uśmiech wkradł.
-Witam.-powiedziałaś uśmiechając się,a nawet śmiejąc się. Nie wiedziałaś czemu,ale to było takie odruchowe.
-No hej.-przywitał się.
-Aż tak zawróciłam Ci w głowie,że nie możesz żyć beze mnie.?-zapytałaś żartując sobie z chłopaka stojącego w progu Twoich drzwi.
-Mniej więcej.-powiedział z tym swoim przebiegłym uśmieszkiem.Zaśmiałaś się melodyjnie,wsuwając rączki do kieszeni swojego szlafroka.-Zapraszam,Harry.-dodałaś z uśmiechem, na co chłopak tylko skinął i wszedł do domu. 
-To dla Ciebie. Nie wiedziałem co lubisz więc wybrałem róże. One są zawsze odpowiednie,na każdą okazję.-powiedział wręczając Ci cztery czerwone róże.Patrzyłaś w jego oczy. Wiedziałaś,że to będzie najlepsza przygoda Twojego życia. Z uśmiechem wzięłaś od niego róże i powolnym ruchem ruszyłaś w stronę jasnej kuchni.
-Dziękuję. To bardzo miłe z Twojej strony,ale czy to nie ja powinnam iść do Ciebie i wręczyć Ci jakieś ciasteczka czy coś w tym stylu..w końcu to Ty jesteś tu tym nowym.-powiedziałaś stojąc tyłem do chłopaka nalewając do wysokiego wazonu wody,a następnie ustawiłaś go na kredensie w kuchni i wsunęłaś piękne,cztery róże. Cały czas czułaś na sobie wzrok chłopaka.
-Myślę,że tak jak jest teraz jest okey.-odpowiedział zajmując miejsce przy stole w kuchni.
-Widzę,że się rozgościłeś.-powiedziałaś z uśmiechem krzyżując ręce na klatce piersiowej.Zaśmiał się. Zajęłaś miejsce na przeciwko niego.-Więc po co tu jesteś.?
-No wiesz jestem nowy i te sprawy...
-Jakie sprawy.?
- Nowi sąsiedzi..
-Co w związku z tym.?-chłopak na chwilę zapatrzył się na Ciebie,a Ty nie odrywałaś wzroku. Patrzyłaś na niego.
-Chce Cię bliżej poznać. W końcu całowaliśmy się wczoraj.
-Pocałunek w tych czasach nic wielkiego nie znaczy.-powiedziałaś nie zastanawiając się nawet nad odpowiedzią. Delikatnie się uśmiechnęłaś,aczkolwiek nie byłaś przyzwyczajona do tego,że chłopak chce Cię bliżej poznać.
-Dla innych nic nie znaczy...-odpowiedział patrząc na Ciebie.
-A dla Ciebie.?-zapytałaś.
-Coś tam znaczy.
-Coś tam.?
-Czemu zadajesz tyle pytań.?
-Czemu odpowiadasz pytaniem na pytanie.?
-Czemu Ty też to robisz.?
-Bo mogę.-odpowiedziałaś z uśmiechem zagryzając swoją bladoróżową wargę.
-Możesz.?
-Tak.
-Czemu Ty możesz,a ja nie.?
-Jestem dziewczyną.-zaśmiał się słodko,aż zmiękło Ci serce. To był taki dziecięcy śmiech. Taki szczery.Sama się zaśmiałaś.Cały czas podtrzymywaliście kontakt wzrokowy. Żadne z was nie mogło odwrócić wzroku.-A poza tym jesteśmy u mnie i wolno mi wszystko.-dodałaś wesołym głosem.Ponownie się zaśmiał.
-Jako Twój nowy sąsiad chce spędzić trochę czasu z Tobą i poznać Cię lepiej. No wiesz w końcu będziemy teraz mieszkać płot w płot.-powiedział kładąc ręce na stole,splatając je ze sobą.
-Jesteś miły.-powiedziałaś.-Chcesz coś do picia.?-zapytałaś z uśmiechem. Polubiłaś go. Wydawał się zupełnie inny.
-Poproszę. Obojętnie co.-wstałaś delikatnie się chwiejąc,ale postanowiłaś nie zwracać na to uwagi i podeszłaś do białych szafek wyciągając z nich dwa kubeczki i wlałaś do niego soku pomarańczowego,wrzuciłaś po kostce lodu i postawiłaś szklanki na stole.
-Niestety nie mam nic słodkiego,ani niczego innego do zaoferowania Ci.-powiedziałaś wracając na swoje miejsce.
-Znam świetny przepis na ciasteczka.-powiedział do Ciebie z uśmiechem sącząc sok pomarańczowy. 
-Jesteś pierwszy raz u mnie w domu,znamy się dzień i sadzisz,że pozwolę Ci się dotknąć do mojej kuchni.?-zaśmiałaś się.
-Tak. Tak właśnie sądzę.-powiedział pewny siebie. Wyczułaś to,ale już zdążyłaś to w nim polubić.
-Lubię Cię.
-Jestem od kilku minut w Twoim domu,znamy się dzień,a Ty mówisz,że mnie lubisz.?
-Tak. Tak właśnie mówię.-powiedziałaś z tym swoim uśmieszkiem.-Pozwolisz,że pójdę się przebrać w coś normalnego.-powiedziałaś z uśmiechem i nie czekając na jego reakcję wstałaś od stołu i udałaś się na górę. Otworzyłaś szafę i w dosyć krótkim czasie wybrałaś prosty,wygodny strój, Wzięłaś bieliznę ubrania i zamknęłaś się w łazience. Wykonałaś poranną toaletę i założyłaś zaplanowane ubrania. Wzięłaś perfumy,które dostałaś od Twojej mamy i delikatnie spryskałaś swoją szyję i dekolt.Jak miałaś w zwyczaju założyłaś swoją czarną czapkę i zeszłaś na dół.
-Chodźmy na zakupy. Nie mamy nic w lodówce.-powiedziałaś do niego z delikatnym uśmiechem, na co on tylko skinął i wstał od stołu podchodząc do drzwi wyjściowych. Założyłaś swoje trampki i wyszliście na zewnątrz. Zamknęłaś drzwi na klucz i schowałaś go w tajną skrytkę,o której wiedział tylko Ty i Twój tata.
-Muszę Cię zabić.-powiedziałaś rozbawiona.
-Czemu.?
-Teraz już wiesz gdzie trzymamy klucz od domu.-zaśmiałaś się obserwując go. Rozluźnił się i zaśmiał.Przez kilka chwil szliście w milczeniu. Pokonywaliście kolejno ulice Londynu,aż w końcu dotarliście do supermarketu. Harry wziął mały wózek,a Ty czekałaś na niego w środku. Chociaż była już połowa maja Tobie nadal było zimno. Wszyscy w sklepie byli ubrani na krótki rękawek ,krótkie spodenki,ale Ty wiedziałaś,że jak ubierzesz się jak oni prawdopodobnie zemdlejesz albo dostaniesz krwotoku więc wolałaś nie straszyć ludzi i ubierać się nieco cieplej niż inni.Kilka dziewczyn uśmiechało się do Was,a raczej do Harrego co bardzo Cię śmieszyło, bo chłopak nie zwracał uwagi na nie.Szedł spokojnie koło Ciebie wybierając odpowiednie składniki potrzebne do zrobienia ciasteczek.
-Masz rodzeństwo.?-zapytałaś.
-Tak. Mam starszą siostrę,Gemmę.-odpowiedział.
-Masz zwierzaki.?
-Nie.
-Czemu mieszkasz tylko z mamą.?
-Mieszkam też z ojczymem.
-Co się stało z Twoim tatą.?
-Odszedł.-odpowiedział wsadzając mąkę do koszyka.
-Dlaczego.?
-Nie wiem,ale nie chce o tym gadać.
-Czemu.?
-To zbyt osobiste.
-Bzdura.
-Co.?
-Boisz się mnie.?
-Mmmmm..nie.
-Więc czemu mi nie zaufasz.?-chłopak spojrzał Ci w oczy i milczał.-Życie jest zbyt krótkie i piękne na milczenie,Harry.-powiedziałaś z uśmiechem do niego wrzucając batonika do koszyka. Chłopak po krótkim namyśle lekko się uśmiechnął i ruszył dalej. Po pół godzinnych zakupach wreszcie wyszliście ze sklepu i tym razem złapaliście autobus,który zatrzymywał się zaledwie pięćdziesiąt metrów za Twoim domem.
-Twój tata jest w domu.?-zapytał siedząc obok Ciebie na siedzeniu w autobusie.
-Nie.
-Pracuje.?
-Tak.-odpowiedziałaś trzymając na kolanach papierową torbę z zakupami.
-Kochasz go prawda.?
-Bardzo.-odpowiedziałaś szczerze.
-Jak to jest mieć ojca cały czas przy sobie.?-patrzyłaś przed siebie,a potem delikatnie przekręciłaś głowę w jego stronę,ale nie patrzyłaś na niego.
-Nie wiem,Harry.-powiedziałaś szczerze. Czułaś,że przy nim nie musisz nikogo udawać,że możesz być sobą.Zamilkł.
-Jak to.?
-Jak będziesz gotowy to Ci powiem.-powiedziałaś i już przeniosłaś wzrok na niego.-Mogę Ci jedynie powiedzieć,że to wspaniałe uczucie kiedy wracam do domu,a w drzwiach stoi on ze łzami w oczach,nie mogąc się doczekać kiedy mnie przytuli do siebie i powie to swoje słynne: Witaj w domu, [T.I].-powiedziałaś patrząc na chłopaka,a on się zamyślił.
-A co z Twoją mamą.?
-Wyjechała.
-Gdzie.?
-Nie wiem. 
-Zostawiła Was.?
-Tak.-odpowiedziałaś krótko. Loczek wyczuł,że nie chcesz tego dalej ciągnąc więc odwrócił wzrok i wpatrywał się gdzieś daleko za okno.
-Idziesz jutro do szkoły.?-zapytał.
-Nie.-odpowiedziałaś z leciutkim uśmiechem.
-Czemu.?
-Dowiesz się w swoim czasie.
-Pomyślałem,że może mógłbym pomóc Ci nadrobić zaległości.-powiedział z delikatnym uśmiechem.
-To miłe z Twojej strony.
-Staram się.-powiedział uśmiechając się.
-To nasz przystanek.-powiedziałaś z uśmiechem i po kilku minutach znów byliście u Ciebie w domu.Rozłożyliście wszystkie składniki potrzebne i zabraliście się do pieczenia ciastek. Okazało się,że nawet ciastek nie umiesz upiec. Harry natomiast wykazał się ogromną cierpliwością i tłumaczył Ci wszystko od początku aż do samego końca. Przedrzeźniałaś go przy okazji,ale on nie zostawiał tego bez kary. Kiedy już wsadziliście ciasteczka do piekarnika sypnął Cię mąką w twarz.
-Co.? Jak mogłeś.?-zaśmiałaś się mając zamknięte oczy wycierając szybko twarz.
-Co.? Jak mogłeś.?-zaczął Cię przedrzeźniać śmiejąc się.
-Głupek.-zaśmiałaś się rzucając w niego garścią mąki.
-Wojna.?-zapytał rozbawiony z iskierkami w oczach.
-Kto przegra ten sprząta kuchnie.-powiedziałaś śmiejąc się.
-Umowa stoi.-powiedział i wyciągnął do Ciebie dłoń z uśmiechem. Uściskaliście sobie dłonie i wojna się zaczęła. Rzucaliście w siebie wszystkim czym się dało. Kakao,mąka,cukier,proszek do pieczenia,cukier waniliowy aż w końcu doszło do tego,że rzuciłaś w niego jajkiem,które rozbiło się na głowie chłopaka,a następnie spłynęło po mnie. Wybuchłaś śmiechem,ale zanim się obejrzałaś także byłaś cała w jajkach. Kuchnia była cała zdemolowana i brudna. Pomyślałaś sobie,że gdyby teraz wszedł Lucas albo Twój tata, to zabili by Cię żywcem.
-Przegrałeś.-powiedziałaś śmiejąc się rozbawiona.
-Nie. Ty przegrałaś. 
-Harry przegrał! Harry przegrał.!-zaczęłaś śpiewać śmiejąc się słodko.
-Remis.-powiedział chłopak z szerokim uśmiechem na ustach.Spojrzałaś na niego wystawiając swoje śnieżnobiałe ząbki.
-Co tu się do cholery stało.?-usłyszałaś głos Shy i natychmiast się odwróciłaś do niej przodem z niewinnym uśmiechem.
-Pieczemy.-powiedziałaś z szerokim uśmiechem gestykulując dłonią,a Harry spojrzał w dół powstrzymując się od śmiechu. Mina Shy była bezcenna. Na jej twarzy malowało się zdziwienie i zaskoczenie,a także bezradność i złość. Zaśmiałaś się patrząc na nią.Stała tak przez dłuższą chwilę,a Ty i Harry staraliście się powstrzymać od śmiechu.
-W tej sekundzie pan idzie do siebie,a Ty na górę się przebrać. -powiedziała nagle,a Ty zmarszczyłaś brwi, Pierwszy raz w życiu widziałaś jej w takim wydaniu. Harry spojrzał na nią i sam nie wiedział jak ma się zachować.
-Shy spokojnie. To tylko mąka,proszek do pieczenia i kakao.-powiedziałaś nie rozumiejąc tego co się dzieje z Twoją przyjaciółką.
-Nie ma żadnego spokojnie. Obiecałam Twojemu tacie,że nie zdemolujesz mieszkania,a to właśnie robisz.-powiedziała, na co Ty się zaśmiałaś i spojrzałaś w jej oczy,a po chwili sama się zaśmiała patrząc na Was.-Teraz tak serio idźcie się przebierzcie i musimy to posprzątać, bo Twój tata będzie tu za godzinę.-powiedziała do nich już poważnie,ale nadal miała na ustach ten swój uśmieszek.Wystarczyło tylko,że powiedziała te słowa,a Harrego nie było już w domu,a Ty byłaś na górze pod prysznicem. Dokładnie myłaś swoje ciało i włosy. Prawie się rozpłakałaś kiedy zobaczyłaś,że włosy znów Ci wypadają. Chwile postałaś pod prysznicem z ręką we włosach i pomyślałaś nad tym jak by to było gdybyś jednak została tam jeszcze,gdybyś nie przerwała tamtego życia i zaczęłaś się zastanawiać jakby to było gdyby nie było Cię tu jeszcze. Czy byłabyś w końcu normalna.?
Czy nie odstawałabyś od reszty.?Czy poznałabyś Harrego.?

-Młoda...wszystko okey.?
-Nie.-powiedziałaś cicho,ale nie miałaś odwagi powiedzieć tego na głos.-Tak. Tak. Zaraz wychodzę.-powiedziałaś normalnym głosem.
-To dobrze,bo nie mam zamiaru sprzątać tego gówna sama.
-Spokojnie,Słodka. Już idę.-powiedziałaś i wyszłaś z pod prysznica owijając się ręcznikiem. Szybko się ubrałaś w czyste ubrania i zbiegłaś na dół. We dwie zaczęłyście sprzątać kuchnie śmiejąc się.
-Kocham Cię.-powiedziałaś do przyjaciółki.
-Ja Ciebie też, Młoda.
-Jakby mnie...
-Nie myśl o tym...
-Ale Ty..
-Tak.-odpowiedziała. Obie siedziałyście na posadzce w kuchni i patrzyłyście w swoje oczy.
-Dziękuję.-powiedziałaś do niej przytulając ją mocno.Wtuliła się w Ciebie. Słyszałaś jak pociąga nosem,ale nie powiedziałaś nic. Siedziałyście tak przez chwilę,a potem spojrzałyście sobie w oczy.
-Wiesz myślałam o tym,żeby zamieszkać u was na jakiś czas...-zaczęła bardzo niepewnie.
-Shy...zamieszkać u nas.? W naszej klitce, podczas gdy Ty masz dom jak naszych trzy.?-zapytałaś.
-Tak u Was.
-Co się dzieje.?-zapytałaś. Wiedziałaś,że coś jest nie tak. Za dobrze ją znałaś i czułaś to w środku,że ona coś przed Tobą ukrywa.
-Jestem.-usłyszeliście głos Harrego.Spojrzałaś na Shy pytającym wzrokiem.
-A Ty co tu robisz jeszcze.?-zapytałaś patrząc na chłopaka.
-Pogadamy potem.-wyszeptała do Ciebie Shy.
-Nie po to piekłem ciasteczka,żebyście mogły się nimi obżerać. Też chce coś skorzystać.-powiedział z uśmiechem nie wyczuwając powagi sytuacji jaka panowała między Tobą, a Shy.Harry dokończył sprzątanie kuchni,a po upływie kwadransa siedzieliście na kanapie z ogromną ilością ciasteczek. Oglądaliście jakieś seriale w telewizji śmiejąc się,komentując i przeżywając.
-Ja już nie mogę.-powiedziałaś śmiejąc się z tego,że pierwszy raz o dłuższego czasu, przejadłaś się czymś słodkim.
-Dobrze się czujesz.?-zapytała Shy.Domyśliłaś się ,że przypomniała sobie atak z tamtego roku,ale odpędziłaś od siebie te myśli i pokiwałaś twierdząco głową.Przyjaciółka oparła głowę na Twoje ramię i zaczęła oglądać serial,a Ty spojrzałaś z lekkim uśmiechem na Harrego. Ten nic nie powiedział tylko odwzajemnił uśmiech.
-Teraz możemy się przyjaźnić.-powiedziałaś szeptem do niego czując,że Shy zasypia.
-Jak to.?
-Nauczyłeś mnie piec ciastka. -powiedziałaś z uroczym uśmiechem.

-To oznacza,że możemy się przyjaźnić.?Czyli pieczenie ciastek dyktuje Ci z kim możesz się przyjaźnić.?
-Głupek.-zaśmiałaś się.- Ciężko jest mnie czegoś nauczyć,ale Tobie się to udało i teraz już wiem,że możemy się przyjaźnić.
-Ufasz mi.?
-Tak.-odpowiedziałaś bez zastanowienia.
-Przecież ledwo co się znamy..
-Nauczyłeś mnie czegoś.-powtórzyłaś z tym swoim uśmieszkiem.-Masz jakiś z tym problem.?
-Nie,nie skądże.-powiedział z uśmiechem patrząc na Ciebie.Zamilkł i zjadł jedno ciasteczko.-Zostawił nas dla innej.-powiedział nagle patrząc w dół.-Miałem wtedy 6 lat i z dnia na dzień mój najukochańszy tatuś zniknął.-powiedział i nieśmiało spojrzał na Ciebie,a Ty słuchałaś go.-Odszedł bez słowa. Dopiero po 3 latach zadzwonił do mamy i opowiedział jej wszystko.-dodał i ponownie spuścił wzrok.
-Wiem co czujesz.-powiedziałaś tylko kładąc rękę na jego ramieniu,ale szybko ją zabrałaś.
-Brakuje mi go.-przyznał się.
-Dzięki niemu jesteś silniejszy.-powiedziałaś przekonana.
-Nie sądzę.-powiedział.
-A ja tak. Musiałeś sam sobie radzić,no oczywiście miałeś mamę i siostrę,ale wyobrażam sobie jak ciężko było Ci bez taty. Wiem coś o tym. To przykre kiedy wychodzisz z domu i mama jest z domu. Wracasz po czterech miesiącach ze szpitala i jej nie ma.-powiedziałaś zapominając się.
-Ze szpitala.?
-Yyy co.?-zapytałaś patrząc na niego.
-Powiedziałaś,że po czterech miesiącach wracasz ze szpitala...
-Przesłyszało Ci się.
-Nie. Doskonale słyszałem.
-Chyba powinieneś już iść.-powiedziałaś nie chcąc się tłumaczyć.
-Tak.-powiedział krótko.-Pójdę już,-powiedział Harry czując się dosyć niezręcznie.
-Do zobaczenia.-powiedziałaś patrząc na niego nieśmiało.
-Do jutra.-powiedział i wstał z kanapy,a następnie wyszedł z Twojego domu. Zamknęłaś oczy.
-Głupia Ty.-powiedziałaś do siebie. -Jak zwykle musisz wszystko zepsuć.-powiedziałaś zła na siebie. Przyciągnęłaś do siebie Shy i zasnęłyście na kanapie. Fakt,było dopiero po 17,ale Ty czułaś się strasznie zmęczona. Ostatnio ciągle się tak czułaś,ale nikt tego nie zauważał i to było dla Ciebie dobre. Delikatnie drżałaś z zimna. W domu było 26 stopni. Zasnęłaś nawet nie wiedziałaś kiedy.Spałaś twardym snem. Śniłaś o scenach z dzieciństwa.Mogłaś je kontrolować. Słyszałaś to wszystko co się działo na okół. Słyszałaś jak tata z Lucasem wrócili do domu. Jak tata sprawdzał Ci temperaturę i słyszałaś nawet jak rozmawiał z doktorem FItzem przez telefon.Chciałaś się wybudzić ze snu żeby mu powiedzieć ,że wszystko jest okey,ale nie mogłaś tego zrobić. Poczułaś jak Shy się przebudza i wstaje z kanapy dokładnie okrywając Cię kocem. Idzie do kuchni i siada na krześle. Zaczyna opowiadać wszystko Twojemu tacie. Śmiech. Krótki i urywany,ale śmiech. Czujesz ulgę,ale nadal w dalszym ciągu śpisz. W końcu tracisz to wszystko i zasypiasz naprawdę. Następnego dnia budzisz się już w swoim pokoju.Przy łóżku jest lekarz i zadaje Ci mnóstwo pytań, na które grzecznie odpowiadasz starając się udzielić wszystkich informacji.Po dwudziestu minutach zakończył wizytację,a Ty nadal leżałaś w łóżku.
-Młoda.?
-Mmmm?
-Jak się czujesz.?
-Jestem tylko trochę zmęczona.-odpowiadasz trochę sennym głosem.
-Przespałaś ponad 12 godzin...-powiedziała zmartwionym tonem. Wiedziałaś,że martwi się o Ciebie.Miałaś na wpółprzymknięte oczy,ale słuchałaś jej.-Martwię się.
-Teraz tak będzie,Sh.
-Jak.?
-Będę zmęczona,ospała. Różnie ze mną będzie,ale pamiętaj o jednym ja tak łatwo się nie poddam.-powiedziałaś sennym głosem,ziewnęłaś i powoli znów odpływałaś. Czułaś jak Shy leży koło Ciebie na łóżku i tuli się do Ciebie mocno. Słyszałaś jak pociąga nosem,ale znów nie mogłaś się wybudzić.Tak spędziłaś ten dzień. Przebudziłaś się na wieczór.Udałaś się do toalety. Spojrzałaś na swoje odbicie w lustrze. Kolejne włosy wypadały.Zrobiłaś siku i z ledwością wróciłaś do łóżka.
-Harry tu był.-powiedziała Shy do Ciebie.
-Co chciał.?
-Mieliście się uczyć.
-I tak nie wrócę do szkoły.-powiedziałaś przekonana o tym,że tak będzie.
-Wrócisz.-powiedziała Shy przytulając się znów do Ciebie.Przytuliłaś ją i ponownie zasnęłaś. Tym razem z przyjaciółką. Znów dręczyły Cię sceny z dzieciństwa. Uśmiechałaś się. Tak leciały Ci kolejne dni. Leżałaś i spałaś. Jadłaś,przyjmowałaś leki,korzystałaś z łazienki,czasem posiedziałaś w ogrodzie i popatrzyłaś jak wszystko się rozwija. Zbliżał się już czerwiec,a Ty nadal nie wróciłaś do szkoły.Wszyscy już o Tobie zapomnieli. Czasem jak podchodziłaś do okna widziałaś Harrego,ale zdarzało się to naprawdę rzadko. Tak mijały tygodnie. Słabłaś,ale nie poddawałaś się. Chciałaś być silna dla Shy,dla taty dla Lucasa.Nadszedł czerwiec. Shy zamieszkała u Ciebie. Pewnego wieczoru siedziałyście na hamaku w pięknym ogrodzie.
-Musimy porozmawiać.-powiedziała do Ciebie bardzo zestresowana.
-Co jest.?-zapytałaś delikatnym głosem znów mając przymknięte oczka.Czułaś jej wzrok na sobie.
-Musimy pogadać.-powiedziała,a Ty delikatnie rozchyliłaś oczka.
-[T.I]!-zawołał Cię Twój tata.-Ktoś do Ciebie.
-Tato nie mogę.!-odkrzyknęłaś.-Shy.?-zapytałaś ponownie,ale ona tylko wstała i odeszła od Ciebie. Wstałaś za nią,ale za szybko się podniosłaś i zakręciło Ci się w głowie co spowodowało,że znów opadłaś na hamak.
-[T.I] wszystko okey.?-usłyszałaś znajomy głos.
-Tak.-odpowiedziałaś i znów wstałaś owijając się szarym kardiganem i odkręciłaś się przodem do osoby mówiącej.-Harry.? Czego znów chcesz.?-zapytałaś naskakując na niego bez powodu.
-Chciałem tylko zapytać co u Ciebie.
-Świetnie. Super. Zajebiście.-powiedziałaś z sarkazmem. Nie wiedziałaś czemu,ale wyładowywałaś na nim swoją złość na to wszystko. Zobaczyłaś Shy rozmawiającą z Twoim tatą,a potem zobaczyłaś jak kieruje się w stronę wyjścia z domu.
-[T.I]....-usłyszałaś głos Harrego,który sprowadził Cię na ziemię.
-Harry...nie mam czasu.Jestem zmęczona.-powiedziałaś nie dając mu dojść do słowa.
-Dobrze. Ja rozumiem.Tylko ja się martwię o Ciebie.-powiedział cichym głosem.
-Nie znasz mnie. Nie masz o co się martwić.-powiedziałaś patrząc na chłopaka.
-Znam Cię lepiej niż myślisz. Nie wiem czemu dopiero teraz zbieram się na odwiedziny...
-Ja też nie wiem i nie obchodzi mnie to.-przerwałaś mu czując jak robi Ci się słabo.-Idź stąd.-powiedziałaś do niego.
-Ale..
-Idź.-powiedziałaś. Harry. Mmm. To był drażliwy temat. Ten chłopak przez to jedno spotkanie,tam wtedy, stał się dla Ciebie kimś bliskim. Czułaś między wami więź,której nie do opisać się słowami. Nie mówiłaś mu nic o sekrecie, no oprócz tamtego felernego wieczoru,kiedy wspomniałaś o szpitalu. Od tamtej pory widziałaś się z nim raz,a tak to nie miałaś kiedy się z nim widzieć.Chłopak uważnie na Ciebie patrzył,a Ty chciałaś żeby jak najszybciej stąd poszedł.Nie chciałaś żeby widział Cię w takim stanie. -No idź. nie chce Cię tutaj. Wynocha.-mówiłaś nie patrząc mu w oczy. Pierwszy raz w życiu zadrżał Ci głos,a nogi ugięły się delikatnie w kolanach. Obraz zaczął Ci się rozmazywać,ale nadal silnie usiłowałaś zachowywać dobre pozory do złej gry. 
-[T.I] czemu taka jesteś.?-zapytał nie rozumiejąc Twojego zachowania,ale Ty mu już nic nie odpowiedziałaś. Poczułaś tylko jak odłączasz się od świata,rzeczywistości, a potem tylko upadek na ziemie. Nie umiałaś tego odróżnić czy ktoś Cię złapał czy upadłaś na ziemię. Zawsze miałaś z tym problemy. Na chwilę się wyłączyłaś. Byłaś w innym świecie. Tam wszystko było inne. Było szaro,ale przytulnie.Nie było ludzi,a Ty spacerowałaś po miekkich szarych obłokach. Jednak po chwili spadłaś.Bolesny upadek. Trzęsienie i głosy docierające do Ciebie jak przez gruby mur.Widzisz twarz taty i Harrego. Kucając nad Tobą,a Ty wracasz z tamtego świata i znów lądujesz w szarej rzeczywistości.Czujesz jak Cię obejmuje,ale to nie tata. To Loczek. Kleczy koło Ciebie i obejmuje Cię męskim silnym ramieniem.Widzisz przerażenie w jego oczach. Jakby pierwszy raz widział mdlejącą osobę. Tata razem z Harrym przenieśli Cię na kanapę w salonie.
-[T.I]..-wyszeptał Harry,a Ty spojrzałaś na niego.
-Nie chce o tym gadać.-powiedziałaś. Wiedziałaś o co zapyta,a Ty już nie miałaś siły odpowiadać,że jest dobrze. Słyszałaś jak tata rozmawia przez telefon.Loczek wpatruje się w Ciebie tymi swoimi zielonymi oczami i zaciska wargi w jedną linię. Patrzy i czeka na Twój ruch.
-Dziękuje za pomoc,ale chyba powinieneś już iść.-powiedział Twój tata psując czar tej chwili.Potrząsasz delikatnie głową i wyrywasz się z hipnozy, w jaką wprowadził Cię chłopak.
-Um..tak jasne. Wpadnę jutro.-powiedział zmieszany.Tata nic nie powiedział,a Ty patrzyłaś na Harrego uważnie, siedząc na kanapie.-Wpadnę o 19.-powiedział do Ciebie.
-Odprowadzę Cię.-powiedziałaś do niego.Wstałaś z kanapy i powolnym krokiem zmierzałaś razem z Harrym do drzwi wyjściowych.
-Będę już leciał.-powiedział i przytulił Cię. Pierwszy raz w życiu Cie przytulił. Poczułaś jego oddech na swoim policzku,jego perfumy,jego ciepło,które biło od jego ciała.Uśmiechnęłaś się i wtuliłaś się w niego. Potrzebowałaś tego. Potrzebowałaś jego. Przyjaciela,kolegi.Kimkolwiek on był dla Ciebie czułaś,że musi tu być przy Tobie.Nie wiedziałaś jak to określić. Znaliście się bardzo krótko. Unikałaś go bojąc się jakiegokolwiek zaangażowania w tą znajomość,ale teraz czułaś,że nic ani nikt go nie zastąpi. Dla Ciebie przestało liczyć się to ile razy sie spotkaliście, a zaczęło się liczyć to ile on dla Ciebie znaczy.
-Dbaj o siebie.-powiedział do Ciebie.
-Do jutra Harry.-powiedziałaś i puściłaś go,a Twój tata opierał się o łuk,przez który wchodziło się do salonu.
-Mogę z panem jeszcze porozmawiać.?-zapytał brunet patrząc z poważną miną na Twojego ojca. Ten nic nie odpowiedział tylko podszedł do chłopaka, a ten wyszedł na dwór. Nie słyszałaś o czym rozmawiają. Mówili zbyt cicho. Delikatnie się wychyliłaś,żeby ich  podejrzeć. Nie miałaś pojęcia o czym rozmawiają. Za wszelką cenę chciałaś to wiedzieć. Pobiegłaś na górę i po cichutku wyszłaś na balkon.
Jest. Udało się . Słyszysz ich. Uśmiechasz się delikatnie.Wsłuchujesz się we fragment ich rozmowy.
-Wiem co sobie pan myśli,ale ja nie chce źle dla [T.I].
-Nie wiem. Nie znacie się.
-Znamy...
-Widzieliście się dwa razy...
-Ale to nie zmienia faktu,że jest dla mnie ważna.
-Chłopcze..ja nie wierze w takie gadanie. To nie jest dla mojej córki rozumiesz. Ona się nie zadaje z takimi typami...
-Czyli jakimi.?
-Pobawisz się nią i rzucisz jak zabawkę.
-Nieprawda. -zaprotestował.
-Nie różnisz się niczym od tych dupków,którzy zranili moją małą córeczkę.Dam Ci dobrą radę....Trzymaj się od niej z daleka.
-Nie.
-Co.?
-Nie zrezygnuje z niej. Mamy 19 lat. Jesteśmy młodzi. Mamy jeszcze kupę czasu na poznawanie się.Ja chce poznawać [T.I] każdego dnia na nowo i wiem,że ona też tego chce.-powiedział.-Jedną szansę. Chce ją zabrać jutro na randkę.-powiedział poważnie.
-Nie ma mowy.
-Błagam.-powiedział Harry,a Ty uważnie się przysłuchiwałaś temu co mówią.
-Nie ma mowy Harry. -powiedział Twój tata.
-Od 17 do 19.-powiedział błagalnym tonem. Cisza.
Delikatnie się wychylasz . Chcesz zobaczyć minę swojego taty.Po raz pierwszy w życiu pragniesz iść na randkę z chłopakiem.Pragniesz tego z całego serca. Harry był zdecydowanie inny niż wszyscy.Nie chodziło o to,że od razu wielka miłość. Nie. To nie było tak. Po prostu czułaś,że między Wami powstała taka mała nić porozumienia i zrozumienia.Wychylasz się, starasz się dojrzeć.Jest ciemno. Oni Cię nie zobaczą,a Ty widzisz tylko Harrego. Uśmiechasz się,ale znów czujesz jak Ci się kręci w głowie.Znów to samo.Mocno ściskasz dłonie na barierkach.



________________________________________CDN.
Hej misie.<3
Przepraszam,że tak długo. Przepraszam,że taki beznadziejny imagin,ale to jest stary,a po prostu musiałam coś dodać.
W następnej notce się rozpisze bardziej na temat nie obecności,a teraz daje Wam to co mam. Mam nadzieje,że się spodoba.
Jutro pojawią się ankiety do wypełnienia tam po lewo,więc już od razu zachęcam do wypełniania.
Imagin dosyć dziwny,ale teraz dopiero będzie się działo. 
Mam prośbę....czytasz = komentujesz. Nawet dwa głupie słowa. Chce znać waszą opinię,bo to buduje i motywuje. Chce wiedzieć czy wam się to podoba czy mam pisać dalej czy nie. Piszcie to wszystko w komentarzach. Jeżeli chcecie to reklamujcie bloga,jak się podoba. Można także składać zamówienia. 
Kocham Was bardzo mocno.
Dziękuję za wszytskie komentarze i wejścia.
ZAPRASZAM TAKŻE NA MOJEGO ASKA----> JEŻELI MACIE PYTANIA ODNOŚNIE IMAGINÓW. czy jeżeli chodzi o zamówienia czy coś to piszcie tam.
No to na tyle.
Na dzisiaj już dziękujemy.
Proszę o komentarze.:)
Kocham i życzę słodkich snów misie.
Pozdrawiam, Leilla. :)

środa, 19 lutego 2014

Imagin z Louisem.miał być smutny,ale naszło mnie na takie jakieś dziwne zakończenie. CZĘŚĆ III

Usiadłaś obok chłopaka bez słowa. Wyjęłaś swoje rzeczy i nic nie mówiłaś. Nie rozumiałaś czemu każdy tak na Ciebie patrzył. Otworzyłaś książkę i zaczęłaś śledzić tekst udzielając się w lekcji. Kiedy w połowie lekcji przestałaś pracować zauważyłaś,że chłopak siedzący obok Ciebie obserwuje Cię uważnie.
-Mógłbyś przestać.?-zapytałaś zdezorientowana.
-Ale co.?-zapytał patrząc na Ciebie.
-Gapić się, jakbyś dziewczyny nie widział.-odpowiedziałaś odkręcając głowę w jego stronę i lekko się speszyłaś. Jego wzrok. Wiedziałaś,że znasz te oczy doskonale. Zapatrzyłaś się w nie.
-Jestem Niall.-przedstawił się ,a na korytarzu rozległ się dzwonek. Szybko zebrałaś swoje rzeczy i wybiegłaś z klasy. Szłaś przed siebie. Nie wiedziałaś czemu się go aż tak przestraszyłaś,ale doskonale wiedziałaś,że te znasz je...oczy..one Cię prześladowały..wszędzie je rozpoznasz...Nagle ktoś Cię wciągnął do schowka na szczotki.
-Cicho..-usłyszałaś szept. To był znowu on. Niall.
-Kim jesteś.?-zapytałaś szeptem.
-Jestem Niall Horan. -powiedział patrząc Ci w oczy.
-To wiem,ale kim.?-zapytałaś nerwowo ściskając książkę w dłoni.
-Nie mogę powiedzieć..-powiedział patrząc na Ciebie.
-Powiedz.- nie chciałaś ustąpić.
-Zrozum,że nie mogę powiedzieć,ale zawsze będę w pobliżu.-powiedział szeptem.
- Nie chce. Wiem,że nie jesteś tylko człowiekiem,Niall. Dowiem się kim jesteś, czy Ci się to podoba czy nie.-powiedziałaś i wyszłaś ze schowka idąc przed siebie.Właśnie zdałaś sobie,że nie wiesz gdzie masz kolejną lekcje. Niezgrabnie wyciągnęłaś pognieciony plan i zorientowałaś się co masz kolejne. Dowiedziałaś się także,że dzisiaj zostały Ci tylko pięć lekcji do odbębnienia. Szybkim krokiem ,nie chcąc się spóźnić ,udałaś się pod salę 305 na wykłady z psychologii.Zajęłaś miejsce przy stole,gdzie było napisane Twoje imię i czekałaś aż inni zajmą swoje miejsca.
-Dzień dobry. Mam nadzieje,że macie na dzisiaj swoje referaty.-powiedziała młoda kobieta,która była waszą nauczycielką.Klasa się uśmiechnęła.
-Przepraszam Pani Jones,ale potrzebujemy pani na sali konferencyjnej.
-Hmmm..akurat teraz.?-zapytała poprawiając okulary na nosie.
-Tak. To pilne.-powiedział dyrektor.
-Dobrze. Więc ...zostańcie tu,a referaty powiecie na następnych zajęciach,dobrze.?-zapytała.
-Taaaak.-odpowiedzieliście chórkiem.Spojrzałaś na korytarz i zobaczyłaś znów tego blondyna. Odkręciłaś głowę w drugą stronę.Jednak za chwilę znów spojrzałaś i on nadal tam stał. Przymknęłaś oczy,a on siedział obok Ciebie.
-Co tam.?-zapytał normalnym głosem.
-Czego chcesz.?-zapytałaś.
-Dowiedzieć się co u Ciebie słychać.-odpowiedział uśmiechając się słodko.Spojrzałaś na niego znów.
-Nic. Wszystko dobrze.
-Na pewno.?-zapytał patrząc uważnie na Ciebie.
-Tak.-powiedziałaś stawiając swoją torbę na ziemię obok stolika.
-Zjemy razem lunch.?-zapytał patrząc na Ciebie.
-Nie wiem.-odpowiedziałaś.
-Słuchaj..wiem,że jesteś zła za to,że nie powiedziałem Ci kim jestem.Masz racje jestem kimś więcej niż człowiekiem,ale nie mogę powiedzieć kim dokładnie,ponieważ...-zatrzymał się ,
-Ponieważ co.?
-Zniknę.-powiedział cichutko.
-Jak to.?
-Odejdę.-powiedział patrząc Ci w oczy.
-Ale..
-Jestem tu po to żeby Cię chronić.-powiedział .-Będę zawsze kiedy będziesz mnie potrzebowała,zawsze Ci pomogę.
-Hmm...czyli będziesz moim przyjacielem.?-zapytałaś .
-Tak. Jeżeli mi pozwolisz.
-Nie rozumiem...po co.?-zapytałaś.
-Muszę Cię chronić.-wyszeptał znów.
-Ale przed czym.?-zapytałaś.
-Pozwól mi zostać swoim przyjacielem.-powiedział.
-Ale przed czym masz mnie chronić.?Coś mi grozi.?-zapytałaś.
-Posłuchaj...pozwól mi dbać o siebie...pozwól mi być Twoim przyjacielem.-powiedział,a w jego oczach zabłysło coś. Nadzieja.?Prośba.? Nie wiedziałaś co tym sądzić,ale coś tam w środku mówiło głośne: TAK.!
-Dobrze. Możesz być moim przyjacielem.-powiedziałaś wolno patrząc w jego ciemnoniebieskie oczy,które zmieniły się w błękitne.Uśmiechnęłaś się lekko patrząc na chłopaka.
-Dobrze. Wiec..jesteśmy przyjaciółmi.-powiedział.-Kto przyjedzie po Ciebie po szkole.?-zapytał.
-Nikt. Wracam autobusem.-powiedziałaś.
-Mogę wrócić z Tobą.?-zapytał.Pokiwałaś twierdząco głową,zagryzając wargę. Niall przez resztę dnia Cię nie odstępował nawet na krok. W sumie to polubiłaś go. Był miły i zabawny.Staliście w szatni,jako ostatni z waszej klasy, i przebieraliście się śmiejąc się.
-To kiedy zaczynamy ten projekt z biologii.?-zapytał z uśmiechem opierając się o szafkę ,patrząc na Ciebie.
-Może spotkamy się w weekend.?-zapytałaś sznurując swojego butka i wstałaś.
-Wiesz,że dzisiaj jest czwartek.?-zapytał z uśmiechem i wyszliście z szatni,kierując się do wyjścia ze szkoły.
-Serio.?-zapytałaś.-No to zaczniemy jutro po szkole.?-zapytałaś z uśmiechem,chociaż nie byłaś pewna czy mama się zgodzi na to,żebyś zaprosiła obcego chłopaka do domu,ale w sumie....Niall to teraz jakby przyjaciel.Uśmiechnęłaś się.
-Ona.!-nagle usłyszałaś czyjś głos,a kiedy się odwróciłaś zobaczyłaś wysokiego bruneta,który wskazywał na Ciebie.-Ona. Ją chce.-powiedział  trzymając w ręku aparat fotograficzny.
-Ale Louis,ona nie zgłosiła się nawet.
-Nie obchodzi mnie to. Ona wygrała casting.-powiedział,a Ty stałaś i nie wiedziałaś o czym jest mowa. Patrzyłaś na niego,a Nialler stał obok Ciebie.Pani Jones,od geografii, głośno nabrała powietrza i wypuściła.
-Wiec [T.I], zgadzasz się za pozować dla Louisa.?-zapytała.
-Aleee....czekajcie...co.?-zapytałaś poprawiając swoje włoski.
-Poczekajcie...spakuje się i pójdziemy do kawiarni...opowiem Wam wszystko.Dziękuje psze pani.-powiedział Louis z uśmiechem  całując rękę profesorki i szybko odbiegł i zniknął za ścianą sali gimnastycznej,a nauczycielka odeszła bez słowa.
-O co chodzi.?-zapytałaś Nialla.
-To jest nasz szkolny fotograf, Louis William Tomlinson ,który robił zdjęcia takim sławom jak Demi Lovato,Miley Cyrus,Lady Gaga,Beyonce, Rihanna i takie tam same szychy show-biznesu,ale teraz był na przerwie i postanowił wrócić do zawodu..Ma zdobyć zdjęcia najpiękniejszych kobiet do teledysku zespołu......nie uwierzysz...
-No kogo.?-zapytałaś nie wierząc w to co mówi.
- One Republic*.-powiedział z uśmiechem.
-O mój Boże...-szepnęłaś,a do was podszedł Louis. Zauważyłaś,że Niall patrzy na niego w skupieniu, patrząc mu głęboko w oczy.
-Więc...możemy iść..Mam nadzieje,że się zgodziłaś...-powiedział Loui z szerokim uśmiechem do Ciebie.Pokiwałaś twierdząco głową i zagryzłaś wargę.
-Uffff...kamień spadł mi z serca.Nawet nie wiesz ile zajęło mi czasu szukanie ostatniej modelki.-powiedział poprawiając torbę na swoim ramieniu, patrząc Ci głęboko w oczy. 
-A ile jest razem dziewczyn.?-zapytałaś lekko zachrypniętym głosem.
-Ponad sto,ale wszystkie są już za zdjęciami...Teraz zostałaś tylko Ty.-powiedział i otworzył drzwi od wejścia do szkoły i wypuścił Cię,a Niall nadal się w niego wpatrywał.Zaniepokoiło Cię to.
-.Więc skoro miało być duuużo ładnych dziewczyn to czemu,z tej szkoły wybrałeś tylko jedną.?-zapytałaś.-Nialler,idziesz.?-dodałaś spoglądając przez ramię, patrząc na niego,a on jak wyrwany z transu znalazł się zaraz przy Tobie.
-Ponieważ takie były zasady.-powiedział Lou nie spuszczając z Ciebie wzroku.
-Jak to.?-zapytałaś nadal nie rozumiejąc tego wszystkiego.
-Ogłosiliśmy casting,który był dla dziewczyn ze wszystkich szkół z całego Londynu, było ich naprawdę wiele,ale ja chciałem wybierać takie, które wniosłyby od siebie coś na to zdjęcia...-Powiedział miłym głosem.
-Ale w naszej szkole jest tyle ładniejszych dziewczyn od mnie,a Ty....-urwałaś widząc jak na Ciebie patrzy.
-Jesteś idealna do tej roli...a wiesz co jest lepsze.?-zapytał z lekkim uśmieszkiem.
-Co.?-zapytałaś patrząc na niego.
-Już wiem,że zostaniesz moją muzą.-wyszeptał z uśmiechem,a Ty się zarumieniłaś i zakryłaś swoje policzki,które Cię niemiłosiernie piekły. Usłyszałaś melancholijny śmiech bruneta.
-Ile zajmie panu zrobienie tych zdjęć.?-zapytał w końcu Niall.
-Nie długo. Czuje,że będzie nam się dobrze pracowało. Więc strzele pare fotek i będzie po sprawie.-powiedział z uśmiechem Loui do niego.
-Dobrze, a mogę popatrzeć jak pan robi jej zdjęcia.-zapytał.Patrzyłaś na nich nie odzywając się.
-Pewnie,że tak.-Powiedział z uśmiechem Louis prowadząc ich do samochodu.Szliście chodnikiem,który prowadził do małego parkingu przy szkole.Otworzył samochód z kluczyka i otworzył przed Tobą drzwi,a Ty usiadłaś na przednim siedzeniu obok kierowcy,Louisa,a z tyłu zasiadł Nialler uważnie obserwując Tomlinsona.
-Okey..to ruszamy.-Powiedział Lou i zamknął Twoje drzwi i przebiegł szybko na tył samochodu,załadował swoje rzeczy do bagażnika i po upływie kilku chwili jechaliście już samochodem do centrum,gdzie Louis miał swoje studio. Podczas drogi nie rozmawialiście droga mijała Wam w ciszy i spokoju.Czułaś się nieco skrępowana. Miałaś wrażenie jakbyś znała Louisa już od bardzo dawna,ale nie miałaś pojęcia skąd. Patrzyłaś przez okno w zamyśleniu i skupieniu. Po dłużej chwili spojrzałaś a zegarek i spostrzegłaś,że jedziecie już godzinę.
-Jesteśmy.-powiedział wysoki brunet i wyszedł z samochodu,otworzył Tobie drzwi,a potem poszedł po swoje rzeczy.Kiedy Ty i Nialler wyszliście z samochodu usłyszeliście charakterystyczny dźwięk zamykanego samochodu.Uśmiechnęłaś się pod nosem i czekałaś na Tommlinsona. Kiedy już zabrał wszystkie swoje rzeczy ruszył pewnym krokiem do małego ,skromnego ,ale jednak ujmującego budynku. Domyśliłaś się,że to jego studio. Przeszliście kawałek.
-Zawsze tak milczycie.?-zapytał z uśmiechem poprawiając torbę na ramieniu.
-Nie.-odpowiedziałaś.-Na ogól jestem rozgadana.-dodałaś uśmiechając się do niego.Pokręcił głową.
-Wiem.-powiedział,a Ty spojrzałaś na niego marszcząc delikatnie nosek,ale nie powiedziałaś już nic tylko szłaś w ciszy za Louisem.
Po krótkiej drodze weszliście do małego budynku,a potem do sporej sali,w której stało kilka ogromnych lamp, sprzęt do podglądu zdjęć, kilka wieszaków z ubraniami ,dla modelek i kilka innych rzeczy.Rozejrzałaś się.
-Podoba Ci się.?-zapytał Louis.
-Tak. Jest super.-przytaknęłaś grzecznie.-To co mam robić.?-zapytałaś.
-Po prostu bądź sobą.-powiedział z uśmiechem patrząc uważnie na Ciebie z lekkim uśmiechem. Milczał. Nic nie mówił, ani nie robił.Stał i patrzyła. Zarumieniłaś się.

- Perspektywa Louisa.

Matko. Jaka ona piękna. Kiedy ją zobaczyłem...Wszystko od nowa stanęło mi przed oczami...Tamte święta,to jak zniknęła,to jak kazała mi się odnaleźć .To wszystko co stało się przed tą przemiana. Każdego dnia o niej śniłem i miałem ogromną nadzieję,że w końcu odnajdę mojego małego Skarba. I nadszedł ten dzień. Nic się nie zmieniła od tamtego czasu. Miała tak samo piękne oczy,włosy,a uśmiech...sprawiał,że kolana nagle mi miękły,a serce biło jak szalone. Znów zapragnąłem ją mieć w swoich ramionach i tulić....tak jak kiedyś. Moje serce biło tak szybko jakbym przebiegł najdłuższy maraton,a tak naprawdę to tylko ona stanęła obok mnie. 
-Emm..mmm.moja asystentka zaraz przyjdzie i pomoże Ci się przygotować.-powiedziałem patrząc na nią z podziwem.Jak można być tak idealnym.?! Ja się pytam.?! Takim cudownym.?!
Tak,Louis..Kochasz ją.
Powiedziała moja podświadomość,a ja uśmiechnąłem się
-Wiem,że pamiętasz to wszystko.-nagle usłyszałem głos w mojej głowie.Rozejrzałem się.-To ja,ten blondyn.Nie mogę powiedzieć kim jestem,ale pilnuje jej i jest moim oczkiem w oczach....dlatego nie mów jej na początku.-słyszałem nadal ten głos,ale gdy spojrzałem na Nialla....miał zamknięte usta,a potem głos w mojej głowie zniknął.Alice,moja asystentka,zabrała  moją księżniczkę do przebieralni i pomogła jej się szykować do sesji ,którą miałem wykonać ja.

-Koniec perspektywy Louisa.

Miła pani pomagała Ci się przebrać w piękną białą zwiewną suknię,która dokładnie podkreślała twoje kształty. Po kilkunastominutowej przymiarce posadziła Cię na czarnym obrotowym fotelu.
-Jak robimy włoski.?-zapytała rozczesując je.
-A co pani proponuje.?-zapytałaś z uśmiechem patrząc na swoje odbicie w lustrze.
-Proponuje rozpuszczone włoski,lekko pofalowane i delikatny makijaż.Co Ty na to.?-zapytała z uśmiechem.
-Ja jestem na tak.-pokiwałaś zabawnie głową i oddałaś się w ręce specjalistki. Nie wiesz ,ile dokładnie siedziałaś na fotelu,ale było śmiesznie. Opowiadała Ci wiele o Louisie.Wiele rzeczy się o nim dowiedziałaś. Co lubi,a czego nie, czy jest wolny,czy zajęty.Potem poopowiadałaś trochę o sobie.
-Gotowa.?-zapytał Louis.
-Chwilka jeszcze.-odpowiedziałaś wesołym i melodyjnym głosem,a dosłownie po kilku chwilach wyszłaś z przymierzalni trzymając białą suknię. Louis i Niall siedzieli za małym stolikiem,z całym sprzętem potrzebnym do wykonania prawidłowo sesji.Gadali ze sobą. Uśmiechnęłaś się.
-Jestem gotowa.-powiedziałaś patrząc na nich z uśmiechem,a oni się odwrócili. Niall się szeroko uśmiechnął,a Louis zaniemówił. Patrzył na Ciebie z dwiema iskierkami w pięknych niebieskich oczkach.-Więc co mam zrobić.?-zapytałaś patrząc na niego. 



-Po prosu bądź sobą.-wyszeptał oczarowany brunet,a Ty za bardzo nie wiedziałaś co robić...więc po prostu stałaś uśmiechając się. Louis wybrał aparat. Nie był on jakiś duży, można rzec,że był mały.Taki....inny niż wszystkie dotychczas, które widziałaś. Uśmiechnęłaś się słodko do niego,a chłopak przyłożył aparat do prawego oka,a potem odłożył go patrząc na Ciebie w zachwycie.Zarumieniłaś się. Nie mówiłaś nic. Jego wzrok mówił sam za siebie.Po tej krótkiej, aczkolwiek ciągnącej się w nieskończoność, chwili wróciliście do pracy. Pozowałaś będąc sobą ,a Louis rzucał krótkie komentarze miłym głosem ciągle patrząc na Ciebie.Uśmiechałaś się.
-Teraz prawą rękę przyłóż do twarzy i delikatny zarys uśmiechu.-powiedział z uśmiechem ,a Ty wykonałaś polecenie najlepiej jak tylko umiałaś. Louis znów przechwycił kilka ujęć.


-Na dzisiaj koniec.-powiedział przeglądając zdjęcia w aparacie.-Możesz się już przebrać.-powiedział z uśmiechem patrząc w mały ekran na urządzeniu,a Ty wraz z Alice udałyście się do przebierali, gdzie ubrałaś się w swoje ubranka,a potem makijażystka zmyła Ci makijaż i pomogła włosom wrócić  do wcześniej formy.Po upływie długiej chwili wyszłaś
z uśmiechem i stanęłaś za chłopcami patrząc na ekran. Oglądali Twoje zdjęcia. W sumie nie sądziłaś,że będą aż tak ładne. 

-Są śliczne.Dziękuje.-powiedziałaś i cmoknęłaś Louisa w policzek przytulając go.
-To ty jesteś śliczna.-powiedział z uśmiechem do Ciebie patrząc Ci w oczka.
-Z każda modelką tak romansowałeś.?-zapytałaś rozbawiona. Nagle poczułaś jakby coś ciężkiego spadło Ci z serca. Poczułaś,że możesz być sobą w towarzystwie Louisa.Był od Ciebie starszy,to prawda,ale czułaś się tak....czułaś się...sobą. Przed nim nie musiałaś nikogo udawać.Nawet przed aparatem kazał Ci być sobą.To Ci się w nim podobało.To takie uczucie,które Cię ciągnęło do niego.To przeświadczenie,że przy jego boku przeżyjesz wiele przygód. Nie zapomnianych przygód.

-Nie z każda. Tylko z Tobą.-zaśmiałaś się.
-Oszukista! Nos już Ci rośnie.-powiedziałaś śmiejąc się pstrykając go w nosek,a on go tak słodko zmarszczył.
-Ałłłłłłłaaaa.!-powiedział rozbawiony.
-No co.? Należało Ci się.-powiedziałaś śmiejąc się.Odkręciłaś głowę żeby spojrzeć na Nialla,ale jego nie było.Jakby zniknął. Spojrzałaś w drugą stronę i Alice też już nie było.Spostrzegłaś,że jesteście sami.
-No i co teraz co.? Jesteśmy sami..Ja i Ty...-zaśmiał się patrząc na Ciebie.Zaśmiałaś się odruchowo już. 
-Pokazuj mi te zdjęcia dalej ,a nie już jakieś tu plany knujesz w tej swojej makówce.-powiedziałaś i poczochrałaś jego włosy.
-Nooo wiesz ccooo....? Wiesz ile ja układałem....
-No i ile.? Pięć minut.?-zapytałaś z sarkazmem.
-Może.-powiedział i zrobił śmieszną minkę, na co Ty wybuchłaś śmiechem. Chłopak patrzył na Ciebie z lekkim uśmiechem na ustach.Usiadłaś na krzesełku obok niego i zaczęliście oglądać zdjęcia innych dziewczyn przy okazji.
-Matko jakie one śliczne.-powiedziałaś z zachwytem w głosie.
- Ale żadna nie pobiła urodą Ciebie.-wyszeptał Ci na ucho,a Ty zarumieniłaś się i spojrzałaś na niego.Jednak szybko odwróciłaś wzrok wracając do oglądania dalszych zdjęć.Siedzieliście tak ponad dwie godziny w studiu oglądając i obrabiając od razu zdjęcia.
-O cholera...juz po 19..Mama będzie na mnie zła..-powiedziałaś patrząc na zegarek.-Muszę już iść.-powiedziałaś do niego zbierając pośpiesznie swoje rzeczy,wstając i biorąc swoją torbę.
-Poczekaj..odwiozę Cię.-powiedział wstając szybko z uśmiechem.
-No dobrze.-zgodziłaś się i udaliście się do wyjścia ze studia,a następnie szybko przeszliście mały parking i znaleźliście się w samochodzie Louisa.odpalił i ruszył.
-Zapnij pasy.-poprosił zapinając swoje pasy.Wykonałaś polecenie chłopaka bez zastanowienia.
-Musisz mi powiedzieć jak mam jechać.-powiedział po piętnastu minutach jazdy .
-Więc teraz w lewo i na kolejnym skrzyżowaniu w prawo i potem prosto.-powiedziałaś uśmiechając się do niego.Chłopak jechał tak jak mu powiedziałaś i po upływie pół godziny byliście pod Twoim domem.
-Więc,..jesteśmy..-powiedział gasząc samochód.
-Dziękuje za wspaniały dzień,za sesje i za podwiezienie do domu.-powiedziałaś do niego i pocałowałaś go w policzek z uśmiechem,a następnie wysiadłaś z samochodu i udałaś się w strone domu.
-Spotkamy się jeszcze.?-usłyszałaś jego głos. Odkręciłaś się i spojrzałaś na niego.
-Na pewno.I to nie raz.-zapewniłaś go i zniknęłaś za swoimi drzwiami. Zdjęłaś tenisówki z nóg i od razu ruszyłaś do swojego pokoju chcąc odrobić lekcje.Było już po dwudziestej.
-Gdzie byłaś.?-usłyszałaś głos Twojej mamy.
-Z Louisem.-odpowiedziałaś.
-Z kim.?-zapytała.
-Nie znasz go.-spojrzałaś na mamę,a ona pokręciła tylko głową.
-Skąd go znasz.?
-Ze szkoły.
-Chodzi z Tobą do klasy..?
-Jest starszy.-odpowiadałaś na każde pytanie zadane przez rodzicielkę. Na te słowa odwróciła się i podeszła do Ciebie wolnym krokiem.
-Ile ma lat.?-zapytała.
-Mamo....-przekręciłaś oczami.-Nie musisz się o mnie martwić jak o jakieś malutkie dziecko. Jestem prawie dorosła.
-Jestem Twoja matką i chce wiedzieć z kim się zadajesz.-powiedziała.
-Louis jest dobrym człowiekiem i nie masz się o co bać.-powiedziałaś patrząc jej w oczy, a ona zacisnęła wargi w cienką linie.
-Dobrze. Niech Ci będzie. Tylko nie zaniedbuj szkoły przez tego Twojego Louisa i nie wracaj tak późno. Martwiłam się.-powiedziała i zobaczyłaś troskę wymalowaną na twarzy mamy.
-Mamuś..nic mi się nie stanie. Uważam na siebie i to było po prostu pierwszy i ostatni raz.-powiedziałaś przytulając mamę .
-Dobrze, a teraz marsz na górę odrabiać lekcje.-powiedziała z uśmiechem i wróciła do salonu. Usiadła na kanapie i wróciła do oglądania serialu.
Uśmiechnęłaś się pod nosem i poszłaś na górę. Kiedy weszłaś do swojego pokoju zamknęłaś drzwi i oparłaś się o nie,wspominając dzisiejszy dzień z zagryzioną wargą.Jednak z rozmyślań szybko wyrwał Cię stos książek ustawionych na biurku. 
 



-Ughh..-jęknęłaś i przebierając się w zwykłe szare dresy usiadłaś przy biurku i wzięłaś się za odrabianie pracy domowej.Zeszło Ci się z nią,gdyż jutro miałaś aż 
dziewięć lekcji i z każdego przedmiotu było coś zadane.Kiedy skończyłaś było już grubo po północy. Z ledwo otwartymi oczkami poszłaś do łazienki i wzięłaś szybką ,ciepła kąpiel. Po kilkunastu minutach wyszłaś z wanny ,wytarłaś ciało ręcznikiem i założyłaś zwykłe szorty i biały podkoszulek. Włosy związałaś w koka(gniazdo) na czubku głowy i delikatnie zmyłaś makijaż,a następnie udałaś się zmęczona do swojego pokoju. Gdy tylko weszłaś uderzyło Cię zimne powietrze ,a na biurku leżał Twój notes i jedna czerwona róża.Zmarszczyłaś czoło i przestraszyłaś się. Wydało Ci się to dziwne. Podeszłaś i pod różą na notesie leżała mała karteczka ,a na niej dziewięć koślawych cyferek. Następnie szybko podeszłaś pod okno i zobaczyłaś Louisa,który macha Ci z dołu. Odetchnęłaś z ulgą i odmachałaś mu, a co on pokazał żebyś szła już spać,a Ty uśmiechnęłaś się widząc jak wsiada do samochodu i odjeżdża. Domyśliłaś się,że te cyferki na karteczce to jego numer. Szybko znalazłaś w plecaku telefon i wstukałaś numer podpisując go: Loui.

Do: Loui.
Dziękuje za śliczną różę. 

Uśmiechnęłaś się do siebie i położyłaś się do łóżka. telefon położyłaś obok siebie. Zamknęłaś oczy chcąc już zasnąć,kiedy nagle poczułaś i usłyszałaś wibracje.Spojrzałaś na wyświetlacz. Jedna nowa wiadomość.

Od : Loui.
Nie ma za co. Dla ślicznej dziewczyny śliczna róża. ;)

Pokręciłaś głową rozbawiona i postanowiłaś mu jeszcze szybko odpisać i iść już spać.

Do : Loui.
Jesteś niemożliwy. Wkradłeś się na pierwsze piętro do mojego pokoju tylko po to żeby dać mi różę i swój numer. Jesteś szalony. ;)

Kliknęłaś wyślij i znów zamknęłaś oczy z uśmiechem.Powoli zasypiałaś, nie mogąc się doczekać tego co przyniesie jutrzejszy dzień.Jednak nie dane Ci było usnąć. *bzzz**bzzz**bzzz**bzzz*.Tym razem połączenie.
-Hallo.?-odebrałaś z uśmiechem widząc,że to Louis do Ciebie dzwoni.  
-Chciałem Ci tylko powiedzieć dobranoc.
-i tylko po to zadzwoniłeś do mnie o..-spojrzałaś na zegarek- pierwszej czterdzieści osiem.?
-Tak.Ahh...no i zapomniałem..Chciałem jeszcze przed snem usłyszeć Twój głos.-powiedział wesołym głosem. Widziałaś jego uśmiechem.
-Słodkie,ale wiesz,że ja jutro mam szkołę i to o ósmej .-powiedziałaś ściszonym głosem wiedząc,że mama może jeszcze nie spać.
-Ale co ja poradzę jak się już za Tobą stęskniłem.-nie mogłaś w to uwierzyć.Louis był cholernie przystojny i on........normalnie miałaś ochotę krzyczeć ze szczęścia.
-Dobranoc, Louis.-powiedziałaś,kręcąc główką rozbawiona.
-Aleeee poczekaj..chwilkę..Spotkamy się jutro.?-zapytał.-Mogę Cię odebrać ze szkoły.?-zapytał.
-Jutro kończę dosyć późno.-powiedziałaś do niego marszcząc nosek.
-O której.?
-Jakoś po szesnastej.-odpowiedziałaś.
-Więc będę i zabiorę Cię na obiad.-powiedział pewnym głosem.
-No nie wiem. Mama była trochę zła za to,że dzisiaj wróciłam późno.-powiedziałaś mu prawdę.
-Noooo proszę, zgódź się.-usłyszałaś jego błagalny głosik.
-No zobaczymy jutro. Pogadam z mamą rano i napisze Ci sms.-powiedziałaś.
-Dobrze w takim razie będę po szesnastej pod Twoją szkołą.
-Louis...-zaśmiałaś się słodko.
-Masz śliczny śmiech,wiesz.?
-Tak..yhyymm..słodzisz mi tu teraz po to żebym się zgodziła na jutrzejsze spotkanie.-powiedziałaś rozbawiona.
-Nie...Mówię poważnie. Od zawsze mi się podobał.-Zmarszczyłaś czoło.
-Od zawsze.?Znamy się jeden dzień.-powiedziałaś zagryzając wargę.Milczał.-Louis.? Jesteś.?-zapytałaś.
-Kiedyś Ci to opowiem.-odpowiedział spokojnym głosem.-A teraz śpij ,Piękna.
-Hmm...Dobrze więc opowiesz mi to jutro na naszym spotkaniu.-powiedziałaś z uśmiechem.Zaśmiał się,a jego śmiech przyprawiał Cię o gęsią skórkę na całym ciele.
-Dobranoc, Piekna.

-Dobranoc,Louis.-rozłączyłaś się i włączyłaś jeszcze budzik na jutro.Zasnęłaś szybciej niż się spodziewałaś.

Następnego dnia obudził Cię budzik o siódmej rano. Z uśmiechem na ustach podniosłaś się z łóżka i odsłoniłaś firanki łapiąc promienie słoneczne z uśmiechem. Plecak miałaś już spakowany więc podeszłaś do komody i wybrałaś swoją ulubiona bieliznę,a następnie podeszłaś do wielkiej szafy,aby wybrać strój do szkoły.Postanowiłaś dzisiaj ubrać się bardziej na sportowo. W końcu nie zawsze musisz wyglądać tak słodziutko i dziewczęco.Wybrałaś ciemne ,przecierane rurki,a do tego koszulę w czerwoną kratę. Udałaś się do łazienki,gdzie wykonałaś poranna toaletę, ubrałaś się,zaszłaś do pokoju po plecak i zbiegłaś na dół.
-Mamuś dzisiaj wrócę później po szkole.-powiedziałaś wchodząc do kuchni z uśmiechem na ustach,a Twój telefon zawibrował ,ale nie chciałaś go wyciągać przy jedzeniu,bo mama zaraz zaczęłaby się denerwować.
-Jak to.?
-No tak po siedemnastej,może przed osiemnastą.-powiedziałaś jedząc płatki z uśmiechem.
-Ale spotykasz się z kimś.?-zapytała pakując Twoje drugie śniadanie do szkoły.
-Tak.
-Powiesz mi coś więcej.?-zapytała odkręcając się do Ciebie przodem.
-Spotykam się z Louisem. Zabierze mnie na obiad. Zwykłe przyjacielskie spotkanie.-powiedziałaś z uśmiechem zajadając się płatkami.Mama pokręciła delikatnie głową.
-Dobrze,ale obiecaj mi coś.-powiedziała poważnie.
-Co mam obiecać.?-zapytałaś patrząc w błękitne oczka swojej mamy.
-Że nie zaniedbasz szkoły.-powiedziała poważnie.
-Obiecuje.
-To dobrze,a teraz leć, to tata Cię zawiezie.-powiedziała i wróciła do swoich prac w kuchni,a Ty wzięłaś z pośpiechem drugie śniadanie,włożyłaś trampki na nogi i udałaś się do samochodu Twojego taty,zasuwając plecak. Usiadłaś w czarnym samochodzie taty i zapięłaś pasy. Przypomniały Ci się wibracje w telefonie z kuchni i wyjęłaś urządzenie z kieszonki.
Jedna nowa wiadomość.

Od : Loui.
Hej,Piękna. Nie zaśpij do szkoły. Miłego dnia,Moja Modeleczko.;)

Pokręciłaś rozbawiona głową i odpisałaś mu.

Do : Loui.
Dzień Dobry. 
Ahh..Jak to miło z Twojej strony,że się tak o mnie troszczysz. :)xx
Do zobaczenia o szesnastej.

Kliknęłaś wyślij i uśmiechnęłaś się.
-Już od samego rana pykasz.?-zapytał rozbawiony tata.
-Nie prawda.-zaśmiałaś się.
-Taak.?-zapytał i zapiął pasy.
-Tak. To nie moja wina,że mnie kochają i dobijają sie już od 7 rano.-zachichotałaś.
-No to powiedz chociaż kto Cię tak kocha.?-zapytał odpalając samochód.
-Kolega.-odpowiedziałaś, jednak po chwili zrobiłaś się cała czerwona uświadamiając sobie jak to głupio zabrzmiało.
-Oooo,a to bardzo ciekawe. Ten Twój cały Louis.?-zapytał z uśmiechem.
-A skąd o nim wieee....Mama.?-zapytałaś chowając telefon do kieszonki od spodni.
-Coo..może jeszcze powiesz,że myślałaś,że się nie dowiem.-zaśmiał się słodko.Pokręciłaś rozbawiona głową.-Mam nadzieje,że jednak nie angażujesz się w to wszystko zbyt bardzo.
-Zbyt bardzo.?-zapytałaś marszcząc czoło.

-Tak. Zbyt bardzo.?
-Co to ma w ogóle znaczyć.?-zapytałaś nie rozumiejąc uwagi swojego taty.
-Zawsze w każdy Twój związek angażowałaś się zbyt bardzo, to znaczy zależało Ci na chłopaku bardziej niż na wszystkim,a potem cierpiałaś.-powiedział ostrożnie i przyśpieszył patrząc na zegarek. Zmarszczyłaś ponownie czoło. O jakich chłopakach on mówił.? 
-Ja miałam chłopaków.?-palnęłaś bez namysłu.
-Tak. Był Josh , Brad, Justin i chyba Liam o ile się nie mylę. Tak czy inaczej uważaj na tego swojego Louisa,dobrze.?-powiedział z ojcowską troską w głosie.-Jesteś moim oczkiem w głowie i nie chce znów patrzeć na to jak cierpisz.-mówił dalej tata.-to był najgorszy widok dla rodziców. cierpiące dziecko. Nikomu tego nie życzę.-powiedział i nawet nie zauważyłaś,że jesteście już pod szkołą.
-Kocham Cię,tato..-powiedziałaś i przytuliłaś się do niego.-Do zobaczenia potem.-powiedziałaś i wysiadłaś z samochodu.Czemu tego nie pamiętałaś.? Dlaczego miałaś taką ciemną dziurę w pamięci.
-Buuu.-z rozmyślań wyrwał Cię znajomy głos i uszczypnięcie w bioderka.Odkręciłaś się i zobaczyłaś Niallera. uśmiechnęłaś się.
-Hej.-przywitałaś się z nim.
-Ejj,zdradzę Ci pewien sekret.-powiedział Nialler.
-Jaki.?-zapytałaś.
-Przyjaźnimy się od dawna wiesz.?-zapytał i machnął lekko ręką z uśmiechem.
-Robisz,ze mnie idiotkę.?-zapytałaś i zaśmiałaś się,ale poczułaś tak jakby ta wielka dziura w pamięci nagle zaczęła się zmniejszać. Poczułaś się tak jakbyś sobie przypominała to co działo się kiedys.
-Tylko się upewniałem czy pamiętasz.-powiedział Niall i poruszył łopatkami.
-Czemu miałabym zapomnieć o swoim przyjacielu.?
-No nie wiem,ale gotowa na najgorszy dzień w calutkim tygodniu.?Mam nadzieje,że nie zapomniałaś o tym,że dzisiaj spotykamy się u Ciebie i robimy projekt.?-zapytał blondyn.
-To dzisiaj mieliśmy robić projekt.?-zapytałaś patrząc na niego.
-Tak. Po szkole.
-O jejku...a możemy to przełożyć na jutro albo na weekend.?-zapytałaś i ruszyliście do szkoły.
-Ale czemu.?-zapytał blondyn patrząc na Ciebie.
-Umówiłam się z Louisem po szkole. Proszę..przełóżmy to na jutro.-powiedziałaś uśmiechając się do niego .
-No dobrze.-powiedział poprawiając swój plecak.
Poczułaś się nagle tak dziwnie.Tak pusto w środku. Nie wiedziałaś czemu,ale nagle przestałaś odczuwać cokolwiek.-Wszystko dobrze.?-zapytał zmartwiony przyjaciel.
-Tak.-powiedziałaś.-Nie. Nie czuje nic.-powiedziałaś patrząc na niego zdziwiona,a blondyn zmarszczył brwi i zamilkł.-To nic takiego,ale dziwnie się czuje.-powiedziałaś,a Nialler nic nie powiedział. Już w ciszy ruszyliście pod sale, w której mieliście pierwszą lekcje. usiedliście razem. Pierwsze trzy lekcje zleciały naprawdę szybko, na czwartej ,piątej i szóstej pisaliście testy i już tylko trzy godzinki dzieliły Cię od spotkania z Louisem. Nialler nagle przestał się do Ciebie odzywać.
-Zrobiłam coś nie tak.?-zapytałaś w końcu kiedy siedzieliście na geografii.
-Nie.-odpowiedział i notował coś w zeszycie.
-Więc czemu przestałeś się do mnie odzywać.?-zapytałaś udając,że czytasz temat.
-Bo ja chyba wiem co Ci jest.
-Jak to.?-zapytałaś patrząc na niego.
-Nie mogę Ci powiedzieć.Jeszcze nie teraz.dopiero jak się upewnię,że.....Proszę pani mogę iść do pielęgniarki.?Bardzo źle się czuję.-powiedział nagle wstając w ławce unikając Twoich dalszych pytań i jeszcze szybciej opuścił sale lekcyjna. Patrzyłaś na niego z uniesionymi brwiami, nie wiedząc co o tym wszystkim masz sądzić.Odwróciłaś od niego wzrok i skupiłaś się na lekcji.Następne godziny lekcyjne minęły Ci jak z bicza strzelił.Jednak po wyjściu z sali zatrzymała Cię nauczycielka od literatury.
-Pewna pani zostawiła mi to i kazała Tobie przekazać.-powiedziała,a za jej plecami tęczowymi kolorami błysnęły ogromne anielskie skrzydła.Otworzyłaś buzie ze zdziwienia, a ona pokręciła tylko przecząco głową.Wyszłaś z sali i szybko otworzyłaś kopertę.
-Pusta kartka.?-zapytałaś cicho i zagryzłaś wargę,a na kartce zaczęły się pojawiać pojedyncze litery,a Ty znów byłaś w szoku.


            Wiem,że nic nie czujesz,ale sama wybrałaś taką drogę. 
   Opowie Ci ten kogo naprawdę kochasz. Serce podpowie ci kogo. 
                                                                xx.
                                 
O co chodzi.?Tylko to jedno pytanie chodziło Ci po głowie.Jaka piosenka.? Louis.? Ale czy to możliwe.? Serce mówiło Ci,że to właśnie on. Wybiegłaś ze szkoły i jak na zawołanie wpadłaś na Louisa.
-O co chodzi.? Jaka piosenka.? Masz mi wszystko powiedzieć.-powiedziałaś patrząc na niego pokazując mu kartkę. Louis pokiwał głową.
-Chodź.-powiedział.
-Ale powiesz mi wszystko.?-zapytałaś patrząc na niego.
-Tak opowiem.-powiedział i złapał Cię za rękę.Odruchowo zadrżałaś czując jego ciepłą dłoń na swojej. Po chwili znaleźliście się w samochodzie chłopaka,a on bez słowa ruszył,ale nie jechał w stronę restauracji,a przynajmniej tak Ci podpowiadało serce,że jedzie w zupełnie inne miejsce. 
Zaczynałaś się powoli gubić. Z dnia na dzień przestajesz odczuwać emocje. Nie czujesz nic. Żadnej złości,smutku,miłości,radości. Pustka.
-Gdzie jedziemy.?-zapytałaś w końcu patrząc na bruneta.
-Do mnie.-odpowiedział i zaparkował przy bramie,a następnie wyszedł i otworzył Ci drzwi. Znów złapał Cię za rękę i pociągnął w stronę małego drewnianego domku. Szybkim ruchem otworzył drzwi,które nie były zamknięte na klucz,ani nic.Czy on to zaplanował.? Czy wiedział co się dzisiaj stanie.?W każdym bądź razie posłusznie weszłaś za nim i usiedliście na miękkiej,czarnej kanapie.
-Więc teraz mnie słuchaj uważnie.-powiedział brunet łapiąc Cię za drugą rączkę.
-Dobrze.-przytaknęłaś.
-Więc...żyłaś już w kilku życiach..-powiedział niepewnie.
-Co.?!-zapytałaś krztusząc się.
-Miałaś mi nie przerywać i słuchać uważnie. To życie,które otrzymałaś teraz jest...tak jakby Twoje trzecie życie..-powiedział spokojnie,a Ty nie wierzyłaś w ani jedno jego słowo. Patrzyłaś na niego pustymi oczami.-Pierwsze życie wyglądało tak,że poznaliśmy się kiedy ja miałem 14 lat a ty 13, w Domu Dziecka. Twoi rodzice zginęli w wypadku razem  z Twoim rodzeństwem. Spłonęli. Tylko Ty przeżyłaś.-w tym momencie coś w Tobie drgnęło,ale słuchałaś dalej .- Kiedy skończyłem 18 lat wypuścili mnie i razem z nowo poznanymi ludźmi założyliśmy zespół graliśmy, koncertowaliśmy i byliśmy jednym z najsławniejszych i najlepszych boysbandów na świecie,ale zapomniałem o tobie.-powiedział ostatnie słowa drżącym głosem.Spojrzałaś w jego oczy , marszcząc brwi.-po moim wyjściu nie radziłaś sobie najlepiej,wylądowałaś w szpitalu i robiłaś sobie okropne rzeczy,ale pewnego wieczora przyszedł do Ciebie anioł czy duch, nie wiem dokładnie,ale wiem ,że nazywała się Lea i przeniosła Cię do mojego domu. Byłaś tam,ale ja Cię nie widziałem. Przez ten czas ja spotykałem się z Eleanor,ale wszystko się zmieniło. Ty powiedziałaś,że chcesz być na jej miejscu.Tak właśnie się stało. Następnego dnia miałem Cię dla siebie. Byłaś przy mnie. Byliśmy razem.Ja i Ty. Tak na prawdę. Zbliżały się święta Bożego Narodzenia więc ja, Ty i Harry wybraliśmy się na zakupy,a potem na pizze,ale Ty powiedziałaś,że źle się czułaś i wyszłaś.. Spotkałaś anioła, Maxxiego, który pokazał Ci święta ,te ostatnie z rodzicami i wtedy...wtedyy..-chłopak się zaciął i wziął kilka większych oddechów.Widać było,że się denerwował.Patrzyłaś na niego w osłupieniu.
-Jeżeli to ma być jakiś pieprzony żart to nie jest zabawne..-powiedziałaś zła na niego.-Louis..to jest niedorzeczne ja..ja przepraszam,ale ja Ci nie wierzę.-powiedziałaś patrząc na chłopaka.
-Ale daj mi dokończyć...wtedy ja Cię znalazłem w tym parku i Ty mi powiedziałaś wszystko.-powiedział głośno przełykając ślinę.-a ja uwierzyłem Ci.uwierzyłem,ale Ty następnego dnia zniknęłaś ,a ja obudziłem się w tym domku,a w ręku miałem ta karteczkę...-wyjął pogiętą,białą karteczkę , na której było napisane ładnym,zgrabnym pismem: 
Znajdź ją i naucz kochać.

-Czekaj...zaczynasz mnie przerażać.-powiedziałaś patrząc na karteczkę. Poznawałaś to pismo. Było takie samo jak na tym Twoim 'liście', który dostałaś od nauczycielki.
-Wiem,że być może Cię wystraszyłem,ale musisz mi uwierzyć...
-On mówi prawdę...-usłyszeliście nagle głos za sobą. Odkręciliście się i zobaczyliście Nialla.
-Nie wiem w co się bawicie,ale mnie przerażacie.
-On mówi prawdę,[T.I].-powtórzył Niall.
-Ale czemu mam wam wierzyć.?-zapytałaś wstając z kanapy.
-Wkrótce się przekonasz.-powiedział Niall i rozpłynął się.Otworzyłaś buzie i spojrzałaś na Louisa.-Ty to widziałeś.?-zapytałaś.
-Tak. Widziałem.Musisz mi uwierzyć i pozwolić nauczyć się kochać.-powiedział podchodząc do Ciebie.
-Ale dlaczego.?-zapytałaś.-Dlaczego mam Ci wierzyć.?Dlaczego mam wierzyć w coś co brzmi jak pieprzona bajka....-zapytałaś.
-Bo ja Cię kocham. Kocham Cię nad życie.-powiedział szczerze patrząc Ci głęboko w oczy.
-Ale kiedy ja nawet nie wiem co to znaczy.-powiedziałaś i łzy momentalnie napłynęły do oczu.Przygarnął Cię do siebie.
-Dlatego tu jestem. jestem po to,żeby nauczyć Cię czuć od nowa.-powiedział szeptem.
-Ale dlaczego ja nic nie czuję.?-zapytałaś drżącym głosem.
-Taką drogę wybrałaś.-odpowiedział krótko.-Miałaś do wyboru powrót do Domu Dziecka,życie ze mną ale bez pewnych zmysłów albo życie sprzed wypadku.-wyjaśnił Ci-wybrałaś tą trzecią opcję bez pokazania jej,a nikt nie powiedział Ci,ze stracisz uczucia,ale tylko ten kto prawdziwie Cię kocha może Cię ich nauczyć.-powiedział nie puszczając Cię ze swoich ramion.
-Skąd mogę wiedzieć,że Ty mnie naprawdę kochasz.?-zapytałaś przytulając się do niego. Zaufałaś mu.
-Bo tak jest. Zaufaj mi.Uwierz mi.-powiedział,a Ty przez chwilę milczałaś.
-Wierze Ci.-powiedziałaś,a raczej wyszeptałaś.
-Mamy tylko tydzień. Na każdy dzień jest jedna myśl.-wyjaśnił Ci powoli.-Kochanie kogoś to wcale nie taka prosta sprawa.-powiedział i ruszył delikatnie w stronę kanapy. Usiadł i posadził Cię obok siebie.
-Nie.?-zapytałaś.Pokiwał głową.
-Musisz na razie udowodnić,ze zasługujesz na to,żeby odzyskać i pojąc sztukę miłości,a także innych uczuć,ale jeżeli zrozumiesz co to znaczy tak naprawdę kochać to inne odczucia przyjdą same.-powiedział,a Ty wzięłaś kilka głębokich oddechów.
-Dobrze.-powiedziałaś tylko i przymknęłaś oczy aby się uspokoić.-Zaczniemy dziś.?-zapytałaś zagryzając wargę,a chłopak tylko pokiwał twierdząco głową.
-Na pierwszym miejscy musisz uporządkować siebie.-powiedział.-Jak byś się poczuła gdybyś była kochana.?-zapytał.-Musisz sama znaleźć odpowiedź na to pytanie.-powiedział wolno Louis,a w Tobie nagle jakby coś drgnęło i wzięłaś głęboki oddech.
-Nie wiem jakbym się czuła.-przyznałaś zagryzając policzek od środka.
-Skup się.-poprosił.-Na każdy dzień masz jedną rzecz do odnalezienia w sobie.-powiedział łapiąc Cię za rączki.
-hmm...nie wiem jakbym się poczuła,Louis. Ja nie mam uczuć.-powiedziałaś i rozpłakałaś się.Chłopak nie siedział bezczynnie,przysunął Cię do siebie i przytulił.
-Spokojnie, wiem,że odnajdziesz w sobie odpowiedź.-powiedział do Ciebie,a Twoje łzy nagle jakby ustały,a Ty poczułaś coś. 
-Louis...ja poczułam.!-powiedziałaś do niego.-wiem jakbym się poczuła.-powiedziałaś,a twarz chłopaka rozpromieniała.-Mogę to nazwać radością.-oznajmiłaś mu szczerze.
-Więc czym jest radość.?-zapytał.
-Radość jest lekkością,pogodą ducha jest tym....jest stanem,który ja teraz czuje.-powiedziałaś z szerokim uśmiechem.








-Widzisz...wszystko teraz będzie inaczej,wiesz...-
powiedział do Ciebie.
-Wiem,ale teraz wszystko zmieni się na lepsze prawda.?-zapytałaś.
-Akceptujesz siebie.?-zapytał nie odpowiadając na Twoje pytanie.Zamilkłaś i spojrzałaś na siebie.
-Jest wiele rzeczy,które był zmieniła.-wstał bez słowa i wziął Cię za rękę ,a następnie udaliście się do jego sypialni. Postawił Cię przed lustrem.
-Potrafisz powiedzieć do siebie: Tak. Jestem piękna. Akceptuje siebie.?-zapytał patrząc na Ciebie,a Ty spojrzałaś na siebie.
-Lubie swoje włosy,nos,swoje ciało. Potrafię powiedzieć,ze akceptuje siebie.-powiedziałaś patrząc w swoje odbicie.-Akceptuję Cię.-powiedziałaś patrząc sobie prosto w oczy,a Louis uśmiechnął się szeroko.
-Pierwszy etap mamy ukończony.-powiedział do Ciebie,a ty podeszłaś do niego i złożyłaś na jego ustach nieśmiałe cmoknięcie.
-Dziękuje,że to robisz.-powiedziałaś.



DZIEŃ DRUGI.
Poranek u Ciebie zawsze wygląda tak samo.Wstałaś.Wykąpałaś się. Ubrałaś się. Gadałaś z mamą. Zjadałaś i razem z tatą ruszyłaś do szkoły. Jechaliście tym razem w ciszy.
-Dzwoniła pani od geografii do nas.-zaczął rozmowę.
-Tak.?Co chciała.?-zapytałaś i uśmiechnęłaś się.
-Powiedzieć,że jesteś najlepszą uczennicą.-powiedział.
-Na prawdę.?-zapytałaś patrząc na niego. Sama byłaś zdziwiona.
-Tak. Jestem taki dumny córeczko. Dajesz mi tyle powodów do dumy.Kocham Cię i nie zapominaj o tym.-powiedział do Ciebie kiedy podjechaliście pod szkołę.
-Ja Ciebie też kocham tato.-odpowiedziałaś i przytuliłaś go tak jak zawsze i wyszłaś z samochodu wchodząc do szkoły.
Wibracje.
Jedna nowa wiadomość.

Od : Loui.
Chcesz barć.? Zacznij dawać.
16.00 w Caffe Daein.

Chcesz brać.? zacznij dawać.Teraz to krążyło po Twojej głowie.O co może chodzić.Nie miałaś pojęcia o co może chodzić.
-dajesz mi tyle powodów do dumy....-nagle w Twojej głowie zabrzmiały słowa Twojego taty.
Ale nadal nie wiedziałaś o co może chodzić. Pobiegłaś szybko na swoją pierwszą lekcje myśląc o co może w tym wszystkim chodzić.Pierwszą lekcje przesiedziałaś nie uważając i olewając wszystko na około.

Do: Loui.
O co w tym chodzi.?

Wysłałaś szybko, tak aby nauczyciel nie zauważył.Jednak nie uzyskałaś odpowiedzi. Dzisiaj w szkole dzień zleciał Ci na prawdę szybko.Nawet nie zauważyłaś kiedy szłaś w stronę szatni. Przebrałaś się i wyszłaś ze szkoły. Na ulicy siedział mały chłopczyk.Płakał,ale wszyscy go ignorowali.
-Hej, Malcu. Co się stało.?-zapytałaś kucając przy nim.
-Zgubiłem się.-powiedział do Ciebie zapłakany.
-Hej hej,ale bez żadnych łez mi tutaj. Żaden super bohater nie płakał jak się zgubił.Mam tu chusteczkę,wytrzemy łzy żeby nikt nie widział i dam ci czekoladowego cuksa.-zachichotałaś słodko,a chłopczyk Ci zawtórował. Otarłaś jego łzy i dałaś cukierka tak jak obiecałaś.
-Dziękuje.-powiedział z uśmiechem przytulając Cię,a za jego pleckami błysnęły na złoto skrzydła ,takie same jakie miała nauczycielka.-Już wiesz co to znaczy dawać.-powiedział patrząc na Ciebie wyczekująco.
-Ale czekaj...co.?-zapytałaś patrząc w błękitne tęczówki chłopaczka.
-Zaprowadzę Cię w pewne miejsce.-powiedział i pociągnął Cię za rękę. Nie wiedziałaś jakim cudem,ale znaleźliście się na cmentarzu.-Tu jest mój dom.-wskazał nagrobek,malutki i biały,a na nim zdjęcie małego chłopczyka.-Dalej wiesz co robić.-wyszeptał i zniknął. Znów poczułaś to samo uczucie.Uklęknęłaś i pomodliłaś się. Swoimi słowami. Prosiłaś Boga.Kiedy wstałaś znów zobaczyłaś chłopczyka,ale mrugnęłaś oczami i zniknął. Spojrzałaś w niebo i zrobiło się nagle ciemne.Zamrugałaś kilka razy oczami,a chłopczyk znów się pojawił. Wydawał Ci się dziwnie znajomy. Jego oczka. -Już zaliczyłaś kolejny etap. Wiem co czujesz. teraz ubierz to  słowa.
-Chodzi o to,że mam oddać coś od siebie. Mam robić to czego inni się boją zrobić. Mam oddać trochę swojej miłości.-powiedziałaś.-Mam oddać siebie jeżeli chce brać.-powiedziałaś.
-Dokładnie. -powiedział siedząc na nagrobku,machając nogami.-A teraz idź. Ktoś na Ciebie czeka.-powiedział i znalazłaś się pod kawiarnią,a w niej zobaczyłaś Louisa.Wbiegłaś do niej i podbiegłaś do niego.
-Już wiem. Wiem. Czuje to. Czuje. Musze dawać siebie.-powiedziałaś uśmiechając się dumna z siebie.
-Co czujesz.?
-Dumę,radość, ulgę.-odpowiedziałaś bez zastanowienia.
-Drugi etap ukończony.-powiedział do Ciebie uśmiechając się.
Zostaliście w kawiarni,zamówiliście ciastko. Zapomniałaś całkiem o tym,że dzisiaj miałaś robić projekt z Niallem. Przy Louisie zapominałaś o całym Bożym świecie. Nawet nie zauważyłaś tego jak Nialler przechodził obok was za oknem,kręcąc zrezygnowany głową.

DZIEŃ TRZECI.
Sobota. 
Wolne. Radość. Ktoś puka do drzwi. Schodzisz gdyż zostałaś sama w domu.Zaśmiałaś się pod nosem, ponieważ było już po szesnastej,a Ty leniuchowałaś sobie i byłaś w pidżamce jeszcze. Otworzyłaś i zobaczyłaś Louisa. Uśmiechnęłaś się szeroko.
-Nie ładnie tak wpadać bez zapowiedzi.-powiedziałaś i wpuściłaś go poprawiając swoją pidżamkę.
-Stać Cię na oddanie.?-zapytał,a Ty już wiedziałaś,że to będzie trzecim podpunktem w Twojej walce z odzyskaniem uczuć.Zmarszczyłaś czoło co oznaczało,że myślisz.
-Jest coraz trudniej.-powiedziałaś patrząc na niego zamykając drzwi.
-Wiem,ale to jest walka o Twoje uczucia. To nie może przyjść łatwo.Walcz i nie odpuszczaj.-powiedział całując Twój policzek.-Do zobaczenia potem.-powiedział i wyszedł.
-Pa.-tylko tyle mu odpowiedziałaś i położyłaś się na kanapie.Oddanie.. jakie oddanie.?>Tylko te pytania krążyły Ci po głowie.
-Może oddam krew.-myślałaś głośno.-W końcu boję się igieł ,ale zdobędę się na oddanie i pokonanie mojego strachu.-mówiłaś sama do siebie głośno.Leżałaś na kanapie i nie umiałaś się zabrać za to polecenie.
- Nawet na głupie oddanie krwi boisz się pójść.-powiedziałaś do siebie i nawet nie zauważyłaś kiedy była godzina osiemnasta.
-Jestem już.-usłyszałaś znajomy głosik i znów na kanapie pojawił się mały chłopczyk.
-Co tu robisz.?-zapytałaś.
-Pomagam Ci...bo ja widać nie umiesz wpaść na pomysł na to zagadnienie.-powiedział z uśmiechem do Ciebie.
-Umiem.
-Na pewno nie chodzi tu o oddanie krwi.-zachichotał patrząc na Ciebie.
-A o co.?-zapytałaś patrząc na niego, marszcząc czoło.
-Zaufanie.-powiedział,a jego oczy rozbłysły. Pojawiły się w nich dwie małe iskierki.
-Zaufanie.?
-Ale komu mam zaufać..?-zapytałaś,a do domu wszedł Louis z chińszczyzną pod pachą.
-Pomyśl.
-ughh..nie wiem. Niech się dzieje co chce.-powiedziałaś zamykając oczy,a chłopczyk znikł.
-Właśnie.-powiedział Louis z uśmiechem.
-Ale co.?-zapytałaś podnosząc się z kanapy.
-Niech...-zaczął patrząc na Ciebie z uniesioną brwią.
-Niech się dzieje co chce.-powiedziałaś z uśmiechem.-Właśnie.! Zaufanie do losu.-powiedziałaś i przytuliłaś go mocno uśmiechając się słodko.-Muszę zaufać losowi i podjąć ryzyko bo inaczej .....utknę w jednym miejscu,-powiedziałaś szybko wesołym głosem.
-Trzeci etap uważam,za zaliczony.
-Nareszcie.-powiedział uśmiechając się szeroko.

DZIEŃ CZWARTY.

Niedziela.
Z samego rana poszłaś na cmentarz, jednak szybko wróciłaś do domu i zaczęłaś się uczyć na jutro. telefon wyłączyłaś. chciałaś spokoju. Kiedy wybiła godzina 20 wybrałaś się znów na cmentarz i na razie pomodliłaś się przy grobie małego chłopczyka.Następnie zapaliłaś mu małą lampkę.
-Nie musisz tego robić.-powiedział zjawiając się znów patrząc na Ciebie.
-Ale chce.Czemu nikt nie dba o Twój grób.?-zapytałaś patrząc na niego.
-Zapomnieli o mnie. Nie chcieli mnie.-powiedział smutnym głosem.
-Dlatego ja będę o Tobie pamiętać.-powiedziałaś patrząc na niego.-Nie zapomnę.-powiedziałaś.
-Podał Ci kolejne zadanie.?-zapytał patrząc na Ciebie.
-Jeszcze nie.Będzie trudne prawda.?-zapytałaś poprawiając swoje włosy.
-Teraz zaczynają się schody.-powiedział do Ciebie i zniknął,a Ty podrapałaś się po głowie.Wyszłaś z cmentarza.
-Hej.-usłyszałaś cichy głos.-Nie wiem czy pamiętasz,ale nadal czekam na projekt.
-Niall..o matko..przepraszam Cię..-powiedziałaś odwracając się i patrząc na przyjaciela. Był smutny.
-Zaniedbałaś mnie dla niego.-powiedział smutnym głosem.
-Nieprawda.-zaprzeczyłaś.
-Nie odzywałaś się do mnie,a projekt sam zrobiłem i już wysłałem.-powiedział wsadzając ręce do kieszonek.
-Przepraszam,całkiem mi wyleciało z głowy.
-Spoko,każdy zapomina.-wyszeptał i odszedł od Ciebie.
-Niall.!-krzyknęłaś za nim i pobiegłaś.-Eh...no przepraszam,ale teraz muszę walczyć.-powiedziałaś do niego zatrzymując go.
-Nawet nie odpisałaś a żadnego sms.-powiedział kopiąc kamyk.
-Przepraszam.
-Daj mi spokój.-powiedział Nialler i zostawił Cię samą.-ja mam już dość tego,że mnie olewasz. Z każdym chłopakiem tak jest.-powiedział i zniknął Ci z oczu. Stałaś tam dłuższą chwilę wpatrując się w miejsce, w którym zniknął Niall i powolnym krokiem wróciłaś do domu.Czułaś się fatalnie. W kuchni siedziała Twoja mama i tata. Nie miałaś ochoty zanudzać ich swoimi opowieściami. Louis próbował się do Ciebie dodzwonić,ale Ty nie chciałaś nic teraz robić. Nie mogłaś sobie udarować tego,że Niall tak łatwo odpuścił,a z drugiej strony....podobno zawsze się tak zachowywałaś,a może tak jest lepiej. Może to co się teraz zakończyło dało Ci szanse na nowy początek,a albo dało kolejne szanse.Spojrzałaś na telefon. Zbliżała się już północ.
-o to chodzi.-powiedział mały chłopczyk pojawiający się znikąd siedzący obok Ciebie na łóżku.
-Co.?-zapytałaś wyrwana z myślenia.
-Spójrz szybko w wiadomości.-wykonałaś jego polecenie i otworzyłaś jedna z kilkudziesięciu wiadomości od Louisa.

Od : Loui.
Zamień lęk na wdzięczność.

-Czyli chodzi o to,że mam dziękować Niallowi,że odwrócił się ode mnie.? Że niby dał mi jakąś szanse na kolejne lepsze znajomości.?Aby one były lepsze...-powiedziałaś analizując to wszystko.
-Tak. Zaliczyłaś kolejny etap. Wytrzymaj. Jeszcze tylko trzy.-powiedział i znów rozpłynął się.

DZIEŃ PIĄTY.

Wczoraj nie widziałaś się z Louisem. W szkole siedzisz już od trzech godzin. Aktualnie masz lekcje geografii.Siedzisz razem z Niallerem. Nie odzywacie się do siebie. Serce Cię kuje,ale powtarzasz sobie myśli z dnia wczorajszego. Dał Ci szanse. Dał Ci szanse. Nagle po stole przesunął małą,białą karteczkę.
Otworzyłaś ją:

Zamknij drzwi za sobą.

Spojrzałaś na niego i zagryzłaś wargę.
-Przepraszam Nialler.-wyszeptałaś.-Obiecuje,że się zmienię.-powiedziałaś patrząc na niego,a on tylko lekko się uśmiechnął,ale nie powiedział nic.Zostały Wam tylko cztery godziny lekcyjne. Na dwóch oddelegowali was do biblioteki gdzie musieliście siedzieć.
-Proszę nie gniewaj się .-powiedziałaś.-Obiecałam przecież,że się zmienię.Chcę zapomnieć o tym co było wczoraj..Chce czuć takie coś,że jak sobie pomyślę o Tobie to będą napływały mi same dobre wspomnienia,a nie takie,że tyle razy Cię raniłam chociaż tak naprawdę tego nie pamiętam..-powiedziałaś do przyjaciela.
-Słuchaj..jest już okey...nie rozumiesz tego..Zrobiłem to specjalnie,żeby Ci pomóc. Nie wiem czemu Louis zaniedbał to i tak późno wysyłał Ci treść zadania,ale to nie było tak naprawdę...dobra czuje się trochę źle z faktem,że mnie olewasz,ale zrozum,że to wczoraj było specjalnie.-powiedział blondyn,a Ty patrzyłaś na niego i mocno go przytuliłaś.
-Bałam się,że Cię stracę.-powiedziałaś,ale on już nic nie odpowiedział tylko przytulał Cię do siebie.
-Idź do domu i rozejrzyj się po pokoju.-dodał Nialler po dłuższej chwili milczenia.Nie mogąc już wytrzymać poszłaś do pielęgniarki,która natychmiast zwolniła Cię do domu.Wybrałaś numer Louisa. Nie odebrał. Znów wybrałaś jego numer. Tęskniłaś za nim.
-Hallo.?-usłyszałaś.
-Czemu Cię nie było.?-zapytałaś.
-Odwróć się.-usłyszałaś tylko. Odwróciłaś i zobaczyłaś go z bukietem róż. Uśmiechnęłaś się i podbiegłaś do niego.
-Tęskniłam za Tobą.-przyznałaś się stojąc przed nim.
-Zamknij drzwi za sobą.-powiedział tylko patrząc na Ciebie i wręczył Ci piękne róże z tym swoim tajemniczym uśmiechem.
-Wiem co muszę robić.
-Tak.?
-Tak. Muszę przestać pamiętać o tym co się zdarzyło.Hmm..no tak bo ja tego nie pamiętam,ale to dobrze,bo teraz mogę się skupić na tym co będzie. Muszę patrzeć do przodu.-powiedziałaś,a na twarzy Louisa pojawił się ten uśmiech,który doskonale znałaś.Podszedł do Ciebie i położył dłoń na tali z lekkim uśmiechem.Patrzyłaś mu w oczka ,a po chwili poczułaś jego wargi na swoich. Delikatnie podniosłaś kąciki ust do góry i poruszyłaś wargami oddając delikatna,subtelną i czułą pieszczotę chłopaka.Odprowadził Cię do domu,udałaś się biegiem do swojego pokoju i wyciągnęłaś stare pudełko z rzeczami,które przypominały Ci o niekoniecznie dobrych rzeczach, wybiegłaś do ogrodu i paliłaś po koli każdy jeden list,zdjęcie,notatki,pocztówki.Wszystko,a na końcu spaliłaś całe pudełeczko.  Zaliczyłaś kolejny etap.

DZIEŃ SZÓSTY.
Od Louis:
Poczuj szacunek.

Podniosłaś  się z łóżka z dziwną chęcią powrotu tam.
-O jejciu..córeczko..coś się stało.?-zapytała mama wchodząc do twojego pokoju.
-Mamo..nie czuję się najlepiej.-powiedziałaś szczerze patrząc na nią.
-Hmm..Nie wiem co to może być,ale..czekaj...-przyłożyła dłoń do Twojego czoła.-Ty masz gorączkę.-powiedziała.-Zostajesz dziś w domu.-powiedziała stanowczo i wiedziałaś,że nawet nie masz co z nią dyskutować.-wracaj do łóżka,a ja przyniosę Ci lekarstwa.-powiedziała i zniknęła za Twoimi drzwiami. Nie wracał bardzo długo. Założyłaś szybko szlafrok i po cichutku zeszłaś na dół. Przystanęłaś w drzwiach i zamarłaś kiedy zobaczyłaś zapłakaną mamę.
-Mamuś co się dzieje.?-zapytałaś podchodząc do niej i przytulając do siebie.
-Twój tata...-zamarłaś.
-Co.?-zapytałaś nie wiedząc jak się zachować.
-Miał wypadek.-powiedziała i rozpłakała się.
-Alee....-zamarłaś i nie wiedziałaś co powiedzieć.-Ale żyje..?-zapytałaś ledwo słyszalnie.
-Tak. żyje,ale jest w ciężkim stanie. Leży w szpitalu,a to wszystko moja wina.-powiedziała zapłakana,a Ty nie mogłaś wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Bałaś się. Bałaś się jak nigdy. Wczoraj tata odwoził Cię do szkoły i milczał. Nic nie mówił.Ty też mu nie powiedziałaś jak mocno go kochasz.Łzy stanęły Ci w oczach i dopiero teraz doszedł do Ciebie ten fakt,że mama się obwinia.
-Ale..Mamo jako to.? Czemu Twoja wina.?
-Wczoraj się pokłóciliśmy. Tata nocował u ciotki.-powiedziała zapłakana, a Ty zorientowałaś się dopiero teraz,ze wczoraj taty nie było w domu,ale słuchałaś mamy dalej.-Powiedziałam mu,żeby się wynosił stąd,że nie ma prawa tu wracać...-rozpłakała się bardziej.
-Mamuś,ale dlaczego.?-zapytałaś.
-Nie zrozumiesz tego...
-Powiedz mi prawdę....-poprosiłaś.
-Chciał nas zostawić...Zostawił nas.-poprawiła się.-Wczoraj jak Cię zawiózł do szkoły to wrócił się i powiedział,że to wszystko go męczy...powiedziałam mu,żeby się wynosił stąd...-mama mówiła,ale Ty się wyłączyłaś i zamarłaś. Twój idealny tatuś Cię,Was zostawił..Dlatego ostatnio tak mówił jak bardzo Cię kocha.-Zadzwonił kiedy prowadził..mówił,że chce się rozstać.Kłóciliśmy się...a potem pisk,krzyk...-płakała jak małe dziecko.
-Mamo..to nie jest Twoja wina,rozumiesz..-ujęłaś jej twarz w dłonie.-To nie twoja wina. To jego wina. Rozumiesz. Żaden mężczyzna nie zostawia swojej kobiety,rodziny. Tak się nie robi. Poczuj szacunek do samej siebie. Przestań się obwiniać o to co zrobił ten dupek.-powiedziałaś. W jednym momencie znienawidziłaś tego mężczyznę,który do niedawna uważał się za Twojego ojca.-Mamo nie daj się ponieść jakiejś głupiej litości. Szkoda mi go,bo nikt na to nie zasłużył,ale bądź kobietą godną samej siebie.-powiedziałaś czując się dumna z tych słów,które właśnie wypowiadałaś.Spojrzała na Ciebie. Przestała płakać.-Wyjdzie z tego.-powiedziałaś i pocałowałaś ją w czoło.Otarłaś łzy i przytuliłaś do siebie. Nagle za Twoją mamą pojawił się mały chłopiec.
-Kolejny etap zaliczyłaś. Poczułaś szacunek. Wszczepiłaś w nią szacunek.-powiedział,a Ty kiwnęłaś głową.



DZIEŃ SIÓDMY.

Dzisiaj sama z własnej woli postanowiłaś nie pójść do szkoły. Musiałaś zostać w domu i pilnować mamy.Czuła się zdecydowanie lepiej niż wczoraj.To był jedyny plus dzisiejszego dnia. Nie widziałaś się ani z Niallerem,ani z Louisem. Nie znałaś kolejnego ostatniego podpunktu. Nie wiedziałaś co masz robić. Siedziałaś w salonie z mamą i oglądałyście jakiś durny film śmiejąc się z niego,dla zabicia czasu. Była godzina piętnasta,a Ty nadal nie dostałaś polecenia,ani nie widziałaś chłopca. To Cię smuciło. Mimo,że każdego dnia się za niego modliłaś,bałaś się ,że zniknął.
-Zależy Ci na sobie.?-zapytała w końcu Twoja mama patrząc na Ciebie.
-Hmm.?-zapytałaś wyrwana z rozmyślań.
-Zależy.?
-Nie wiem, Mamo. Zależy...nie wiem jak na to odpowiedzieć.
-Widzę jak się ostatnio zmieniasz,Kochanie. To przez niego prawda.?
-Przez kogo.?
-Przez Louisa.
-Nie ,Mamo. Louis jest dobry. On mi pomaga. 
-Chce,żebyś została sobą.-powiedziała szczerze.
-Jestem sobą,Mamo.-zapewniłaś ją z lekkim uśmiechem.
-Dajesz sobie to czego potrzebujesz.?-zapytała.
-Tak. Daje. 
-W jaki sposób.?-spojrzałaś na nią. Nie poznawałaś jej. Zdawała się być inna. Otworzyłaś buzię ze zdziwienia. Znów skrzydła. Białe. 
-Rozwijam się,zaczęłam się modlić, mam Ciebie. Spełniam swoje marzenia.-powiedziała.-Muszę to robić. Czasem muszę się skupić na sobie. -powiedziałaś,a ona kiwnęła uśmiechając się i wróciła do oglądania telewizji.Patrzyłaś chwilę na nią i spojrzałaś na wyświetlacz telefonu.

Jedna nowa wiadomość.

Klikasz Otwórz.

Od ; Loui.

Udało Ci się.
Przyjdź do mnie.
Jestem z Niallem niedaleko cmentarza.

Poruszyłaś ramionami i wstałaś.
-Nie długo wrócę.-powiedziałaś do mamy i wyszłaś. Szłaś ponad piętnaście minut,ale w końcu zauważyłaś Louisa i Nialla,ale Niall był inny. Zauważyłaś też małego chłopca. Stał obok nich i czekał na Ciebie. 
-Jestem.-powiedziałaś . Louis Cię przytulił.
-Chodź za nami.-powiedział Niall i ruszyli do wejścia na cmentarz.
-Co się dzieje.?Przecież ukończyłam już wszystkie punkty..Czemu nadal nic nie czuje.?-zapytałaś i potknęłaś się ,a za razem wpadłaś w ramiona bruneta.
-Ciszz..zaraz się wszystko wyjaśni.-stanęliście nad grobem,przy którym spotykałaś się z małym chłopczykiem.Teraz spojrzałaś na niego.Dopiero teraz zorientowałaś się skąd znasz te oczka. Niall. Takie oczy miał Niall.Niall podszedł do Ciebie i mocno Cię przytulił.Mały chłopczyk wskoczył na mały grób i rączką odgarnął liście zasłaniające imię i nazwisko zmarłego.Kiedy tam spojrzałaś zamarłaś.
-Niall...-wyszeptałaś. 
-Żegnaj.-wyszeptał Twój przyjaciel.
-Ale jak to...-głos Ci się łamał.
-Teraz opowiem Ci całą prawdę.-powiedział i ściągnął czarną ,skórzaną kurtkę i w tym momencie za nim pojawiły się olbrzymie,potężne białe skrzydła. sięgały prawie ziemi,a jego twarz rozbłysła,ubrania zmieniły się na śnieżnobiałe z domieszką złotego.Patrzyłaś na niego.-Ja byłem tylko Twoim....-zawahał się.
-Jeżeli powie to jedno słowo..zniknie..-wytłumaczył Ci Louis trzymając Cię za rączkę.
-Posłuchaj...wypełniłaś wszystkie warunki..Oddaje Ci tutaj Twoje uczucia.-powiedział dotykając Twojego serca,a pod Tobą ugięły się nogi.Zalała Cię fala nieznanych Ci uczuć. Czułaś wszystko miłość,przyjaźń,strach,ból,rozczarowanie.- Ja muszę już odejść. Już mój czas się skończył.Przydzielili mnie do Ciebie ,miałem Cię chronić.-powiedział-Ale teraz wiem,że jest ktoś inny.-mówił i przytulił mnie.-Proszę nie zapominaj o mnie -powiedział i wskazał na mały brudny grób,na którym świeciła się tylko jedna mała lampeczka.-będę zawsze w Twoim serduszku.Teraz już mogę to powiedzieć. Byłem Twoim Aniołem Stróżem.-powiedział i zaczął się unosić do góry.To było....po prostu nie mogłaś nic powiedzieć. Rozpłakałaś się.
-Ale,Niall,kto będzie mnie teraz chronił.?-zapytałaś płacząc.
-On.-wyszeptał i wskazał na Louisa,a Ty nie mogłaś w to uwierzyć. 
-Bedzie dobrze.-tylko tyle wyszeptał Louis do Twojego ucha.
-Wiem.-powiedziałaś szeptem do niego.To działo się tak szybko. Po sekundzie nie było już nic. Tylko Ty i Louis stojący przy grobie małego chłopczyka. Chłopczyka,który walczył o miłość przyjaciółki.
_________________________________________________________
*One Republic wcale nie ma jakiegoś tam teledysku ze zdjęciami najpiękniejszych kobiet,po prostu mi tak pasowało. : )



HEJ.!
Witam w kolejnym imaginie.
Wiem,zę jest dziwny,ale tak jakoś mnie naszło na taki.'Dedykuje go Paulinie z aska ,która wiernie upominała się na ask.fm o dodanie tej części.
Kocham Was,Skarby i liczę na szczery komentarz.
Dziękuje za wszytskie komentarze i wejścia na bloga.
Kocham Was,Słoneczka.

Zapraszam do przesłuchania mojego coveru : My Cover- Justin Bieber.Nothing Like Us.


Kocham Was wszystkich. !
Pozdrawiam,Dropson.♥